Rozdział 5

343 69 29
                                    

Dopiero oprzytomniałem, kiedy byłem w drodze do szkoły

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dopiero oprzytomniałem, kiedy byłem w drodze do szkoły. Nawet nie pamiętałem, jak wstałem z łóżka. Niby przespałem całą noc, ale w dalszym ciągu byłem wyczerpany i zaspany. Ledwo kontaktowałem, na całe szczęście był to piątek, a w dodatku prowadził Michael, także mogłem w spokoju zanurzyć się w moim umyśle. Jakoś nikt nie był skory do rozmów, więc w samochodzie panowała martwa cisza, lecz nie była ona w żaden sposób nieprzyjemna. Ja w ogóle nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa. Moje myśli pędziły z sekundy na sekundę, skupiając się na najdrobniejszych szczegółach związanych z widokiem za oknem, chciałem jakoś zająć moją głowę, gdyż czas tym razem potwornie mi się dłużył. Wkrótce potem dojechaliśmy na miejsce. Zerknąłem wówczas na szkolny parking, stało tam zaledwie kilka aut, a przed budynkiem wyjątkowo nie było widać ani jednej postaci. Trochę mnie to zadziwiło, gdyż wczoraj uczniowie gromadzili się na dziedzińcu, siedzieli podzieleni na grupy pod drzewami, a dzisiaj wręcz pustki. Przez myśl jedynie przeszło mi, że przyjechaliśmy wcześniej. Nie ukrywajmy, rzadko kto spieszy się rano do zakładu naukowego, są to nieliczne przypadki. Znowu musieliśmy się rozdzielić na jedną godzinę lekcyjną. Jakbym znał tutaj więcej osób, to by mi to nie przeszkadzało za bardzo. Za ludźmi z mojej poprzedniej szkoły zbytnio nie przepadałem. Poszedłem na górę. Po drodze natknąłem się na Grace, która zupełnie mnie ignorując, przeszła obok i na sam koniec posłała mi lodowate spojrzenie. Stanąłem zszokowany. — Znowu coś zrobiłem? Ledwo do szkoły zdążyłem wejść, a już coś było nie tak. To już naprawdę stało się irytujące. Wczoraj obraziła się, o nie wiadomo co, a dziś to samo!!! Nie będę jej nadskakiwać — pomyślałem z oburzeniem. Zadzwonił dzwonek. Usiadłem koło klasy, czekając na rozpoczęcie zajęć. Spostrzegłem, że było jakoś dziwnie cicho, nikt nie przychodził. — Wszyscy naraz zachorowali? A może jest jakieś zebranie? Mniejsza z tym — zastanawiałem się w myślach.

— Hey — powiedział ktoś.

Drgnąłem, a następnie odwróciłem głowę. — Skąd ja go znam? — spytałem siebie, wpatrując się w stojącego przy mnie szczupłego bruneta. Na pewno tego chłopaka gdzieś już widziałem. Dużo nowych ludzi wczoraj poznałem, a niestety nie udało mi się spamiętać wszystkich. To było wręcz niemożliwe, żeby zapamiętać imię każdej nowo poznanej osoby. 

— Cześć — odparłem z wahaniem.

Aaa... już wiedziałem kto to... tak przypuszczałem.

— Nauczyciele mają jakąś bardzo ważną naradę, także nie będzie pierwszych zajęć.

No... po prostu EKSTRA.

— Dzięki za info — powiedziałem załamany, podpierając się dwoma rękami za głowę.

Kątem oka zobaczyłem, że on nadal stał, jak również się na mnie dziwnie patrzył.

— Chyba nie będziesz tu tak siedział? — zapytał, unosząc brew.

— Niby dlaczego nie? — odpowiedziałem pytaniem, będąc odrobinę zirytowany.

— Chodź, pokażę ci coś.


I ruszył naprzód. Nie wiedziałem, dlaczego za nim poszedłem. Może byłem ciekawy, co takiego chciał mi pokazać, a może.... nie, jednak byłem zwyczajnie ciekawy. Wyszliśmy z budynku. Nie mogłem dotrzymać mu kroku, ponieważ szedł bardzo szybko, przez co ja byłem jakiś metr za nim. Zaprowadził mnie na tyły szkoły, po czym skierował się do bramy, która oddzielała nas od lasu. Podszedł do niej i ją otworzył. — Jak to? To on ma klucze? — wyszeptałem do siebie pod nosem. Przytrzymał "wrota", żebym wszedł. Gdy to uczyniłem, momentalnie się zatrzymałem, łapiąc się za bok. Kolka mi weszła. Stałem zgięty, odczuwając nieprzyjemny, pulsujący ból. Nie byłem już jednak do końca przekonany, czy to był dobry pomysł. Poszliśmy kawałek w las. Po paru chwilach gwałtownie się zatrzymał. Stał odwrócony do mnie tyłem. Patrzył się, jak zahipnotyzowany, zamroczony, lecz nie wiedziałem gdzie dokładnie, a ja na niego. Czekałem. Jedną minutę, drugą, trzecią...

— Ekh — krzyknąłem.

Nic. Podniosłem ręce w geście zrezygnowania. Miałem się już wycofać, gdy on się odwrócił, jak błyskawica jednocześnie wyciągając coś w moim kierunku. Nie zdążyłem nawet zareagować. Usłyszałem tylko jedno jedyne słowo Hari oraz straszliwy huk.

Obudziłem się przerażony. Rozejrzałem się dookoła, znajdowałem się w swoim pokoju. Spojrzałem na godzinę, była czwarta nad ranem. To był sen. Tylko sen...       

Początek Wieczności (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz