-Co ty tu robisz? - Zapytałam z zdziwioną miną.
-Byłem na spacerze i tak jakoś.
-Często chodzisz na te spacery.
Wydawało mi się to bez sensu. Kto normalny spaceruje sam po lasach i uważa to za normalność, jakby chociaż miał jakiegoś psa.
-Masz jakiś problem?
-Nie, możesz sobie chodzić gdzie chcesz. - Mówiąc to wzdrygnęłam ramionami.
-To wiem sam. - Zaśmiał się.
-No i z czego się śmiejesz? - Zaczynał mnie irytować.
-Z niczego. Pytałem o motocykl. - Znowu wydał z siebie krótki śmiech.
-Ah... - Wymsknęło mi się.
Zrobiło mi się głupio, czułam jak się czerwienie. Spuściłam głowę w dół i zaczęłam tempo wpatrywać się w trampki. Nie wiedziałam co powiedzieć, ale to on zaczął.
-Daj pomogę Ci. - W tym samym momencie porwał mi motocykl i prowadząc ruszył prosto przed siebie.
-Dziękuję. - Powiedziałam i szłam po drugiej stronie pojazdu.
Nastała to niezręczna cisza. Nie wiedziałam czy zapytać się go o coś, zbierałam myśli, kiedy znowu on zaczął.
-Dlaczego lubisz jeździć na motorze?
- Motocyklu. - Poprawiłam go. - chyba dlatego, że wtedy jestem wolna, to ja mam władzę. No i rzecz jasna adrenalina.
-Ciekawe. - Na jego twarzy pojawił się znów uśmiech.
O co mu chodziło raz patrzy na mnie jak na największego wroga, a parę godzin później śmieję się z każdego mojego słowa.
-Ymm a tak w ogóle to nie znam jeszcze twojego imienia. - Odezwałam się nieśmiało.
-Faktycznie jestem Matthew, ale mów mi Matt. - Był bardzo rozluźniony.
-Moje już znasz. - Chciałam jakoś podtrzymać rozmowę.
- Kiedy - Chciał coś powiedzieć, ale ja już leżałam zwinięta w kłębek na ziemi.
Poczułam ten straszny ból, tylko teraz był z miliard razy większy. Jakby wszystkie moje kości były połamane. Zaczęłam krzyczeć i zacisnęłam ręce w pięści najmocniej jak potrafiłam. Poczułam ciepło, nie to było coś więcej jakby ktoś wrzucił mnie do ogniska i zaczęła się palić. Sprawdziłabym to, ale nie mogłam otworzyć oczu. Nie myślałam o niczym innym niż o pozbyciu się ognia z mojego ciała. Ból z wzmożoną siła przemieścił się na plecy łamiąc mi łopatki. Otworzyłam oczy i zobaczyłam wpatrującą się we mnie twarz Matta. Był spokojny i opanowany, nie zadawał pytań.
-Boli mnie...! - Chciałam dodać wszystko, ale głos ugrzązł mi w gardle.
Kolejna fala bólu przeszła przez moje ciało zaczynając od nóg powoli przedostając się do głowy, towarzyszyło jej ciepło. Chciałam umrzeć. Nie sądziłam, że kiedyś tak bardzo zapragnę śmierci jak teraz. Nie mogłam myśleć o niczym innym, niż kimś kto mógłby mnie teraz dobić.
- Wytrzymaj jeszcze trochę. - Te słowa doszły do mnie echem, jego głos był pełen współczucia i troski.
Po paru sekundach poczułam, że się poruszamy, nie interesowało mnie gdzie mnie niesie. Skoro czułam, że się przemieszczam to mogło znaczyć jedno, powolne ustępowanie bólu, był to dla mnie dobry znak. Jednak chwilę potem doznałam kolejnej fali ciepła, słabszej od poprzedniej ale nadal cholernie bolesnej. Kiedy poczułam uderzenie w brzuch czułam jak Matthew położył mnie delikatnie na czymś miękkim. Nie wiem gdzie byłam i zaczęłam się tym martwić, tak jakby mnie słyszał odpowiedział.
-Jesteś bezpieczna, musisz odpocząć. - Nadal był opanowany, ale mogłam wyczuć, że się martwi.
Zwinęłam się w kłębek i czułam coraz słabsze uderzenia bólu. Ognia już nie było, jakby zniknął. Po paru minutach leżałam cała spocona z posklejanymi od potu włosami. Byłam zmęczona jak po kilkunastokilometrowym biegu pod górę bez chwili odpoczynku. Otworzyłam oczy i ujrzałam Matta.
-Jesteś odwodniona, musisz pić. - Mówiąc to podał mi szklankę wody.
Posłusznie wzięłam i wypiłam. Byłam spragniona chciałam więcej, ale głupio było mi zapytać o dolewkę. Jakby znowu wiedział i wziąwszy dzbanek z szafki napełnił szklankę. Powtórzył to jeszcze dwa razy, za trzecim pokiwałam przecząco głową.
Byłam w jakimś pomieszczeniu, ściany były lekko zielone, a na nich wisiały rysunki z wilkami albo z lasem czasami też księżyc i gwiazdy. Naprzeciwko łóżka na którym siedziałam stało biurko a obok niego szafa. Okno było zasłonięte roletami... okno.
-Która godzina!? - Wykrzyczałam przerażona.
Jeśli nie będę za chwilę w domu wuj mnie zabije. Serce zaczęło bić mi szybciej.
-Gdzie ja jestem!? Gdzie mój motocykl!? - Posłałam przerażone spojrzenie brunetowi.
-Może zaczniemy od tego czy jesteś głodna? - Zapytał, lekceważąc moje pytania.
-Chce wiedzieć gdzie jestem! Odpowiadaj na moje pytania albo wiesz co... - Wstałam i zaczęłam iść w stronę wyjścia. - sama sobie poradzę.
Matt zareagował błyskawicznie stanął naprzeciw mnie odgradzając mi drogę do wyjścia i złapał mnie za nadgarstki. Narastała we mnie złość.
-Puść mnie dupku! - Wykrzyczałam. Posłusznie spełnił moją prośbę.
-Pomagam Ci daje picie proponuje jedzenie a w zamian słyszę wyzwiska w moją stronę. - Z uśmiechem wzniósł oczy ku niebu.
Co za arogancki idiota.
-Śmieszy cię coś? - Nadal byłam zła.
-Odpowiem na wszystkie twoje pytania, tylko usiądź.
-Jak narzazie to nie odpowiedziałeś na żadne! - Mówiąc to usiadłam i tak bym go nie pokonała.
-Grzeczna dziewczynka. - Zaśmiał się.
Czego on ode mnie chce, brzmiało to jak słowa wypowiedziane przez pedofila albo napalonego ogiera.
-Tylko się z Tobą droczę.
-Właśnie widzę, że świetnie się bawisz.
Uśmiechnął się. Co jak co ale nawet w takich sytuacjach na widok tego uśmiech wzdychała by niejedna laska w tym ja. Ogarnij się, rozkazałam sobie w myślach.
-Powiesz mi w końcu która godzina?
-Coś po 23. - Czekał na moją reakcje.
-Co! - Spojrzałam na niego z wytrzeszczonymi oczami. Co ja powiem "rodzicom" .
- Nie puszczę Cię dziś do domu. Jest za późno i za ciemno.
- Ale... - Tu mi przerwał.
- Nie tracisz sama do domu. - Wiedział już, że wygrał.
Co miałam zrobić. Nie wiadomo gdzie jestem, siedziałam w domu chłopaka o którym nic nie wiedziałam.
- Czego ode mnie chcesz? - Poczułam jak łzy napływały mi do oczu.
Na jego twarzy pojawiła się zdziwiona mina. Podszedł do mnie i uklęknął przede mną. Miałam już mokre policzki. Spojrzał na mnie z zaniepokojeniem.
- Hej, nie płacz nie chciałem Cię przestraszyć. - Patrzył zmartwiony - wszystko ci wytłumaczę, przepraszam.
I jak?
Komentarz/gwiazdeczka =motywacja + uśmiech na twrzy.
Następny za niedługo!
CZYTASZ
Zostaw mnie proszę
WerewolfIDIOTO KOCHAM CIĘ! Te trzy słowa krążyły mi w głowie, ale ja musiała powiedzieć coś całkowicie odwrotnego. Nie chciałam go skrzywdzić, nie mogłam pozwolić, żeby kolejna najważniejsza dla mnie osoba cierpiała przeze mnie. -Zostaw mnie prosze! - Wykrz...