*Kayn
Wczesnym rankiem, Rakan jeszcze spał. A ja niestety zostałem obudzony przez Rhaasta. Musieliśmy szybko ruszyć dalej, do Zakonu już nie daleko, ale nie wiem gdzie jest ta Vastajka. A na pewno, szuka ,,Mojej" ptaszyny.Przed chwilą, zostałem obudzony przez tego zjeba, a teraz go nie ma... Mam nadzieję że mnie nie zostawił, chociaż bez niego było by mi lepiej.
Rozejrzałem się w poszukiwaniu demona, ale nigdzie go nie dostrzegłem.-Jestem za Tobą, idioto...- odwróciłem się w kierunku głosu, który był mi bardzo dobrze znany. Rhaast trzymał za lejce dwa konie. Więc dla tego go nie było...
Podeszłem do czarno-białego konia, sadzając na nim już na wpół obudzonego Rakana. Gdy upewniłem się, że nie spadnie, również wsiadłem na zwierzę.
-Nie wierzę, że to mówię, ale w końcu wpadłeś na jakiś dobry pomysł, który nie dotyczy zabijania-
- heh, no nie do końca. Żeby zabrać te konie, musiałem zabić jakichś chłopów- odpowiedział dumny z siebie. Nic mu nie odpowiedziałem, bo brak mi na niego słów. Dałem znak zwierzęciu że ma ruszyć. Pognałem przed siebie, w kierunku Zakonu. Już po chwili Rhaast mnie dogonił.
-Gdzie jedziemy?- spytał Rakan, chwytając się grzywy konia. Chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią. Lepiej mu powiedzieć, że do miejsca gdzie zginęła połowa jego ludu, czy lepiej, nie mówić.
-Zobaczysz gdy dojedziemy na miejsce-
-Co chcesz ze mną zrobić? Mogę ci dawać pokazy magi, tańca czy śpiewu, ale dupy nie daje!- odpowiedział, dumnie się prostując, przez co prawie spadł z konia, ale szybko go złapałem.
-O nic się nie bój, nie będziesz robić niczego, czego nie będziesz chciał- odpowiedziałem drapiąc go jedną ręką za uchem.
-Ta... przez pierwszy dzień heh- Widać było, że przez słowa Rhaasta, Rakan się spłoszył. W sumie, ja sam nie wiem czego od niego chcę. Tamtego momentu, gdy mnie oszukał, wpadł mi w oko. Postanowiłem że go złapie i zrobię z nim co tylko zechce...ale nie chcę go skrzywdzić, tylko chcę go w sobie rozkochać. Im więcej o nim myślę, tym bardziej się gubię. Rakan jest piękny, ma wspaniały charakter, o czym się już dowiedziałem... Postanowiłem! Chcę dla niego jak najlepiej. Obiecuję sprawić, że będzie mu się ze mną zajebiście żyło.
-Ohh jakie to słodkie, to mnie już nie kochasz, Kaynusiu?-
-Zamkniesz ty się w końcu, pasujesz mi każdą myśl i chwilę-odpowiedziałem.
*Rakan
Bałem się, bałem się co ze mną zrobi gdy będziemy na miejscu. Mam zaledwie siedemnaście lat, a już żyje sam, na ulicy. Martwiąc się żeby nie zginąć. Moja matka, się puszczała... oczywiście nie chciała tego, a ja, ją kochałem, ale to był jedyny sposób żeby zarobić. Przyprowadzała różnych mężczyzn do domu, ja miałem wtedy sześć lat, więc kazała mi iść się pobawić z innymi dziećmi, niestety nikt mnie nie lubił, ponieważ każdy wiedział co robi moja matka. Tylko jeden chłopak, nie pamiętam za bardzo jego imienia, ale chyba nazywał się Yi. Kiedyś pokazałem mu sztucze, ona się mu spodobała, no i zostaliśmy przyjaciółmi, ale później nie widzieliśmy się do dzisiaj. A ojciec? Ojciec pił, bił matkę a czasem zdarzyło mu się uderzyć i mnie. Pewnego dnia, tak się zchlał że padł, zanim zdążył dojść do domu. Miesiąc po jego śmierci, jeden z wojowników Noxusu zabił mi mamę... Wtedy też przygarnęła mnie przemiła staruszka, która umarła osiem lat później. Od tamtej pory rozpoczęła się wojna po między Noxusem a Ionią. Vastajowie, zostawali zabici. Tylko nie licznym udało się przeżyć, w tym mnie.Życie nauczyło mnie, że nikomu nie można ufać, trzeba myśleć o sobie i... i to tyle. Spójrzmy na sytuację w, której się znajduję. Chłopak który ma około 19 lat i jest zabójcą z Noxusu Z potężną broń, ma w niewoli, małego, bezbronnego, przerażonego chłopaka, który nic nie może zrobić w swojej obronie. Hmmm... co on może mi zrobić?
Wykorzystać i zabić
Nie za bardzo ciągło mnie do tego miejsca gdzie jechaliśmy, ale co miałem zrobić? Nie mogłem uciec, nie miałem jak... szczerze to nawet nie chciałem. Przy Kaynie czułem się... bezpiecznie. Nie doznałem tego, od dzieciństwa.
-Za chwilę będziemy na miejscu- powiedział Kayn, coś mi tu nie pasowało. Otoczenie było zimnie dla wzroku, czułem lęk przed tym miejscem. Miałem wrażenie, że stało tu wiele złych rzeczy.
Po chwili zauważyłem, zakon? Nie to nie możliwe... Kayn zabrał mnie do Zakonu Cienia. Tak bardzo nie chciałem tam jechać. Zepchnąłem chłopaka z konia, szybko siadając na jego miejscu.
-Co ty kurwa robisz?!- spytał, wystając nie zbyt zadowolony z tego co zrobiłem.
-Wybacz Kayn, ale nie wejdę w to okropne miejsce, człowiek który pochodził z tego miejsca zabił mi jedyną osobę którą kochałem!- odpowiedziałem, dając koniu znak że ma biec.
*Rhaast
-Kurwa...same z nim kłopoty- odpowiedziałem, Kayn wsiadł na mojego konia. A ja ruszyłem w pogoń za nim. Straciłem go z oczu, ale już po chwili usłyszałem dźwięk... dźwięk ciała spadającego na ziemię. Szybko ruszyłem w tamtą stronę.Na miejscu, zobaczyliśmy Rakana, który leżał na ziemi, żył ale był ranny.
Koń uciekł spłoszony, a nad chłopakiem stał nie kto inny jak Zed i dwóch jego uczniów.*Kayn
Kurwa, mogłem go lepiej pilnować. Zaskoczyłem z konia, i pobiegłem do Rakana.-Mistrzu! Zostaw go, on jest ze mną- odpowiedziałem, sprawdziłem w jakim stanie jest chłopak. Miał głęboką ranę, która szła od połowy biódr do połowy brzucha. Rana powstała po przecięciu. Zapewne oberwał ostrzami Zeda.
-Wracajcie do Zakonu- odpowiedział mistrz do uczniów, podchodząc do mnie.-Wybacz, myślałem że przyszedł na przeszpiegi- odpowiedział, zdejmując maskę.
Wziąłem Rakana na ręce i ruszyłem z Rhaastem, za Zedem w stronę Zakonu. Na miejscu Zed zaprowadził mnie do mojego starego pokoju.Już po chwili dołączyła do nas kobieta, nawet nie wiem kim była, w każdym razie opatrzyła ranę chłopaka. Gdy skończyła, wyszła zostawiając nas.
-Co zamierzasz z nim zrobić?- spytał Zed. Jak mam mu odpowiedzieć na to pytanie, skoro ja sam nie znam na nie odpowiedzi.
-Mistrzu... Bo ja- zacząłem
-Po pierwsze nie mów do mnie mistrzu, tyko Zed. Nie jestem już twoim nauczycielem. A po drugie, rozumiem, rób co chcesz ale nie pozwól mu znów uciec, w przeciwnym wypadku zabiję go- odpowiedział, kierując się w stronę wyjścia-Ja już muszę iść, a ty odpocznij, jak byś czegoś potrzebował żądaj czego chcesz- wyszedł, mijając się w drzwiach z Rhaastem.
Demon przyszedł, niosąc pełno jedzenia. Spojrzałem na niego jak na idiote.
-No co? Powiedział żądaj czego chcesz- powiedział, zaczynając jeść.
-Idę wziąć prysznic, jak zjesz to wracaj do kosy. A jak by się Rakan obudził to wołaj- powiedziałem, znikając za drzwiami łazienki, która była połączona z sypialnią.

CZYTASZ
Only One Kiss /KaynXRakan
RomansaOdpowiadanie yaoi, jeśli nie lubisz, nie czytaj. Jak sam tytuł wskazuje będzie to opowiadanie o Kaynie i Rakanie. Więc co tu dużej pisać... Zapraszam do przeczytania.