Rozdział 17

3.3K 165 6
                                    

 Siedziałam zniecierpliwiona razem z resztą Cullen'ów, czekając na Alice której widocznie się nie spieszyło. Spędzaliśmy ze sobą trochę czasu i dawne urazy poszły w niepamięć. Ucieszyło mnie to iż moja przyjaźń z wampirami się nie zakończyła, bo naprawdę ich polubiłam. Można by powiedzieć, że wszystko się ułożyło. Słysząc kroki na schodach, przeniosłam na nie wzrok, podnosząc się z kanapy.

— Nareszcie — odparł Edward, ruszając w stronę garażu — Możemy jechać. Zapowiada się kolejny nudny dzień.— powiedział pesymistycznym tonem.

Ruszyliśmy za nim, a ja w myślach dziękowałam za tą nudę. Spokojne życie zaczęło mi bardzo odpowiadać, chciałam się nim nacieszyć, póki mogłam. W końcu nic nie trwa wiecznie. Wyszliśmy z auta, kierując się w stronę jednego z budynków. Jak zwykle wzrok innych skupiał się na nas, jednak każdy z nas zdążył do tego przywyknąć. Po chwili siedziałam z Alice na pierwszej lekcji tego dnia.

 Z końcem drugiej lekcji szliśmy w stronę stołówki usiąść przy naszym stoliku. Szczerze znudzona zaczęłam jeść jabłko, które trzymałam w ręce.

— To jak rodzinko. Polowanko ? — zapytał, z nadzieją Emmett.

— Całe życie nie kręci się wokół jednego Emmett — odpowiedziała Rosalie, przewracając oczami.

— Przypominam, że jesteśmy martwi — mówił Emmett, uśmiechając się szeroko.— A zresztą, cóż mogą robić znudzone wampiry — dodał wesoło.

— Na przykład, cieszyć się samotnością.— odparł Edward, wstając i kierując się w stronę wyjścia.

— A jego co ugryzło ?— spytałam, patrząc na każdego.

— Brak mu miłości— powiedział Emmett, szturchając łokciem Rose. 

— Z pewnością— dodałam rozbawiona, mając w planach również opuścić stołówkę. 

Podniosłam się z krzesła, może nieco za szybko, bo zakręciło mi się w głowie i z powrotem wylądowałam na krześle. 

— Allia, co ci jest ?— spytała, zaniepokojona Alice.

— Nic, w końcu co mogłoby być — próbowałam ją uspokoić, jednak sama nie wiedziałam, co się stało. Zaczęłam odczuwać lekkie zmęczenie, co było dziwne. Istotom takim jak ja, to się nie zdarza.

— Może jednak świeża krew poprawi nastrój — zaproponował Emmett, a ja stwierdziłam, że to nie jest głupi pomysł, chociaż na polowaniu byłam niedawno.

Wstałam tym razem z większą ostrożnością i powoli szłam w stronę wyjścia. Ruszyłam w kierunku lasu, mając po bokach Emmetta i Alice, reszta została, bo mogłoby to się wydać dziwne. Idąc, czułam się osłabiona, jakby coś odbierało mi energię. Pozostawało pytanie co, i dlaczego. 

—  Poczekajcie tu na mnie— oznajmiłam wampirom, wyczuwając woń zwierzęcia.

—  Jesteś pewna ?— spytała Alice.

—  Jasne— odparłam, słabo się uśmiechając i rozpoczynając bieg. Okazało się to złym pomysłem, bo już po chwili zobaczyłam czarne mroczki przed oczami i potknęłam się o coś, upadając na ziemię. Przymknęłam oczy, czując, że odpływam.

***

Pół elf, pół wampir ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz