Nie byłem w stanie uświadomić sobie, czy mi się to jedynie śniło, czy raczej działo się to rzeczywiście. Nie mogłem uwierzyć w widok znajdujący się przede mną, mój umysł bezsprzecznie nie chciał tego przyswoić. Nie orientowałem się, jak długo stałem w osłupieniu, nie odrywając spojrzenia ze zwłok. Gdy się wyrwałem z zamroczenia, przybliżyłem się do ciała Caleba. Pomyliłem się, jego gardło nie zostało poderżnięte, lecz rozszarpane, jakby jakieś dzikie zwierzę wyrywało kawałek po kawałeczku jego szyi.
— Co ja powinienem zrobić w tej sytuacji? — Rozbrzmiało w mojej głowie.
Ostatecznie zadecydowałem, że powinienem był, a wręcz należało kogoś natychmiast znaleźć w celu powiadomienia o zaistniałym, krwawym wydarzeniu. Wkrótce potem usłyszałem pewien niezidentyfikowany szelest. Błyskawicznie odwróciłem się w kierunku hałasu. Nie zwlekając, skierowałem promień latarki po otaczających mnie drzewach, ale nic podejrzanego nie dostrzegłem. Jednak co jeśli to coś jeszcze tu przebywało, chowając się w mroku i tylko wyczekując na kolejną ewentualną ofiarę? Znowu rozległ się przeszywający dźwięk przypominający w pewnym stopniu budzący strach szmer. Obróciłem się w stronę nieżyjącego kolegi. Z każdą upływającą sekundą ogarniała mnie coraz większa panika. Nagle zdałem sobie sprawę, że byłem obserwowany. Wyraźnie czułem czyjś wzrok na swojej osobie, niedaleko mnie stała w bezruchu pewna postać. Zarys wskazywał, iż najprawdopodobniej był to mężczyzna. Niemniej jednak było zbyt ciemno, abym mógł uchwycić spojrzeniem rysy twarzy niepokojącego osobnika. Ponadto, nie dałem rady nakierować na niego źródła światła, ponieważ moje dłonie niespodziewanie zaczęły drżeć. Z tej odległości zaobserwowałem spływające, ciemne plamy po jego obliczu, przy czym również po wyraźnie przenoszonym płaszczu. W moim umyśle rozbłysło zdziwienie, mój zmysł wzroku przez krótki moment jakby uległ zmutowanej poprawie, lecz równie błyskawicznie ten efekt zniknął. Z uporem patrzyłem w jeden punkt z nadzieją, iż to tylko skutek mojej halucynacji. Wbrew oczekiwaniom poruszył się, a potem niestety zmierzał w moim kierunku, a ja zrobiłem jedyną rzecz, która od razu pojawiła się w myślach. Może nie do końca rozsądną czynność, jednak lepszą niż zwyczajne oczekiwanie na ruch przeciwnika. Najmocniej jak zdołałem, rzuciłem w niego przedmiotem, który trzymałem dość kurczowo, tracąc w ten sposób cenne oświetlenie mroku, po czym zerwałem się do biegu. Na szczęście nie znajdowałem się na szarym końcu listy w aktywności fizycznej związanej z dłuższą przebieżką pośród rówieśników, jednak ze znacznym opóźnieniem zrozumiałem, że podążałem w przeciwnym kierunku do lokalizacji grupy.
— Niech to! — krzyknąłem rozłoszczony, a także zawiedziony swoim postępowaniem podczas napiętej sytuacji, w umyśle.
To spowodowało, że zostałem zmuszony przebiec dłuższy dystans, a potem dodatkowo musiałem skręcić w prawo, co było kolejnym utrudnieniem, aby dotrzeć do obozu. Oddalałem się w pośpiechu, wykorzystując maksymalnie siłę w nogach, gdyż panika coraz w większym stopniu mnie ogarniała, starannie omijając drzewa, przeskakując rozrzucone gałęzie bądź pnie drzew. Niespodziewanie nadzieja pojawiła się w moim wnętrzu, przekonująca mnie o fakcie, że napastnik mnie nie doścignie. Gdy już miałem wykonać gwałtowny skręt, poczułem pchnięcie z tyłu pleców. Tak silne, że zostałem wyrzucony w powietrze, a następnie wylądowałem kilka metrów dalej w wodzie. Dopiero po dłuższej chwili otworzyłem oczy, ponieważ trwałem w stanie odrętwienia, a także czystego szoku napiętnowanego aż do szpiku, w kolejnej czynności mrugnąłem kilkakrotnie, po czym mój wzrok zaczął się przyzwyczajać. Próbowałem wstać, ale ból był nie do zniesienia. Wręcz paraliżował mnie. Nie mogłem się poruszyć, przerażenie ponownie wdarło się do mojego umysłu.
CZYTASZ
Początek Wieczności (KOREKTA)
FantasyZmiana dyrektora szkoły doprowadziła do tego, iż zamierza on połączyć świat ludzi z niezwykłym, a zarazem okrutnym światem wampirów. 16-letni Christopher zostaje zmuszony do przeniesienia się do nowej placówki edukacyjnej, właśnie tam poznaje piękną...