Zmiana dyrektora szkoły doprowadziła do tego, iż zamierza on połączyć świat ludzi z niezwykłym, a zarazem okrutnym światem wampirów. 16-letni Christopher zostaje zmuszony do przeniesienia się do nowej placówki edukacyjnej, właśnie tam poznaje piękną...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Skup się. Jeszcze raz.
W mroku czekają...
To jest coś, co wychodzi nocą, to akurat jest jasne.
Co chcą dostają.
To niby też.
Okrutne żądne krwi...
Drapieżnik.
Los z nich drwi...
Tego nie bardzo rozumiem.
Z cienia się wyłaniają
od słońca uciekają...
Nie lubią słońca.
Dzieci nocy władcy grozy...
Są jakimiś królami?
Pamiętaj, aby po zmroku
nie zrobić z domu kroku...
Nad tym zastanawiać się nie trzeba.
Ślęczę nad tym od ponad dwóch godzin, a wszystkie moje odpowiedzi były błędne. Co to jest? A może podsunąć tę zagadkę Michaelowi? On zawsze lubił takie łamigłówki. Będę musiał przepisać ją na inną kartkę. A co ja mu powiem? Może coś wymyślę, przecież nie wyznam mu prawdy. Zresztą i tak by mi nie uwierzył tak, jak ostatnio.
***
— Po co ci to? — spytał z zaciekawieniem Michael.
Była przerwa obiadowa w szkole. Siedzieliśmy we trójkę w stołówce i jedliśmy. Co jak co, ale tutaj obiady były o niebo lepsze. Zdecydowaliśmy się z Ianem na kurczaka z frytkami, a Michael jak zwykle wziął jakieś zielsko. Nakładałem właśnie kolejną porcję jedzenia na widelec.
— Am, jakaś głupia praca domowa Lily — odpowiedziałem, przełykając. — Przeprowadzają eksperyment, który ma na celu sprawdzenie inteligencji ble ble ble... nic takiego.
Spodziewałem się tego pytania. Trudno mi było wymyślić jakiś dobry argument, ale może temu da wiarę. Tylko żeby nie drążył tego tematu.
— Eksperyment? I dają go do domu? — Przez cały czas nie odrywał wzroku od rymowanki.
Choć raz mógłby sobie darować. I tak łapie mnie za słówka a jeszcze do tego ta jego podzielna uwaga.
Dałem sobie chwilę na zastanowienie, popijając posiłek sokiem pomarańczowym.
— Nie mam pojęcia, nie dopytywałem. — Wymyśliłem na poczekaniu. — I od razu cię uprzedzam, próbowałem chyba każde zwierzę, jakie istnieje, zaczynając od nietoperza, a kończąc na pampasowcu.
Ian zakrztusił się sokiem.
— Na czym? — spytał rozbawiony, wycierając usta rękawem.
— Takie zwierzę podobne do lisa tylko dłuższe łapy ma — wytłumaczyłem.
— Skąd je wziąłeś? Nie wiedziałem, że interesujesz się zoologią. — Zaczął bujać się na krześle.
— Bardzo śmieszne — odparłem z ironią. — Nie interesuję się zoologią, tylko tak się składa, że usłyszałem to w kabarecie — dodałem. — I żal by było nie spróbować — mruknąłem pod nosem.
— Skąd wiesz, które jest poprawne? — dopytał Michael, odrywając wzrok od kartki.
— Słucham?
— Skąd wiesz, które jest poprawne? — powtórzył tym samym tonem, świdrując mnie wzrokiem.
Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Szok, ale mnie zagiął. Nie mógł sobie darować. Mój plan zdechł, a tak dobrze szło.
— Bo widzisz... — kombinuj. — W internecie... jest taka... — mam! — Specjalna aplikacja, w której się sprawdza, czy dobrze odpowiedziałeś — wybrnąłem.
Wyglądał, jakby chciał coś dodać, ale na szczęście pojawił się Nicolas.
— Cześć, wszystkim — powiedział i przysiadł się do nas. — Mam do ciebie prośbę — zwrócił się do mnie. — Pożyczyłbyś mi notatki z dwóch pierwszych lekcji?
— Jasne. — Wyjąłem zeszyty i mu je podałem.
— Dzięki. — Wstał. — Już nie przeszkadzam.
— Co ty nie przesz... — zacząłem, ale on już się oddalił.
Ależ on jest szybki.
Ulżyło mi, kiedy zadzwonił dzwonek. Zebraliśmy się i udaliśmy pod klasę. Zajmowałem ich rozmową przez cały czas, nie dając odezwać się żadnemu.
— Chris! — zawołała Grace, rzucając mi się na szyję. — Już wróciłeś, tak się cieszę.
Zapomniałem, przecież jej rano nie było, musiała dopiero przyjść. Bardzo dobrze, że przyszła może uda mi się na coś wpaść. Jeszcze trochę mi zostało do końca lekcji.
— Ja również się cieszę — odpowiedziałem, delikatnie odsuwając się od niej.
Weszliśmy do środka. Bardzo lubiłem tę salę. Miała beżowe ściany i białą, marmurową podłogę. Ławki były połączone na stopniach, które prowadziły w górę. Na środku stało biurko nauczyciela. Usiedliśmy najwyżej. Po kilku sekundach wszedł nauczyciel i zaczęła się lekcja.
***
— Cześć, chłopaki! — zawołał Ian, zamykając drzwi od auta, po czym odjechał.
— Ja też się już będę zbierał — powiedział Michael, wsiadając do samochodu. — Postaram się do jutra coś wymyślić. — Uśmiechnął się do mnie słabo.
— Dzięki. Do zobaczenia — odpowiedziałem, odwróciłem się napięcie i poszedłem w stronę swojego auta.
— Chris!!! — zawołał znajomy głos.
Odwróciłem się, był to Nicolas.
— Dobrze, że cię jeszcze złapałem. — Złapał się za bok, ciężko dysząc. — Nie jestem dobrym sprinterem. — Zaśmiał się.
— Znam ten ból — powiedziałem, uśmiechając się.
Sięgnął do torby, wyjmując coś.
— Oddaję. — Wyciągnął rękę z moimi zeszytami. — Jeszcze raz dzięki...
— Nie ma sprawy. — Wziąłem je od niego. — Polecam się na przyszłość — dodałem.
— Zapamiętam.
— Może podwieźć cię? — spytałem, chowając notatki.
— Nie nie trzeba, poradzę sobie — odpowiedział, zaczynając iść w przeciwnym kierunku. — Na razie! — zawołał.
— Na razie — odparłem. — Kurczę.
Jedna z kartek wypadła mi z zeszytu. Dobrze, że wiatru nie było. Podniosłem skrawek papieru.
— Ale wtopa...
Zapomniałem, że na wszelki wypadek napisałem rymowankę jeszcze raz dla siebie, jakbym zgubił tamtą kartkę. Mogłem zrobić zdjęcie, byłoby lepiej. Ciekawe czy czyt... Chwilka co to jest?...