XII

262 17 11
                                        

*Rakan
Dziewczyna spojrzała na mnie, dając tym samym znak, że mam mówić. Tylko jak i co?... Nie wiem co zrobić. Gubię się we własnych myślach.

-ahh widzę, że ci ciężko więc nie mów mi teraz. Porozmawiamy później-

-Dziękuję...-

Razem z Xayah ruszyliśmy w dalszą drogę, nie mogliśmy zostać w tamtym miejscu, ponieważ zapach krwi nie jest przyjemny.

Niedługo południe. Musieliśmy zacząć biec. Xayah chciała dotrzeć do miasta jeszcze przed wieczorem. Z tego co się dowiedziałem, jest tam pewien mężczyzna, który ma dla nas mapę Noxusu. Są na niej oznaczone wszelkie skróty czy najlepsze drogi ucieczki. Tak na wszelki wypadek.

Dziewczyna robi się coraz bardziej tajemnicza. Cieszę się że nie upierała się przy tym, abyśmy porozmawiali.

Dotarliśmy do strumyka. Nabrałem w dłonie wody i upiłem trochę. Poczułem ból, w okolicy gdzie była rana po przecięciu. Ból nie był mocny więc go zignorowałem.

-Coś słyszałam zaraz wracam...-

Tego mi brakowało, nie piłem od wczorajszej nocy... Westchnąłem i usiadłem na ziemi.

Ale zaraz, gdzie Xayah? Przecież przed chwilą tu była. Chyba się nie zgubiłem prawda? Sam już nie wiem.

Wstałem i rozejrzałem się. Nie mogłem jej nigdzie dostrzec. Dlaczego mi się zawsze coś przytrafia.

Odeszłem kawałek drogi od stawku. Przyśpieszyłem kroku, chciałem zawołać imię dziewczyny. Ale nagle ktoś powalił mnie na ziemię, zatykając mi usta i chwytając za nadgarstki.

Nad sobą ujrzałem Rhaasta. To niemożliwe... chyba mam zwidy.
Co on tutaj robi? Ale zaraz skoro jest on, to Kayn też powinien tutaj być!

-Cześć śliczny, tęskniłeś?-

-Rhaast! I to jeszcze nie wiesz jak! Gdzie Kayn?!- darkin puścił mnie, pomagając mi wstać.

-heh widziałem że o niego zapytasz. Jest niedaleko. Posłuchaj zabiorę Cię do niego, ale to ty musisz dokonać wyboru.-

-Co? Jakiego wyb...- nie zdążyłem dokończyć. Rhaast chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę stawku.

*Xayah
Zostawiłam Rakana samego przy stawku, a sama poszłam z Kaynem. Chłopak mnie zaskoczył. Nie wiem czego chcę. Ale jeśli znów porwać Rakana będzie musiał stawić mi czoła.

Zatrzymaliśmy się kawałek od stawku, tak aby Karakan nas nie usłyszał. Wolno chwyciłam w swoje dłonie pióra, na wypadek gdyby chłopak chciał walczyć.

-Więc czego chcesz?- spytałam

-Myślę, że dobrze wiesz...-

-Zapomnij, że ci go oddam!- Choć bym miała zginąć, będę bronić Rakana. Czuję się za niego odpowiedzialna. Po za tym polubiłam go i nie chcę aby stała mu się krzywda.

-Heh on nie należy do Ciebie-

-Bo niby do Ciebie?-

-Wiesz... oznaczyłem go, więc myślę że tak- odpowiedział, oblizując usta.

Może to dla tego Rakan był taki przybity. Aż boję się myśleć co on musiał mu zrobić...

-Najlepiej będzie jeśli on sam zdecyduje z kim chcę zostać, jak myślisz?- Kayn był pewny siebie, ale jeśli skrzywdził Karakana to ten nie będzie chciał z nim iść.

-Masz rację- odpowiedziałam

*Kayn
Udało mi się ich znaleźć. Teraz wybór będzie należał do mojego skarba.

Szczerze, jestem trochę rozbawiony w środku. Chyba trochę przesadziłem, rozmawiając z tą dziewczyną. Jestem ciekaw co sobie o mnie pomyślała...

Nie musieliśmy długo czekać, bo już chwilę później Rhaast przeprowadził Rakana.

Spojrzałem mu głęboko w oczy. Były takie piękne. Ten gdy mnie ujrzał, z radością podbiegł do mnie, po czym zawiesił mi się na szyi.

Zdziwiona mina tej dziewczyny była piękna hahaha. Objąłem chłopaka, całując go w czoło. Ten gdy zrozumiał, że jest jeszcze ta Xayah czy jak jej tam, puścił mnie i stanął obok, spuszczając wzrok.

-Rakan...musisz wybrać albo on albo ja...- Dziewczyna ostro pojechała.

-Decyzja należy do Ciebie, wybierz dobrze...- dodałem, głaszcząc go po głowie.

Ten zaś milczał... musiało to być dla niego trudne. Ale to koniec. To tutaj zapadnie ostateczna decyzja.

Chwyciłem go za podbródek, unosząc go lekko w górę. Spojrzałem mu prosto w oczy, już chwilę później całując go namiętnie.

Chłopak nie protestował. W tamtym momencie należał do mnie. Był cały mój. Spodobało mu się heh...Po ruchach jego języka, mogłem wywnioskować, że nie chciał przestawać. Ale kiedyś trzeba było, zaraz mi padnie z powodu braku tlenu.

-Ohhh Kayn!!! Ale z Ciebie romantyk...-

Ale on mnie wkurwia...

Rakan cały czerwony, w końcu postanowił zabrać głos:

-Nie potrafię... k kocham Cię Kayn, ale nie mogę zostawić Xayah samej. Obiecałem, że pomogę jej odzyskać jej rodzinę, przyjaciół, jej plemię-

-Rakan... ja zrozumiem. Strasznie Cię polubiłam, więc jeśli pragniesz być z nim, to proszę. Ja chce tylko twojego szczęścia. Po za tym myślę że dam radę sama- chłopak podszedł do dziewczyny.

- Nie mogę, obiecałem i chcę ci pomóc. Ale...-

-Rozumiem... w takim razie i ja pomogę- dodałem, zbliżając się do nich.

Chyba oszalałem, ale pójdę za moim ptaszkiem nawet w ogień... Kocham go i zrobię dla niego wszystko. Po za tym szybko się z tym uwiniemy. Przecież wystarczy tylko uwolnić lud Vastajów i zabić przywódcę Noxusu, który ma potężną armię. Co może pójść nie tak?

-Ty mówisz serio?- Dziewczynie chyba nie chciało się w to wierzyć. No ale cóż, skoro już to powiedziałem na głos to się nie wycofam, bo wstyd...

-Jeśli Rakan tego chcę, to ja pomogę. Zrobimy co mamy, a później wrócimy razem do Zakonu. Prawda moja ptaszyno?- chłopak odpowiedział mi radosnym spojrzeniem.

-Dobra niech tak będzie...ale teraz musimy się pospieszyć, mężczyzna czeka na nas w karczmie- spojrzałem zdziwiony na Rakana.

-Wszystko ci wytłumaczę, gdy tylko przypomnę sobie jaki był plan...-

Only One Kiss /KaynXRakanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz