12. Matt

112 9 3
                                    


-Czy coś przedtem mówiłaś? - Zamruczał z ironią w głosie. 

-Tylko, że jesteś bardzo strasznym potworem. - Dyszałam z nadmiaru adrenaliny więc moja żartobliwa odpowiedź nie brzmiała przekonująco.

-Tak lepiej. - Uśmiechał się łobuzersko i ja się uśmiechnęłam. 

Leżał na mnie. Nasze ciała niemal się dotykały. Wpatrzony we mnie uśmiechał się, to był najpiękniejszy widok jaki widziałam. Jego uśmiech tak kurewsko onieśmielający. Rozchyliłam mimowolnie usta. 

-Nie kuś losu. - To powiedziawszy jednym ruchem wstał i znalazł się koło łóżka. - i tak za dużo wrażeń jak na jeden dzień. 

Leżałam dalej nie wiedząc co powiedzieć i zrobić. Cholera miał talent do wybrnięcia z każdej kłopotliwej sytuacji. Dobry jest. Podniosłam się do pozycji siedzącej.

-Yyy... musze iść. - Wcale nie miałam na to ochoty, ale i tak muszę się z tym zmierzyć prędzej czy później. 

-Taa wiem, gram na czas. 

-Która godzina? 

-Coś po 18. Wiesz nie wiem czy jesteś gotowa, ale to trochę daleko. - Ważył także słowo. 

-Gotowa na co? - Nie rozumiałam.

-Ja nie mam samochodu ani nic, jak chce się gdzieś znaleźć po prostu... biegnę. - Spojrzał z zakłopotaniem, ciekawy na mają reakcję.

-Nie zrobię tego! -Nie miałam zamiaru znowu stać się tym czymś. Nawet nie chciałam myśleć o tym słowie, a co dopiero je wymówić. Znaczenie tego zwierzęcia zmieniło się dla mnie o 180 stopni. Za każdy razem, kiedy o tym pomyślałam czułam do siebie obrzydzenie. 

-Możemy się przejść, ale prędzej czy później i tak będziesz musiała przemienić się w wilka. - Patrzyłam na niego pytająco. - spotkania z alfą. 

-Co jeśli ja nie chce? 

-To tak nie działa. - Spojrzał na mnie smutno.

-Więc jak? 

-Praktycznie nie masz wyboru. 

-Zmusisz mnie? - Narastała we mnie złość. Nie wiem skąd się wzięła.

-Uwierz wolisz, żebym to był ja. Idziemy? - Kierował się w kierunku wyjścia.

-Wyjaśnisz w końcu czy będziesz taki tajemniczy. - Wyminęłam go, tarasując mu drogę. 

-Spotkajmy się jutro o 15 po szkole za twoim domem, wszystko ci wytłumaczę. - Patrzyłam na niego z determinacją ale w końcu się poddałam. Jeden dzień mnie nie zbawi. 

-Niech będzie.

-Teraz mogę przejść? - Mówiąc to złapał mnie za biodro i lekko przesunął w bok. Nie powiedziałam nic. Na to, że był blisko reagowałam jak zwykle. 

-Ogarnij się! – Skarciłam się w myślach. 

Wyszliśmy i lasem udaliśmy się do mojego domu. Matt szedł przede mną ja tuż za nim.

-Teren też mam oznaczać, żeby zapamiętać drogę? - Uśmiechnęłam się. 

-Bardzo śmieszne. - Wywrócił oczami. - zapamiętałabyś ją nawet idąc z związanymi oczami. 

-Poważnie? 

-Tak. To przez zapach, może ci się zdaje, że nie skupiasz się na tym ale twoje zmysły działają inaczej. Radzę unikać ostrych zapachów. 

-Zastanawia mnie co tutaj tak pachnie. - Był to zapach nie do określenia, ale bardzo przyjemny.

-To ja. - Zaśmiał się a ja zwiesiłam tylko głowę. 

-To jak ja pachnie? 

-Skąd wiesz, że pachniesz? - Nie widziałam jego twarzy, ale z łatwością mogłam sobie wyobrazić ten uśmieszek.

-No to jak śmierdzę?

-Musiałbym sprawdzić. - Przystanął i odwrócił się w moją stronę. Zrobił to tak szybko, że o mało ma niego nie wpadłam. 

-Skoro ciebie tak czuć, to już dawno powinieneś znać mój zapach.

-Może nie jestem pewien. - Przybliżył się łapać mnie za biodra i przyciągając do siebie. Kiedy przyłożył usta do mojej szyi niemal ją dotykając przeszły mnie dreszcz. 

-Zdecydowanie pociągająco. - To powiedziawszy jak gdyby nigdy nic odwrócił się z łobuzerskim uśmiechem i poszedł przed siebie. Ja znowu stałam ogłupiała jak wryta w ziemie.

Szliśmy długo bynajmniej taki mi się wydawało. Podczas podróży nie byłam zmęczonya wręcz przeciwnie czułam, że mogłabym iść tak w nieskończoność. Matt paręnaście razy marudził, że jestem uparta i że to nie uczciwe, ale ja nie miałam zamiaru się przemieniać. Dotarliśmy pod mój dom. Zanim się zorientowałam jego już nie było. Czułam tylko jego oddalający się zapach. 

Wchodząc do domu zobaczyłam czekającą ciotkę i wuja w przedpokoju. Wytłumaczyłam im wszystko tak jak mówił mi Matt na więcej wyjaśnień i rozmowie o tym gdzie teraz będę mieszkać nie miałam siły. Napisałam do Amber, że wszystko w porządku i żeby się o mnie nie martwiła po czym wzięłam kolejny prysznic.

Chciałam zasnąć, ale nie potrafiłam. Kiedy zamykałam oczy widziałam tylko jedno. Matta stojącego pod ścianą i siebie jako potwora pragnącego zaspokoić głód. Przed pójściem do łóżka zjadłam dwie pizze każda wielkości talerza obiadowego. Nie najadłam się, ale spojrzenie ciotki na mnie pochłaniającej ostatni kawałek drugiej pizzy powstrzymał mnie przed sięgnięcie po paczkę ciastek. Leżałam na łóżku i myślałam o jutrzejszym spotkaniu z Mattem oraz o tym jak mówił, że wolałabym żeby to on mnie zmuszał do czegokolwiek niż ktoś inny. Niż alfa? Co chciał przez to powiedzieć. Miałam tyle pytań. Spotkanie z alfą. Alfa. Nie znałam go, ale od razu wiedziałam, że to nikt przyjemny. Kiedy na zegarze wybiła trzecia założyłam słuchawki i włączyłam pierwszą lepszą playliste z nadzieją, że pomoże mi zasnąć. Poskutkowało na piątej piosence zasnęłam. 


Komentarz/gwiazdeczka=uśmiech/motywacja!

💞💞💞

Miłego dnia/wieczoru/czy co tam jeszcze ;)

Zostaw mnie proszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz