9. On.

137 12 0
                                    


Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. W nocy straciliśmy poczucie czasu. Rozmawialiśmy a bardziej kłóciliśmy się o to które z nas lepiej gotuje. Wyszło na to, że ja robię lepsze desery a on dania obiadowe. Opowiadaliśmy o przypałowych akcjach z imprez. Dowiedziałam się, że Matt w młodszych klasach był niezłym zadymiarzem. Śmialiśmy się i gadaliśmy tak bardzo długo, aż któreś z nas zwyczajnie zasnęło. Nie pamiętam kto był pierwszy, wiec pewnie ja. Znowu śnił mi się las i czarny wilk tym razem zamiast monotonnego „Już niedługo” usłyszałam słowa "już czas" i sen się skończył. Obudziłam się i poczułam zimno. Na początku miałam wrażenie, że nie jestem w swoim łóżku i miałam dwa sny. Czułam zdezorientowanie, w końcu z niechęcią otworzyłam oczy. To nie sen! Podniosłam energicznie głowę i zobaczyłam Matta stojącego przy biurku, obserwującego moje ruchy.

-Dzień dobry księżniczko. - Przywitał się z uśmiechem.

Byłam zaspana i spoglądałam na niego półprzytomnymi oczami. To nie był sen. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z przyczyny zimna, byłam odkryta z podwinięta bluzką do połowy brzucha. Cholera! Poczułam jakby ktoś oblał mnie wiadrem zimnej wody. Leżałam z tyłkiem na wierzchu, a on nie wiadomo ile się na mnie gapił. Pośpiesznie nakryłam się kołdrą. 

-Która godzina? - Zapytałam jakby nigdy nic.

-Dopiero coś po 8. - Oznajmił
uśmiechnięty na moją wcześniejszą reakcje. 

-Kiedy wstałeś? 

-Około 7.20 a co? - Wyjął zeszyt z plecaka i zaczął coś zapisywać, pewnie zadanie domowe. 

-Jezuu po co tak wcześnie. Myślałam że zaspałam a ty mi mówisz, że dopiero 8. 

-Miałem na co popatrzeć. - Wyszczerzył się w szerokim uśmiechu do kartek zeszytu.

-Spadaj. - Wstałam i stanęłam za nim żeby móc sprawdzić z czego tyle notuje. - Przypatrz się lepiej komórką roślinnym. - walnęłam go lekko w głowę. 

Na co ten złapał mnie za nogę i pociągnął ku ziemi, spadłam na miękkie koce i znowu było widać mi połowę brzucha. Ściągnęłam bluzkę w dół.

-Miałaś być delikatna. To mój ulubiony T-shirt.

-A ty miałeś zrobić coś z tymi drzwiami. - Wskazałam na nie głową. 

-Obawiam się, że będziemy musieli wyjść oknem. 

-Daleko skąd na dół? - Trochę bałam się wysokości, ale przecież mu tego nie powiem.

-Jakieś 6 metrów może ciut mniej. - Spojrzał na mnie. 

-Co!?

-Żartuje, z dwa metry. Żałuj, że nie widziałaś swojej miny, ktoś tu ma lęk wysokości. - Uśmiechał się. 

-Wcale nie. - Nie chciałam ujawniać przed nim swoich słabości. Czy on jest jakimś pieprzonym ideałem bez żadnej słabej strony. 

-Jeśli jesteś głodna w szufladzie powinny być jakieś ciasta. - Oznajmił.

-Ja zawsze jestem głodna. - Mówiąc to podeszłam do szafki i otworzyłam opakowanie czekoladowych ciasteczek. 

Po zjedzeniu trzech sztuk, postanowiłam się przebrać. Pokierowałam się w kierunku łóżka i założyłam spodnie. 

-Szkoda, w samej bluzce wyglądasz dużo lepiej. - Skomentował z ty swoim uśmieszkiem. 

-Zamiast dawać mi porady na temat mojego wyglądu, znalazłbyś może jakaś koszulkę dla mnie. - Przyjrzał mi się od stóp do głowy.

-W tej jest dobrze. 

-Ale to twoja ulubiona. 

-Wierzę w to, że jej nie zniszczysz. 

-Jak chcesz. - Podeszłam do biurka po kolejne słodkości. Były takie dobre a ja taka głodna.

-Zostaw coś dla mnie. - Wstał i szedł w moją stronę. 

-Nie ma mowy. - Wzięłam opakowanie i wymijając go przeszłam na drugi koniec pokoju. 

Wpychałam do buzi przedostatnie ciastko, uciekając przed nim kiedy ten złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Nasze ciała dzieliły centymetry. Speszyłam się trochę a ten od razu wykorzystał sytuacje i ze śmiechem zabrał ostatnie ciastko z pudełka. 

-Jak mogłeś. - Powiedziałam z miną obrażonego dziecka.

-Halo ja też jestem głodny. To ty wczoraj zżarłaś dwa talerze pierogów a nie ja. 

-Sam mi je dawałeś, więc nie narzekaj. 

Takie zachowanie było frustrujące, ale też śmieszne. Fajnie spędzało mi się z nim czas, tak jakbyśmy znali się od dłuższego czasu. Przypomniała mi się Amber i powrót do rzeczywistości. 

-Muszę wracać do domu. - Powiedziałam biorąc plecak i zabierając wszystko co moje. 

-Nie wiem czy to dobry pomysł. 

Spojrzałam na niego pytająco. 

-Muszę wracać. 

-A co z twoim bólem? Jeśli pojedziesz motocyklem i coś ci się stanie.- Patrzył na mnie  z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 

-Pójdę dzisiaj do lekarza. Zapomniałeś mój motocykl jest popsuty, a te kilometry już mnie wołają. 

-Wątpię żeby ci pomógł ale zrobisz jak uważasz. - Spojrzał zrezygnowany.

O co mu chodzi. Nic z tego nie rozumiałam. Pokierowałam się w stronę okna, Matt zrobił to samo. Otworzył je i wyskoczył jako pierwszy, zaraz po nim ja. Przeszliśmy na przody budynku. Była to mała chatka w samym środku lasu. Miał racje mówiąc, że nie wróciłabym stąd do domu. 

-Mieszkasz w samym środku lasu. 

-To miejsce ma swoje zalety. - Od czasu wyjścia z domu zrobił się jakiś przygaszony.

-Gdzie mój motocykl? 

Na moje pytanie odpowiedział wskazaniem głowy ma pojazd stojący przed wejściem do domu. Podeszliśmy do niego oboje. 

-Pokażesz mi drogę prawda? 

-Tak odpalaj. 

-Przecież jest popsuty. -Byłam pewna, że 
nie zadziała.

Wsiadłam na maszynę i odpaliłam z nadzieją. O dziwo zadziałał bez żadnych problemów. Magicznie się naprawił? Byłam zdziwiona ale cieszyłam się słysząc choć jeden znajomy mi dźwięk. Poczułam się lepiej. 

-Mówiłem, że zadziała.

-Wsiadaj - Wskazałam miejsce za mną. 

Popatrzył to na mnie to na motocykl, ale w końcu wsiadł. 

-Nawet nie wiesz jakie to fajnie. - Chciałam go zachęcić.

-Może sama jazda na motocyklu nie aż tak bardzo, ale są inne korzyści. - Mówił to szeptając mi do ucha, przybliżając się do mnie i kładąc ręce na moich biodrach. 

Moje ciało zareagowało mimowolnie. Spałam się i czułam jak serce bije mi w szalenie szybkim tempie. Nie mogłam tego opanować. Cholera czemu tak na niego reaguje.

Ogarnij się. – Skarciłam się w myślach.

Matt był zadowolony z mojej reakcji  i najwidoczniej schlebiało mu takie zachowanie. Czułam, że szeroko się uśmiecha, ale bałam spojrzeć się w lusterko. Wiedziałam, że on też mnie obserwuje. Po raz drugi przyłożył wargi najpierw do mojej szyi gdzie poczułam jego ciepły oddech, a potem do ucha. 

-Jedź prosto, a potem skręć w prawo. - Wyszeptał. 

Potrzebowałam chwili, żeby wrócić do rzeczywistości. Moje serce nadal biło w oszalałym tempie, a w głowie miałam mętlik. Czułam tylko ręce Matta na moich biodrach. Po kilkunastu sekundach i walce między snem a ziemią, dodałam gazu i ruszyliśmy przed siebie.


Przepraszam, że długo nie było rozdziału. Nauka przed feriamii. :/ Od poniedziałku piszee częściej. ;)

DZIĘKUJĘ ZA 400 WYŚWIETLEŃ!  Daje mi to ogromną motywację! <3

Miłego dnia/wieczoru. :)

Zostaw mnie proszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz