8. Noc.

152 11 0
                                    

-Jak to utknęliśmy?! - Patrzyłam na niego z niedowierzaniem podobnie jak o na mnie.

-No drzwi się zatrzasnęły. - Zaczął powstrzymywać uśmiech.

-To nie jest śmieszne. 

-Po prostu przyszła mi do głowy pewna myśl. 

Patrzyłam na niego licząc, że powie coś więcej, tłumaczącego jego zachowanie. Chyba to zauważył. 

-Jak to musi wyglądać z twojej strony i co musisz o mnie myśleć. Obcy typ sprowadza Cię do domu, nie pozwala wyjąć a teraz przypadkiem akurat w takim momencie zatrzasnęły się drzwi. - Mówiąc to patrzył na mnie. 

-Jak musi wyglądać to, że laska zwija się z bólu na ulicy, a potem wstaje jakby nigdy nic i zamiast dziękować za pomoc wydziera się na ciebie. - Oboje się uśmiechnęliśmy.

-Zawsze może być gorzej. 

-Z moim pechem na pewno. - Usiadłam na łóżku w siadzie skrzyżnym z koszulką w rękach. 

-Jutro rano pomyślę co z tymi drzwiami. 

Wyjął dwa koce z szafy i rozłożył na podłodze koło łóżka to samo uczynił z poduszkami. Ja podeszłam do okna i podniosłam roletę, nadal było ciemno. 

-Wiesz może która godzina? 

-Jak byliśmy w kuchni była 24.15. - Podszedł do mnie i stanął bardzo blisko naprzeciwko mnie. Zaparło mi dech w piersiach. 

-Przepraszam. - Wskazał głową na szafkę, a ja zdezorientowana się przesunęłam. 

Z zawadiackim uśmieszkiem zaczął przeszukiwać wnętrze szuflady. 

-Jest. - Wyjął z niej mały zegarek i spojrzał na jego tarcze. -1:05. 

-Późno już. 

-Trochę, na którą masz do szkoły? 

-Na 10.50, a ty? - Jedna rzecz która mnie cieszyła to późna godzina zaczynających się lekcji, przynajmniej zdążę wrócić do domu. 

-Ja tak samo.             Przynajmniej się wyśpimy. - Usiedliśmy na swoich miejscach do spania.

-Yyy Matt... 

-No? - Cały czas się na mnie patrzył. 

-Wiesz chciałabym się przebrać. 

-A no tak. - Odwrócił się tyłem do mnie. 

Zdjęłam swój sweter i pośpiesznie założyłam jego koszulkę. Chwile zastanawiałam się nad spodniami, ale stwierdziłam, że w rurkach będzie mi nie wygodnie a T-shirty jest długi. Zdjęłam je i szybko wślizgnęłam się pod kołdrę przykrywając nogi i połowa brzucha. Dopiero teraz przyszło mi do głowy, że nie powinnam ściągać tych głupich spodni, jeszcze coś sobie pomyśli.

-Już? - Zapytał znudzony. 

-Tak - Od razu się odwrócił. 

Spojrzał najpierw na mnie a potem na stosik ubrań. Zrobił zdziwioną minę. Uniósł brwi a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, ale szybko się opanował. Zrobiło mi się głupio, poczułam jak się czerwienię. Matt wstał i jak gdyby mnie nie było zdjął z siebie podkoszulek, a moim oczom ukazały się umięśniony tors bruneta i dolne wycięcia w tali. Spojrzał na mnie i prychnął z największym uśmiechem jaki widziałam. Zdałam sobie sprawę, że patrzę na niego z prawie otwartą buzią, pochłaniając jego ciało wzrokiem, od razu się opanowałam. Zwiesiłam głowę w dół i pozwoliłam, żeby przysłoniły ją włosy. Cały czas się uśmiechając podszedł do szafy i założył obcisły biały podkoszulek. Widać było, że schlebiała mu taka reakcja i nie może powstrzymać śmiechu. Cholera gdyby mnie tak nie zaskoczył nie czułabym się teraz tak niezręcznie i umiałabym się zachować. Swoją drogą był taki przystojny i wysportowany. 

-Ćwiczysz coś? 

-Lubię biegać, dla mnie każdy sport jest dobry z wyjątkiem siatkówki. - Usiadł na kocach. -A ty? 

-Lubię tylko siatkówkę, reszta nie ma dla mnie sensu. - Odparłam.

- Co ma takiego siatkówka, czego nie ma piłka nożna? - Uśmiechał się ciekawy co odpowiem. 

-Po co mi ręce skoro nie mogę z nich korzystać? W siatkówce wykorzystujesz wszystko. 

-Mówisz tak, bo nie umiesz grać. - Uznałabym to za nie miłe, gdyby się cały czas nie uśmiechał.

-Ty też. - Również zaczęłam się uśmiechać.

-Jak tylko stąd wyjdziemy i będziemy mieli trochę wolnego czasu, przekonam Cię do piłki nożnej.

-Po moim trupie. 

-Okaże się. - Był pewny siebie, a ja uparta.

-Zobaczymy. 

-A co jeśli bym Cię stąd nie wypuścił? - Powiedział zmieniając temat.

-Sama bym wyszła. - Zdziwiło mnie jego pytanie.

-A gdybym ci nie pozwolił? - Miał poważną minę. 

-Czemu miałbyś mnie stąd nie wpuścić? - Zaczęłam się zastanawiać do czego prowadzi ta rozmowa.

-Powiedzmy, że miałbym ważny powód. 

-Masz coś konkretnego na myśli? 

-Gdybym ci powiedział nie uwierzyłabyś. - Spuścił spojrzenie w dół.

-Skąd możesz wiedzieć?

-Pogadamy jutro. Swoją drogą to jak zawsze będziemy odpowiadali pytaniem na pytanie to się nie dogadamy. - Uśmiechnął się.

-Ty zacząłeś. - Nastała cisza.

-Czemu nie chcesz zasnąć? - Zdziwiło mnie to pytanie.

Miał racje nie chciałam iść spać. Byłam zmęczona ale bałam się zasnąć, myśli o tym śnie z wilkiem mnie zniechęcała. Sen nie był straszy, ale odkąd wysnułam teorie, że wiąże się o on z atakami bólu, nie miałam ochoty iść spać. Nie chciałam mu o tym mówić więc spojrzałam pytająco.

-Przecież widzę, że chce ci się spać. Ledwie trzymasz powieki ku górze.

-Wydaje ci się.

-Jak będziesz chciała to mi powiesz. – Wiedział, że kłamie, a ja widziałam jak bardzo chce usłyszeć odpowiedzi.

-Boje się że ból wróci. - Odpowiedziałam krótko i odwróciłam się plecami do niego.

Przybliżył się do łóżka i ukucnął koło niego. Położył rękę na moim ramieniu a ja poczułam... dreszcz ale nie z zimna to moje ciało samo zareagowało.

-Kiedy coś Cię zaboli będę tutaj. Gdybym mógł wytłumaczyłbym... - Przerwał na chwile i wypuścił głośno powietrze. - ale nie mogę. Mogę ci tylko obiecać, że za niedługo ból zniknie. 

Odwróciłam się w jego stronę. Nie zdawałam sobie sprawy, że jest aż tak blisko. Nasze twarze dzieliły centymetry. Poczułam się niezręcznie i on chyba też bo się trochę odsunął. Zakłopotani spuściliśmy głowy. 

-Skąd możesz wiedzieć? 

-Za niedługo zrozumiesz ja po prostu wiem. 

-Jesteś bardzo tajemniczy i nieprzewidywalny. Trudno mi cię rozgryźć.

-Nie ja jeden.

I jak? Chciałabym już przejść do akcji, lepszych scen no ale coż jeszcze trochę.
Jakiś wstęp musi być.
Miłego dnia/wieczoru!
😘😘

Zostaw mnie proszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz