- Jeżeli coś takiego powtórzy się jeszcze raz, wiedz, że nie będę dzwonił po twojego przyjaciela, a sam wyciągnę konsekwencje, jasne? - surowy głos od kilku minut dawał mi reprymendę, a ja nie mogłem zrobić nic innego jak słuchać czy potakiwać.
- Dobrze. - mruknąłem tylko, a pan Jimin westchnął do słuchawki.
- Powiesz mi wreszcie, czemu się upiłeś? - zapytał kolejny raz, a ja chciałem odwlekać tę chwilę najdłużej jak mogłem. Było mi niesamowicie wstyd.
- To... Głupie... - miałem nadzieję, że jednak przełożymy ten temat na kiedy indziej.
- Chłopcze, twoje zachowanie było już dostatecznie głupie, więc sądzisz, że coś jeszcze to przebije? - odparł pewnie, dobrze wiedząc, że jego surowa postawa na mnie działa. Nie chciałem mu się sprzeciwiać.
- Po prostu butelka była w barku i chciałem spróbować, dobrze? - wyrzuciłem wreszcie z siebie zirytowany tym naciskaniem.
Poza tym było mi wstyd, bo to tak, jakbym był alkoholikiem - zobaczyłem alkohol i od razu się na niego rzuciłem, zalewając się w trupa. Kto chciałby się czymś takim chwalić?
Jedyne co usłyszałem, to ciężkie westchnienie, które, jak sądziłem, nie wróżyło nic dobrego.
- Dobrze. Po pierwsze, wiedz, że mimo wszystko kara cię nie ominie. Po drugie, twój ton przed chwilą był nie do zaakceptowania. - mówił wolno i wyraźnie, abym dokładnie przeanalizował każde słowo.
- Przepraszam... - szepnąłem skruszony. Nie chciałem go rozzłościć, ale nie mogłem znieść jego dociekliwości. Każdy chce czasami mieć jakieś prywatne sprawy.
- Słonko, rozumiem. - co? Powiedziałem to na głos? - Powinieneś jednak zdawać sobie sprawę z tego, że skoro chcesz być ze mną w takiej, a nie innej relacji, właściwie nie ma czegoś takiego jak ''prywatne sprawy'', jasne? - nie pamiętałem nic takiego z którejkolwiek z naszych wcześniejszych rozmów. Jednak skoro musiałem się wyrzec prywatności, mogłem to dla niego zrobić. Nie chciałem go stracić.
- Jeszcze raz przepraszam. - mruknąłem, aby wiedział, że jest mi naprawdę przykro.
- Dobrze, maluchu. Ja muszę pracować. Zadzwonię wieczorem, dobrze?
- Dobrze. - odparłem szybko - To papa.
- Pa, słońce.
Rozłączyłem się i poszedłem do kuchni, w której nadal przesiadywał Tae.
- I co? Pokrzyczał? - dopytywał, a ja wiedziałem, że właśnie tego chciał - aby pan Jimin na mnie nakrzyczał za moje zachowanie, bo sam blondyn niewiele mógł wskórać swoimi gadkami.
- Nie, pan Jimin na mnie nie krzyczy. - powiedziałem szczerze, jednocześnie robiąc sobie kolejną herbatę. Chciałem jak najszybciej pozbyć się bólu głowy. - W zasadzie mówi zawsze spokojnie, co w takich sytuacjach jak dzisiejsza, jest jeszcze bardziej przerażające niż godziny krzyków. - powiedziałem szczerze, w myślach jeszcze bardziej zgadzając się ze swoimi słowami. W dodatku nie umiałem wyobrazić sobie wiecznie spokojnego i pewnego siebie pana Jimina, krzyczącego na mnie z jakiegokolwiek powodu.
---
Witam :)
CZYTASZ
Can you be my master? || JiKook
FanfictionJeon Jungkook jest znudzonym monotonnością, uczącym się przeciętnie, a nawet gorzej piętnastolatkiem, którego rodzice ciągle pracują, a on siedzi sam w domu. Towarzystwa czasem dotrzymuje mu jego starszy o rok przyjaciel - Taehyung. Park Jimin jest...