Michael
Nie powiedziałem mu wszystkiego, gdyż obawiałem się, że na jeden raz to będzie zdecydowanie za dużo. Kiedy skończyłem mu opowiadać, zacząłem przygotowywać się w duchu na to, co za chwilę miało nastąpić - wybuch gniewu, cały szereg obelg Chrisa w moją osobę... wszystko, absolutnie wszystko byłoby całkowicie uzasadnione. Nie miałbym o nic żalu, czy też pretensji, jedynie czekałem cierpliwie, wpatrując się w białowłosego, próbując odczytać jakąś emocję, lecz jego twarz nie wyrażała zupełnie nic. Sekundy mijały, a on siedział i się we mnie wyłącznie wpatrywał. Zacząłem się zastanawiać czy może go sparaliżowało. Już miałem wyciągnąć rękę w jego stronę, gdy on nagle wybuchnął głośnym, szczerym śmiechem. Patrzyłem się w niego w osłupieniu, nie wiedząc, jak zareagować, nie takiej reakcji z jego strony się spodziewałem. Poruszyłem się niespokojnie na pościeli, nie wiedząc co powinienem zrobić w tej sytuacji.
— Chri... — zacząłem, ale on wszedł mi w słowo, zanim dokończyłem.
— Czy ty naprawdę wierzysz w to, co powiedziałeś? — Przestał się śmiać, teraz na jego twarzy z łatwością rozpoznałem narastający gniew. — Masz mnie za idiotę, który uwierzy we wszystko, co mu powiesz? Czy ty w ogóle siebie słyszałeś? Wampiry, demony, bogowie... To są jakieś kompletne bzdury. — Wstał z łóżka, trzęsąc się ze złości.
— Wiem, jak to wygląda, Christopher, jednak to prawda. — Podniosłem ręce w uspokajającym geście. — Ochłoń trochę, a wszystko ci dokładniej wyjaśnię. — Popatrzyłem na niego błagalnie.
— To jeszcze nie koniec tej niezwykłej historii? — prychnął poirytowany. — Po prostu przestań, to jest niedorzeczne — dodał ciszej.
Na razie niestety nie szło mi najlepiej, ale przypomniało mi się coś.
— Twoje sny są ze wszystkim powiązane — wypaliłem w ostateczności bez namysłu. — Nigdy cię nie zastanawiało, kim jest ta kobieta ze snów? To morderstwo Caleba też nie było przypadkowe — zawiesiłem się, nie wiedząc, czy powinienem kontynuować, lecz z westchnieniem dodałem — podejrzewamy, a nawet jesteśmy stuprocentowo pewni, że to miałeś być ty.
— Coooo?! Chcesz mi powiedzieć, że przeze mnie zginął Caleb?!
— Nie mów tak, to nie była twoja wina — natychmiast odpowiedziałem.
Wyglądał, jakby sam nie wiedział, w co wierzyć, a w co nie. W tym momencie był zupełnie zdezorientowany, zagubiony. Absolutnie mu się nie dziwiłem, sam nie wiem, jak bym się zachował w jego sytuacji. Stanął tyłem do mnie, ukrywając twarz w dłoniach. Byłem bardzo ciekawy, co teraz działo się w jego głowie, co sobie myślał.
— Chwilka. — Odwrócił się do mnie gwałtownie. — Z tego, co mówisz, wynika, że wtedy na wycieczce co mi wszyscy wmawialiście, że zwariowałem, jednak nic mi się wówczas nie zdawało. — Patrzył na mnie wyczekująco.
— Nie — powiedziałem tylko, nie mając pojęcia, co innego odpowiedzieć.
— Ja naprawę zacząłem sądzić, że ze mną jest coś nie tak. Do tego wysłaliście mnie do psychiatry! Do psychiatry... do jasnej cholery!
— Psychologa — poprawiłem odruchowo.
— Dla mnie różnicy nie było — odparł poważnie, całkowicie zdenerwowanym tonem. Po chwili zmarszczył brwi, a następnie spojrzał się na mnie ze zdziwieniem.
— Skąd wiesz, że śni mi się kobieta? Nie mówiłem nikomu o tym.
Ja naprawdę to powiedziałem?! Nie wierzę, ale wtopa. Miałem ochotę uderzyć się w głowę. Jak mogłem mu to w tym roztargnieniu, w tej dyskusji ot, tak powiedzieć?
— Chris, wszystko ci wyjaśnię tylko może trochę później. Na razie to nie jest odpowiedni moment. — Również wstałem z łóżka, na którym siedzieliśmy, po czym stanąłem naprzeciwko błękitnookiego.
— Teraz — naciskał uparcie, mrużąc oczy.
— Nie — odparłem stanowczo.
Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę. Żaden nie zamierzał odpuścić, przynajmniej nie tak łatwo.
— Udowodnij to, co mówisz — wypalił tak szybko, że z trudem go zrozumiałem.
— Słucham? — zapytałem zaskoczony. Tego żądania akurat się nie spodziewałem, a już na pewno nie od razu.
— U-DO-WO-DNIJ — wycedził przez zęby. Widać po nim było, iż był zdeterminowany.
Zawahałem się przez krótką chwilę, lecz jeśli to miało pomóc... i tak się w końcu dowie. To nieuniknione. Tak naprawdę to chyba o to właściwie chodziło, żeby uwierzył. Wziąłem głęboki oddech i bez zastanowienia przycisnąłem rękę do ściany, która w ułamku sekundy pokryła się cała lodem. Chris wydał zdławiony krzyk oraz cofnął się o krok. Zerkał to na mnie, to na ścianę z wybałuszonymi oczami. Najprawdopodobniej próbował to sobie jakoś wytłumaczyć, zrozumieć, niemniej jednak jego mina nie wróżyła niczego dobrego.
— Za dużo jak na jeden raz. Zbieraj się, wracamy — oznajmiłem, a po chwili oderwałem dłoń od lodu.
Walczył ze sobą, ale ja nie zamierzałem ustąpić... nie tym razem, choćbym miał go zawlec siłą.
— Pójdziesz ze mną i tak. Z własnej woli albo nie. Decyzja należy do ciebie. — Podszedłem do drzwi i otworzyłem je.
Wahał się przez moment, jednak w końcu ruszył w moim kierunku. Kiedy miał mnie minąć, zatrzymał się i zadał pytanie, nie patrząc mi w oczy:
— Ian też? — Kiwnąłem głową w odpowiedzi.
— Obiecaj, że mi wszystko wyjaśnisz — zażądał sztywno, jak również zawzięcie.
To chyba nie była prośba.
— Obiecuję — odpowiedziałem, po czym wyszliśmy z pokoju...
CZYTASZ
Początek Wieczności (KOREKTA)
FantasíaZmiana dyrektora szkoły doprowadziła do tego, iż zamierza on połączyć świat ludzi z niezwykłym, a zarazem okrutnym światem wampirów. 16-letni Christopher zostaje zmuszony do przeniesienia się do nowej placówki edukacyjnej, właśnie tam poznaje piękną...