Pójście do szkoły było złym pomysłem. Miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą a ja nie jestem sobą. Nie pomagała mi Amber, która zadawała setki pytań przy każdej możliwej okazji. Nadal nie mieliśmy ustalone gdzie będę mieszkać, ale na razie się tym nie przejmowałam licząc, że sprawa ucichnie. Matt nie przyszedł, zazdrościłam mu, pewnie siedzi teraz na fotelu i ogląda jakiś film. Miałam mu za złe, że zostawił mnie samą akurat w takiej stacji. Poza moją wybujałą wyobraźnią i nadmierną paniką, wszystko było w porządku. Może poza jednym Liv, która zawsze uśmiechała się do mnie i na przerwie śniadaniowej dosiadała się do mojego stolika dzisiaj patrzyła na mnie z wrogością, co wzmagało moją panikę. Miałam wrażenie, że patrząc na mnie widzi potwora. Chciałam z nią pogadać. Podeszłam do niej tuż po angielskim, ale ta wyminęła mnie łukiem i odeszła, a ja odpuściłam.
Zaraz po szkole ruszyłam w kierunku domu. Kiedy jadłam naleśniki była trzynasta czyli jeszcze dwie godziny do spotkania z Mattem. Stresowałam się, więc postanowiłam pożyteczne wykorzystać ten czas. Zaczęłam sprzątać. Najpierw w swoim pokoju a następnie w łazience. Przebrałam się w czarne rurkowate spodnie i koszulkę, włosy spięłam w luźny kok i lekko podmalowałam rzęsy. Byłam gotowa. Siedząc w kuchni i przywracając telefon w rękach czekałam. Kiedy zegar wybił piętnastą wstałam z miejsca i poszłam za dom. Matt już tam był. Stał opierając się o drzewo niczym główny aktor jakiegoś serialu. Ten najprzystojniejszy. Uśmiechnął się, odpowiedziałam mu tym samym.
-Szkoda tych ciuchów. - Powiedział na powitanie. Spojrzałam na siebie. Sam ubrany był w ciemnozieloną koszulkę i szorty.
-Może następnym razem jakieś hej? Miło Cię widzieć? Co masz na myśli, wyglądam zwyczajnie? - Odpowiedziałam.
-Obiecuje poprawę. - Uśmiechnął się szeroko. –To, że idziemy do lasu. - Cały czas opierał się o drzewo, a ja stałam naprzeciwko.
-Wiem, nie szkodzi.
-No to się rozbieraj. - Rzucił.
-Co? - Myślałam, że żartuje.
-No jeśli wolisz przemieniać się w ciuchach i je stracić droga wolna. -Zdjął z siebie koszulkę a mnie zatkało. Moim oczom ukazały się mięśnie bruneta.
Cholera, przestań się gapić. - Skarciłam się w myślach.
-Nie chce się przemieniać. - Powiedziałam stanowczo. Przywracając oczami na wszystkie strony byle się w niego nie wgapiać. Zauważył to i rozbawiła go ta
cała sytuacja.-Mam ci pomóc się rozebrać? - Rzucił zdejmując spodenki.
Litości. Tylko się nie patrz, tylko się nie patrz. - Powtarzałam w myślach.
-Nie będzie takiej potrzeby.
-Jak wolisz, moja garderoba jedzie na ostatkach. Przestań być taka uparta.
-Uparta? - Zadrwiłam.
-No a nie? - Rozmawiałam z stojącym przede mną młodym Bogiem w samych bokserka z tak idealnym ciałem. Na prawdę ciężko było się skupić.
-Jeśli to, że mogę komuś coś zrobić nie jest dobrym argumentem to co nim jest? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Podszedł do mnie bliżej i złapał za nadgarstki po czym spojrzał w oczy.
-Obiecuje, że nikomu nie stanie się krzywda. - Mówił poważnym tonem.
-Skąd mam mieć pewność?
-Ufasz mi? - Teraz to on unikał odpowiedzi.
-A powinnam? - Tak naprawdę sama nie wiedziałam.

CZYTASZ
Zostaw mnie proszę
WerewolfIDIOTO KOCHAM CIĘ! Te trzy słowa krążyły mi w głowie, ale ja musiała powiedzieć coś całkowicie odwrotnego. Nie chciałam go skrzywdzić, nie mogłam pozwolić, żeby kolejna najważniejsza dla mnie osoba cierpiała przeze mnie. -Zostaw mnie prosze! - Wykrz...