38.

1.5K 153 26
                                    

 - Jeżeli coś takiego powtórzy się jeszcze raz, wiedz, że nie będę dzwonił po twojego przyjaciela, a sam wyciągnę konsekwencje, jasne? - surowy głos od kilku minut dawał mi reprymendę, a ja nie mogłem zrobić nic innego jak słuchać czy potakiwać.

 - Dobrze. - mruknąłem tylko, a pan Jimin westchnął do słuchawki.

 - Powiesz mi wreszcie, czemu się upiłeś? - zapytał kolejny raz, a ja chciałem odwlekać tę chwilę najdłużej jak mogłem. Było mi niesamowicie wstyd.

 - To... Głupie... - miałem nadzieję, że jednak przełożymy ten temat na kiedy indziej.

 - Chłopcze, twoje zachowanie było już dostatecznie głupie, więc sądzisz, że coś jeszcze to przebije? - odparł pewnie, dobrze wiedząc, że jego surowa postawa na mnie działa. Nie chciałem mu się sprzeciwiać.

 - Po prostu butelka była w barku i chciałem spróbować, dobrze? - wyrzuciłem wreszcie z siebie zirytowany tym naciskaniem. 

Poza tym było mi wstyd, bo to tak, jakbym był alkoholikiem - zobaczyłem alkohol i od razu się na niego rzuciłem, zalewając się w trupa. Kto chciałby się czymś takim chwalić?

Jedyne co usłyszałem, to ciężkie westchnienie, które, jak sądziłem, nie wróżyło nic dobrego.

 - Dobrze. Po pierwsze, wiedz, że mimo wszystko kara cię nie ominie. Po drugie, twój ton przed chwilą był nie do zaakceptowania. - mówił wolno i wyraźnie, abym dokładnie przeanalizował każde słowo. 

 - Przepraszam... - szepnąłem skruszony. Nie chciałem go rozzłościć, ale nie mogłem znieść jego dociekliwości. Każdy chce czasami mieć jakieś prywatne sprawy.

 - Słonko, rozumiem. - co? Powiedziałem to na głos? - Powinieneś jednak zdawać sobie sprawę z tego, że skoro chcesz być ze mną w takiej, a nie innej relacji, właściwie nie ma czegoś takiego jak ''prywatne sprawy'', jasne?  - nie pamiętałem nic takiego z którejkolwiek z naszych wcześniejszych rozmów. Jednak skoro musiałem się wyrzec prywatności, mogłem to dla niego zrobić. Nie chciałem go stracić.

 - Jeszcze raz przepraszam. - mruknąłem, aby wiedział, że jest mi naprawdę przykro.

 - Dobrze, maluchu. Ja muszę pracować. Zadzwonię wieczorem, dobrze?

 - Dobrze. - odparłem szybko - To papa.

 - Pa, słońce. 

Rozłączyłem się i poszedłem do kuchni, w której nadal przesiadywał Tae.

 - I co? Pokrzyczał? - dopytywał, a ja wiedziałem, że właśnie tego chciał - aby pan Jimin na mnie nakrzyczał za moje zachowanie, bo sam blondyn niewiele mógł wskórać swoimi gadkami.

 - Nie, pan Jimin na mnie nie krzyczy. - powiedziałem szczerze, jednocześnie robiąc sobie kolejną herbatę. Chciałem jak najszybciej pozbyć się bólu głowy. - W zasadzie mówi zawsze spokojnie, co w takich sytuacjach jak dzisiejsza, jest jeszcze bardziej przerażające niż godziny krzyków. - powiedziałem szczerze, w myślach jeszcze bardziej zgadzając się ze swoimi słowami. W dodatku nie umiałem wyobrazić sobie wiecznie spokojnego i pewnego siebie pana Jimina, krzyczącego na mnie z jakiegokolwiek powodu.


---

Witam :)

Can you be my master? || JiKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz