Zmiana dyrektora szkoły doprowadziła do tego, iż zamierza on połączyć świat ludzi z niezwykłym, a zarazem okrutnym światem wampirów. 16-letni Christopher zostaje zmuszony do przeniesienia się do nowej placówki edukacyjnej, właśnie tam poznaje piękną...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Michael
Coś było nie tak. Za długo nie wracał.
— Chodź, pójdziemy po niego — oznajmiłem, wstając z krzesła i zakładając bluzę. Ian przeciągnął się na łóżku.
— Nie panikuj, pewnie spotkał kogoś i się zagadał — odpowiedział, ziewając.
— Mam złe przeczucia — naciskałem.
Westchnął, wstając.
— Te twoje przeczucia — powiedział, wkładając buty. — Pewnie jest cały i zdrowy a ty przeżywasz, jak wróci pięć minut po czasie.
— Wiesz jak jest czy mam ci przypomnieć?
— Wiem, wiem — powiedział skruszonym głosem.
— No to chodź i nie marudź — rozkazałem. Wyszliśmy na zewnątrz. — Przecież Chris nie musi wiedzieć, że go szukaliśmy. — Wyjąłem klucze, żeby zamknąć drzwi. — Wystarczy, iż zobaczę, że wszystko w porządku — dodałem pod nosem.
— Ktoś ci mówił, że jesteś nadopiekuńczy? — zapytał zaspanym głosem Ian, opierając się o barierkę.
— Ty pójdziesz w prawo a ja w lewo — oświadczyłem, ignorując jego pytanie.
— Ok.
Rozdzieliliśmy się. Przeszedłszy kawałek drogi osłupiałem. Jak mogłem wcześniej tego nie poczuć? Udałem się w tamtym kierunku, spodziewając się najgorszego. Z niewielkiej odległości zobaczyłem, że na ziemi leżało ciało we krwi z wyszarpanym gardłem. Nie widziałem jego twarzy. Bałem się podejść. A co jeśli to... nie to niemożliwe. Przybliżyłem się jeszcze bardziej i odetchnąłem z ulgą.
To nie był Chris, ale jakiś chłopak. Kojarzyłem go trochę. Był chyba z tej drugiej szkoły.
Wyjąłem komórkę, żeby napisać SMS-a do Iana.
« Bardzo niedobrze... »
Coś błysnęło. Spojrzałem w tamtym kierunku. Nie wierzę. Chris!? Podbiegłem do niego.
— Chris! — zawołałem.
Zacząłem go oglądać. Nie zauważyłem, żeby był ranny. Usłyszałem szelest. Podniosłem głowę. Patrzyła na mnie zdezorientowana twarz.
— Elisabeth — zdziwiłem się. — Co się stało? — spytałem zmartwiony.
Niestety wiedziałem, co zaraz usłyszę.
— Czwarty.
***
Razem z Elisabeth zabraliśmy Chrisa do skrzydła pielęgniarki przed przyjazdem policji. Lepiej, jeśli nikt nie będzie wiedział, że on tam był. Mimo że dochodziła prawie północ, w obozie zrobiło się zamieszanie. Nie mam pojęcia, jak inni dowiedzieli się, ale kiedy przyjechali mundurowi prawie wszyscy byli na zewnątrz. Szeptali, plotkowali, wymyślali coraz to nowsze wersje wydarzeń. Punktem kulminacyjnym było niesione ciało Caleba. Wybuchła panika. Pani Dashner razem z właścicielem obozu próbowali uspokoić uczniów. Po części im się to nawet udało.
Za jakiś czas do skrzydła pielęgniarki przyszli Ian i Nina. Streściliśmy im ostanie wydarzenia o znalezieniu ciała, pościgu, walce i o Chrisie. Patrzyli na nas z zaskoczonymi minami.
— Nie mam pojęcia, dlaczego wtedy w wodzie zniknął — stwierdziła Eliza. — Ale coś mi tu bardzo nie pasuje.
— To na pewno — odpowiedział Ian.
Zgromiła go wzrokiem.
— Ale jak Czwarty się tu dostał? Myślałam, że zabezpieczyli teren przed naszym przyjazdem. — Głośno myślała Nina.
— Niestety nie wiem jak, ale trzeba zdecydowanie się dowiedzieć — powiedziałem. — Pani Dashner już powiadomiła o tym incydencie, jak się uspokoi mają przyjechać i wyłowić ciało.
— Wiedzą, że Chris tam był? — spytał Ian zaniepokojony.
— Nie, tylko pani Dashner wie — odpowiedziałem.
— To dobrze. — Odetchnął z ulgą.
— Dzwoniłeś do państwa Sheridan? — spytała Nina.
— Tak, będą najszybciej, jak mogą.
— Dlaczego on się jeszcze nie obudził? — zagadnęła Elizabeth.
Odwróciliśmy się w jej stronę.
— Powinien się już obudzić — naciskała.
— Zbadała go pielęgniarka. — Westchnąłem. — Według niej powinien się obudzić w każdej chwili.
Eliza ściągnęła nagle brwi.
— Co się stało? — spytałem zdenerwowany.
Nic nie odpowiedziała. Podeszła do Chrisa i ściągnęła z niego koc. Na jej twarzy malowało się najpierw niedowierzanie, potem przeistoczyło się we wściekłość.
— Elisabeth, czy możesz mi... — zacząłem.
Wciągnąłem gwałtownie powietrze. Już wiem, o co chodzi. Ciało Chrisa pokrywała jakby pajęczyna tyle tylko, że było przezroczysta mieniąca się wszystkimi kolorami. Nina wydała zduszony krzyk i Ian patrzył z rozdziawionymi ustami.
— Obiecały się nie mieszać. — Z trudem zdołała wydusić z siebie Eliz. Cała aż się trzęsła ze złości. — Tak to jest umawiać się z nimi.
— Może to nie one — zasugerowała Nina.
— Taa jasne — odparła Elisabeth. — Każda plaga na tym świecie to ICH wina. — Prawie krzyczała.
— Jak go znalazły? Myślałem, że dobrze go ukryliśmy — powiedział zamyślonym tonem Ian.
— Dla nich to pestka. Zawsze są tam, gdzie ich nie chcą — odparła Eliza.
— Jaki miały w tym cel? — spytał.
— Nie mam pojęcia, ale musiały jakiś mieć — stwierdziła.
Spojrzeli na mnie. Przerywając dyskusję.
— Spotkały się z nim — powiedziałem powoli. — Nie wiemy, co mu powiedziały. — Spojrzałem wszystkim po kolei w oczy. — Jestem pewny, że on już nie wie, co się dzieje, będzie się powoli budził a po dzisiejszym — pokręciłem głową. — Nadeszła chwila...