7. Uwięzieni.

164 11 2
                                    

-Nie wiem gdzie jestem, co tutaj robię, nie znam cię za dobrze i boje się, że ból wróci. - Powiedziałam to wszystko szybko i na jednym wdechu. 

Zauważył moją panikę a ja nie wiedziałam co mam teraz zrobić zacząć krzyczeć, uciekać  z drugiej strony on nie chciał dla mnie źle przyniósł mnie tutaj, a równie dobrze mógł mnie zostawić samą na ulicy i uciec. Czekałam, aż coś powie.

-Jesteśmy w moim domu to mój pokój, jest już późno więc lepiej będzie jeśli zostaniesz tutaj do rana, mieszkam dość głęboko w lesie. Nie musisz się mnie bać, obiecuje, że nic ci nie zrobię. - Nadal klękał przede mną, mówiąc ostatnie zdanie jego ręka zbliżyła się do mojej twarzy prawdopodobnie otrzeć łzy z moich policzków, ale zatrzymał ją w połowie drogi. - Jeśli chcesz mogę zachować dystans dwóch metrów. - Patrzył na mnie i czekał na odpowiedź.

-Nie musisz. 

Uśmiechnął się lekko, wstał pogrzebał w szafce i rzucił mi chusteczki. Otarłam policzki. Zaczęłam się zastanawiać co powiem wujowi i ciotce. Zabiją mnie.

-Powiesz coś? Ta nagła cisza zaczyna mi ciążyć. - Siedział na fotelu wpatrując się we mnie.

-Nie wiem co powiedzieć rodzinie. - Może nie powinnam się mu zwierzać ale nie chciałam żeby się we mnie wpatrywał w zupełnej ciszy. 

-Na pewno cos wymyślisz. Nocowanie u przyjaciółki czy coś z tych rzeczy. 

-Amber! - Przypomniało mi się o rzeczywistości zaczęłam szukać telefonu. 

-Ymm upuściliśmy go gdzieś jak Cię niosłem.

-Jeszcze tego brakowało. - Oparłam się o ścianę uniosłam kolana i położyłam na nich głowę.

-To nie taki koniec świata. 

-Naprawdę? A jak wytłumaczę wszystkim to, że zniknęłam na jedną noc i nie raczyłam napisać głupiego sms'a?

-Dałbym ci swój telefon gdybym dwa dni temu go nie upuścił i rozwalił. Zmieniając temat pytałem już ale może zmieniłaś zdanie, jesteś głodna?

-Tak szczerze... to bardzo. - Uśmiechnęłam się lekko.

-Chodź pójdziemy do kuchni. 

-A twoi rodzice? - Dopiero teraz o tym pomyślałam i lekko się zaniepokoiłam.

-Nie ma ich w domu, chodź bo jak słyszę tego niedźwiedzia w twoim brzuchu to zaczynam się bać. - Mówiąc to wyszedł z pokoju w kierunku kuchni.

Poszłam za nim. Jego dom był niewielki, wychodząc z pokoju po lewej zauważyłam drzwi i tak samo po prawej na wprost była kuchnia a korytarz przedstawiał literę L. Ściany korytarza były błękitne tak samo jak i w kuchni. 

-Łazienka jest po prawej jakby co. Tylko ostrzegam za czysto to tam nie jest, nie lubię sprzątać.

Pokiwałam głową. Zastanawiając się skąd wezmę podstawowe rzeczy potrzebne do korzystania z toalety i spania.

-Usiądź przy stole, zaraz cos znajdę. - To powiedziawszy zaczął energicznie przeszukiwać lodówkę a potem zamrażarkę. 

-Ymm. - Nie wiedziałam jak to powiedzieć, zaczęłam się trochę krępować. Spojrzał na mnie. -Bo wiesz skoro mam zostać tutaj na noc, to gdzie mam spać? 

-Na moim łóżku, ja prześpię się na ziemi. 

-Nie chce ci sprawiać kłopotu. – Zawstydził mnie trochę.

-Nic mi nie będzie. - Odwrócił się i dalej szukał czegoś do jedzenia. - Mam nadzieje że lubisz pierogi z serem? - Widziałam jak mu głupio ze nie ma nic innego.

-Masz szczęście, uwielbiam. - Zjadłabym wszystko, byłam zbyt głodna by wybrzydzać.

-To dobrze. 

Ugotował pierogi, rozłożył na dwa talerze i postawił po przeciwnych stronach małego okrągłego stołu.

-Dziękuję. - Wymamrotałam wpychając do buzi spory kęs.

-Uważaj, bo się poparzysz. 

-Wszystko mi jedno.

-Izzy? - Po raz pierwszy użył mojego imienia. - Często zdarzają ci się te ataki bólu? 

-Ostatnio parę dni temu. Wszystko jest dobrze a one przychodzą tak niespodziewanie i szybko. - Spięłam się na samą myśl o bólu, który czułam jeszcze parę godzin temu.

-Wyglądało to naprawdę poważnie. - Nie ruszył nawet swojego dania, czekał na moje odpowiedzi i to co powiem.

-Powinnam wybrać się do lekarza. - Mówiąc to zjadłam ostatniego pieroga, nadal byłam głodna.

-Może. - Podsunął mi swój talerz. 

-Ty nie jesteś głodny? 

-Zjadłem duży obiad. 

Kiedy wszystko zjedliśmy, a bardziej ja zjadłam poszliśmy z powrotem do pokoju Matta.

-Wyglądasz na zmęczoną. - Powiedział podchodząc do szafy.

-I tak się czuje. - Usiadłam na łóżku.

Chwile później rzucił w moją stronę swoją koszulką. Zrobiłam zdziwioną minę.

-No co chcesz spać w tych ciuchach? 

-Dziękuję. 

-To moja ulubiona koszulka więc uważaj. - Uśmiechnął się.

-Obiecuję będę delikatna. - Teraz to ja się uśmiechnęłam.

Wstałam i podeszłam do drzwi. Chciałam je otworzyć, ale coś było nie tak pociągnęłam bardziej. Nadal nic. 

-Matt?

-No? 

-Zakluczyłeś drzwi ? 

-Za kogo ty mnie masz, nie zakluczyłem. -Odpowiedział lekko urażony.

-Za nikogo po prostu nie da się otworzyć.

Podszedł i pociągnął za klamkę, nawet nie drgnęły.

-Chyba tu utknęliśmy. - Popatrzeliśmy na siebie z niedowierzaniem.

Dzięki, że czytasz do końca i to, że cały czas tu jesteś to dla mnie bardzo motywujące i ważne.
Miłego dnia/wieczoru. :)

Zostaw mnie proszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz