Maraton 5/6
Lena.
-Hej. -powiedziałam, całując swojego chłopaka w policzek.
-Hej słońce. -odpowiedział, przytulając się ze mną na przywitanie. -Wiesz, jaki dziś dzień? -zapytał szczęśliwy.
-14.02? -zapytałam, nie rozumiejąc, o co chodzi brunetowi.
-Naprawdę nie wiesz, co ta data oznacza? -zapytał z rozbawieniem. Nic nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam intensywnie zastanawiać się, co szaroniebieskooki może mieć teraz na myśli. -Kochanie czternastego lutego są walentynki. Święto zakochanych wypada właśnie dziś, a do tego mamy miesięcznice. -oznajmił chłopak, delikatnie składając pocałunek na moich ustach.
Faktycznie! Cholernie zapomniałam! Jak mogłam?!
-Jejciu Cedrik kompletnie wyleciało mi to z głowy. Przez ostatnie zamieszanie związane z drugim zadaniem i szkołą całkowicie zapomniałam o przyjemnościach. Przepraszam. -powiedziałam, kiedy wargi chłopaka odsunęły się od moich. Jestem, totalną idiotką zapominając o takich świętach!
-Spokojnie, nie przejmuj się. Wiem, że dużo teraz dla mnie robisz. Chcesz, żeby poszło mi jak najlepiej, ale postarajmy się dzisiaj, choć, na chwilę zapomnieć o turnieju trójmagicznym. Cieszmy się po prostu sobą. Zaplanowałem już dzisiejszy dzień. Mam nadzieje, że wszystko ci się spodoba. -oznajmił, kładąc swoje dłonie na moją talię. Wpatrywałam się w jego piękne oczy, chcąc jak najwięcej z nich wyciągnąć, ale był zbyt szczęśliwy i podekscytowany.
-Jesteś cudowny. Cieszę się, że cię mam. -powiedziałam, zarzucając swoje dłonie za kark chłopaka, zaczynając intensywnie wpatrywać się w jego oczy.
-Nie słodzić już tak, tylko chodź. -odpowiedział, szybko muskając moje usta swoimi, a następnie ciągnąć w stronę miasteczka, położonego kilka kilometrów od szkoły.
****
-Jutro moglibyśmy iść ponownie do biblioteki. Do zadania pozostało dziesięć dni. -oznajmiłam, międzyczasie popijając swoją ciepłą czekoladę.
-Możemy. -odpowiedział. -Ubrudziłaś, się wiesz? -zapytał z uśmiechem na twarzy.
-Naprawdę? Gdzie? -zapytałam, odstawiając kubek z gorącą cieczą na stolik.
-O tutaj. -powiedział, chłopak, zawisając nad stolikiem, by wytrzeć mojego czekoladowego wąsa. -Planujesz coś po powrocie z hogwartu? -zapytał po chwili.
-Przecież miałam spędzić z tobą cały dzień. -stwierdzałam, przypominając sobie o wcześniejszych słowach chłopaka.
-Wiem. Spokojnie tak będzie, tylko nie chce ci się narzucać. Przecież możesz mieć jakieś plany, o których nie wiem. -odpowiedział, z delikatnym uśmiechem. Cedrik cholernie często się uśmiecha, to trzeba przyznać.
-Moje plany polegają, na tuleniu się do mojego cudownego chłopaka. Najlepiej, aż do wieczora. -stwierdziłam.
-Brawo detektywie. Odgadłaś drugą część randki. -odpowiedział, dokańczając swoją szarlotkę.
-Naprawdę? -zapytałam, nie dowierzając. Przecież powiedziałam to, ot, tak.
-Po kawce pójdziemy do mnie i położymy się na moim wygodnym łóżeczku. Jeśli będziesz chciała, możemy się zdrzemnąć. -zaproponował.
-Cudowny pomysł. -uśmiechnęłam się.
-Za niedługo są twoje urodziny prawda? -zapytał, uważnie przyglądając mi się.
-Dopiero za miesiąc. Do tego czasu mamy jeszcze sporo czasu. -odpowiedziałam, machając lekceważąco ręką.
-Będzie trzeba coś wymyślić. -stwierdził chłopak, posyłając mi swój zniewalający uśmiech.
-Wystarczy, że przeżyjesz turniej trójmagiczny. -stwierdzałam. -Zobacz, jeśli ty będziesz chciał dać mi jakiś prezent, to ja również będę musiała, a twoje urodziny są trzynastego września! Czyli wtedy kiedy ja już będę z powrotem w hogwarcie, a ty zaczniesz studnia. Brunet w przyszłości chciał zostać coś na wzór naszego mogolskiego lekarza. Bardzo ambitne plany. Mam nadzieje, że wszystko mu się uda. Zasługuje na to. Stara się i to po nim widać.
-Taaa będzie trochę ciężko, ale damy radę. Wiek to tylko liczba. Ty zaraz kończysz piętnaście, a ja osiemnaście. Zanim się obejrzymy, będziemy pracować, zarabiać i dbać o rodzinę. To się tak tylko wydaje, że tyle przed nami, ale czas płynie coraz szybciej. -odpowiedział chłopak.
-Masz racje. -odpowiedziałam, chwytając dłonie chłopaka, które znalazły się na stole.
****
-Gotowa? -zapytał chłopak, trzymając swoje dłonie na moich oczach, żebym na pewno niczego nie widziałam.
-Gotowa. -odpowiedziałam. Po chwili mogłam, poczuć jak chłopak otwiera przede mną drzwi do swojej sypialni. Wszedł ze mną do środka. Odsłonił moje oczy, a ja podniosłam powieki. W środku pomieszczenia było naprawdę cudownie. Kwiaty róż i lampki. Jaki z niego romantyk.
-Podoba się? -zapytał brunet tuż przy moim uchu, obejmując mnie od tyłu. Swój podbródek położył na moim ramieniu.
-Oczywiście. -odpowiedziałam. -Nie sądziłam, że z ciebie taki romantyk. -zachichotałam.
-To nic takiego. -odpowiedział. -Mam coś dla ciebie. -oznajmił, puszczając mnie, podchodząc do swojej szafy. Ja w tym czasu usiadłam na mięciutkim łóżku chłopaka. -Proszę. -powiedział, podając mi kilka białych róż i szarawą bluzę. Co on znowu wymyślił?
-Cedrikkkkkk -powiedziałam, rozkładając bluzę.
-Nie ma żadnego Cedrik. No dalej przymierzaj. -rozkazał.
-Yht no dobra. -powiedziałam, wstając z miejsca, a następnie zakładając na siebie szary materiał. Podeszłam do jego gigantycznej szafy, żeby skorzystać z lustra. -Jejku! Ty masz taką samą! -krzyknęłam, szczęśliwa wpatrując się w nasze odbicia.
-Owszem, mam. -odpowiedział, chłopak, całując mnie w czubek głowy. -Zadowolona z prezentu? -zapytał, obejmując mnie od tyłu.
-Oczywiście! -odpowiedziałam od razu. W tej chwili byłam szczęśliwa. Dzięki niemu.
-Idziemy spać? -zapytał po chwili brunet.
-Idziemy. -odpowiedziałam, chichocząc.
🌟🌟🌟🌟🌟
Liczba słów: 765
Publikacja: 08.06.2019r
CZYTASZ
☆Patrz to ta Polka!☆Cedrik Diggory☆
FanficPrzez Czarnego Pana oraz jego zwolenników czarodzieje i czarownice Polskiego pochodzenia zostały całkowicie wymordowane przez swoje niezwykłe umiejętności. Czas uciekał, dni mijały, a w danym kraju nie urodziło się żadne dziecko, które, by miało roz...