Rozdział 38

1.8K 84 26
                                    

Lena

-Ładnie tu. -skomentowała Teresa, rozkładając się po pomieszczeniu. 

-Tak. Mama z zawodu była nauczycielką, ale tak naprawdę miała talent do dekorowania. -wyznałam. 

-Rozumiem. Jesteście głodni? -zapytała, brązowo włosa wracając się przy tym do naszej dwójki. 

-Ja podziękuję. Najadłam się podczas podróży. -przyznałam. 

-Ja też jestem najedzony kochanie. -zwrócił się ojciec Cedrika do swojej małżonki. -Może każdy z nas pójdzie się szybko wykąpać i pójdziemy spać? Widzę, że jutro będziemy mieć sporo pracy przed sobą. -zaproponował mężczyzna. 

-Dobry pomysł! -ucieszył się, zmęczony podróżą nastolatek. -Tylko gdzie tu jest łazienka? -zapytał, kierując swoje pytanie do mnie. 

-Są dwie. Jedna ma drzwi w holu, a druga na górze, pierwsze po lewej. -odpowiedziałam.-Tylko nie radzę brać prysznic w tym samym czasie, bo jedna osoba będzie miała ciepłą wodą, a druga lodowatą. -dodałam. 

-Okey więc kto pierwszy? -zapytał Cedrik. 

-Lena, ty, Teresa i ja. -odpowiedział ojciec chłopaka. 

-Dobrze. -odpowiedziała. -Jakby co proszę wołać. -powiedziałam, kierując się do swojego pokoju do walizki, by zabrać z niej potrzebne rzeczy. 

***

-Śpisz? -usłyszałam, nad swoim uchem głos mojego chłopaka, który obejmował mnie od tyłu. 

-Nie mogę jakoś zasnąć. Dziwnie się czuje w tym domu. -przyznałam. 

-Czemu nie jesteś smutna? To znaczy, po przywróceniu mnie do życia stałaś się taka chłodna, ale nie smutna czy szczęśliwa jak dawniej. Zaczynam się bać, że to przeze mnie i już na zawsze taka zostaniesz. -odpowiedział zgodnie z prawdą chłopak. 

-Przepraszam, nie chce, byś tak myślał. -odpowiedziałam. 

-Czemu nich nie opłakujesz? Czemu nie pokazujesz tych najbardziej ludzkich cech? -zapytał z niezrozumieniem. W tej chwili nie wiedziałam co mam takiego odpowiedzieć a fakt, że leżę, do chłopaka plecami uszczęśliwiał mnie niesamowicie. Leżeliśmy na łyżeczkę. Jego silne ramiona, otulały mnie, a ciało dawało przyjemne uczucie ciepła. Po szybkim zbiorze myśli, odpowiedziałam. 

-Oczywiście, że jest mi przykro, smutno i nadal nie mogę w to uwierzyć, ale staram się być silna. Nie mogę pokazać innym, że nie daje sobie rady, bo wtedy on wygra. On chce widzieć mnie zdołowaną, w depresji przy zabrać mnie do siebie. Jestem chłodna, bo nie umiem się cieszyć. Potrzebuje po prostu czasu, na pozbieranie się. -wyznałam. 

-Przepraszam kochanie. -powiedział czule szarooki, całując moje włosy. -Chodź, za mną. -powiedział, nagle podnosząc się z łóżka. 

-Cedrik co ty robisz? Jest druga w nocy. Jutro znaczy, dzisiaj musimy wcześnie wstać. -odpowiedziałam, próbując powstrzymać nagły pomysł bruneta. 

-Chodź. -powiedział, wystawiając do mnie swoją dłoń, następnie zaczynając, mnie za nią ciągnąc w stronę mojego przepięknego balkonu. Zawsze o tej porze roku, balkon pokrywała bujna, biała róża. Ulubiony kwiat mojej mamy...

-Co tutaj robimy? -zapytałam po chwili ciszy. 

-Czytałem kiedyś w mugolskiej książce, że kiedy ktoś umrze odraza się ona w postaci gwiazdy a niebie. Pomyślałem, że jak znajdziemy, trzy gwiazdy koło siebie to będą właśnie oni. -odpowiedział ze skupieniem, wpatrując się w niebo nocą. 

-Kochany jesteś -powiedziałam, wtulając się w chłopaka i również mocno zaczynając się wpatrywać w niebo co osoba obok mnie. Nagle zobaczyłam spadającą gwiazdę. Poprosiłam o niebo dla moich ukochanych oraz szczęśliwe życie u boku Cedrika. Zamknęłam na chwilę oczy i zobaczyłam przed sobą ich twarze, a gdy otworzyłam, oczy z powrotem na niebie pojawiły się trzy gwiazdy koło siebie. -Są piękne -powiedziałam, spoglądając na nie z uśmiechem. 

***

-Uważaj na głowę. -powiedziałam, podczas mojego wchodzenia na strych. Od razu za mną szedł Cedrik, by w razie upadku złapał mnie. Bynajmniej on tak twierdzi.  -O boże... -wydukałam, kiedy zobaczyłam pierwotny stan strychu. Razem z Cedrikiem mam zająć się dzisiaj tym miejscem, kiedy mama chłopaka przejęła władzę nad kuchnią i łazienką, natomiast ojciec bruneta nad garażem, podwórkiem i piwnicą. 

-Trochę tu posiedzimy. -odezwał się chłopak po chwili. 

-Jakoś to ogarniemy. -powiedziałam. -Zaczniemy od tamtej ściany. -wskazałam chłopakowi mówione miejsce. -Ja będę brała wszystkie rzeczy do rąk i po ocenie czy się to przyda, czy też nie podam, to tobie mówiąc przy okazji czy masz to wywalić za okno, czy włożyć do worka. 

-Kochanie, ale ty wiesz, że nic się tam nie zmieści? -zapytał chłopak po ocenieniu wyglądu worka. Rzecz była rozmiarów tornistra szkolnego. Ogólnie mieliśmy dwie sztuki. 

-Kochanie, ale ty wiesz, że istnieje takie coś jak magia? -zapytałam. -Do tego w kropki zapakujemy meble i większe rzeczy, a do tego w paski małe. -stwierdzałam. 

-Dobrze. Powybieraj również takie rzeczy, które przydadzą się nam za jakiś czas. -stwierdził chłopak. 

-Po co? Tylko miejsce zajmą. -stwierdziłam. 

Tak brawo Lena! W worku, który praktycznie nie ma dna, nie zmieszczą się niepotrzebne rzeczy razem z potrzebnymi. Teoretycznie zmieściłby się tam cały świat! Jaka ty czasem potrafisz być irytująca... pomyślałam. 

-Bo kiedyś kochanie zamieszkamy razem na swoim i żeby mieć, już jakąś część dorosłego życia ułatwioną spakuj również te niepotrzebne teraz rzeczy. 

-Czy ty chcesz za niedługo zamieszkać ze mną na swoim? -zapytałam, podnosząc jedną brew do góry.

-Za trzy lata ci odpowiada? -zapytał z rozbawieniem. -Ja już będę miał pracę, a ty skończysz szkołę. -dodał. 

-A oświadczyny planujesz za kolejna dwa lata? -zapytałam, zaczynając się śmiać. 

-Skąd wiedziałaś? -również zapytał, również zaczynając się śmiać. 

-Dobra teraz na poważnie. Zabieramy się do pracy. -stwierdzałam, ściągając, z siebie koszulę zostając w czarnym damskim podkoszulku oraz legginsach. Koszulę, zawiązałam sobie na biodrach. Następnie zrobiłam sobie wysokiego kucyka. Przez cały ten czas czułam intensywne spojrzenie chłopaka obok, który po chwili ściągnął, z siebie swój biały T-shirt pokazując czteropak na brzuchu. 

O cholera, kto włączył ogrzewanie w czerwcu? 

-Zrób zdjęcie starczy na dłużej. -powiedział, chłopak przelotnie całując mnie w usta. 

-Bardzo śmieszne. -powiedziałam, kiedy oprzytomniałam. -To ty nie patrz się tak na mnie, tylko bierz się do pracy. -powiedziałam, uderzając go w ramie.

***

-Rodzice zostawili liścik. -oznajmił szaroki, podając mi karteczkę zapisanego papieru. Wzięłam go od niego, a następnie zaczęłam czytać na głos. 

Pojechaliśmy załatwić papierkową robotę. Spokojnie wzięliśmy eliksiry, na mówienie po polsku. Na szafce zostawiliśmy wam pieniądze na jedzenie. Wrócimy, dość późno nie czekajcie na nas.

Teresa 

-Zamawiamy pizze? -zapytałam chłopaka, po chwili myślenia. 

-Okey. Zamów ty, żeby nie było, że zacznę, mówić po angielsku a kasjerka nie będzie, wiedziała, o co mi chodzi. -oznajmił chłopak. 

-Okey. Roma? -zapytałam, chwytając za telefon stacjonarny. 

-Może być. -opowiedział chłopak, zasiadając na kanapie w salonie. 

🌟🌟🌟🌟🌟
Liczba słów: 1001
Publikacja: 04.07.2019r

☆Patrz to ta Polka!☆Cedrik Diggory☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz