Rozdział 34

1.9K 97 27
                                    

Lena

Wychodzę razem z Cedrikiem, na środek przed trybuny, na których siedzą uczniowie z trzech szkół. Trzymamy się za rękę, w sumie jak zawsze. W związku z Cedrikiem jestem już kilka miesięcy, a szczęście i radość, jaką wniósł, chłopak do mojego życia jest niepoliczalna. Brunet puszcza moją dłoń, by móc przytulić się z ojcem. Stoję koło nich i z ręką na sercu mogę stwierdzić, że mój wybranek serca nie jest zbytnio podobny do swojego ojca. Musiał wdać się w matkę. Kiedy mężczyźni kończą ze sobą rozmawiać, wtulam się w klatkę piersiową mojego chłopaka. Brunet obejmuję mnie swoimi bezpiecznymi ramionami, przyciągając mnie do siebie jeszcze bardziej. Cholernie się o niego boje. Boje się tych chorych snów, boje się finału tego turnieju. Poprzedniej nocy nie spałam. Nie mogłam zasnąć. Dobrze, że chociaż umiem się malować. Bez kosmetyków na twarzy wyglądałabym jak zombi. 

-Cedrik obiecaj mi, że przeżyjesz. Obiecaj mi, że wrócisz. Obiecaj mi, że mnie przytulisz, jak tylko wyjdziesz z tego cholernego labiryntu, proszę. -powiedziałam, wtulona w szyję chłopaka. 

-Obiecuje. -odpowiedział, całując mnie w czubek głowy. 

-Proszę, przeżyj. Tam wszystko może się stać. Będziesz w wielkim niebezpieczeństwie. -odpowiedziałam. 

-Przeżyję, zobaczysz, ale gdyby coś nieplanowego się wydarzyło, pamiętaj, że to ciebie pokochałem całym sobą, że to z tobą chciałem mieć wspólną przyszłość. 

-Nie mów w czasie przeszłym tylko teraźniejszym lub przyszłym. Powiedz, że chcesz, a tak się stanie. -powiedziałam z uśmiechem, stając na palcach, zbliżając się do chłopaka twarzy, co za tym idzie do ust. Smakowały zawsze czekoladą. Nie wiem, jak on to robi, ale lubię czekoladę. Cholernie, w szczególnie o smaku Cedrik Diggory. 

-Proszę o ciszę! -przerwał nam dyrektor, przez co musiałam usiąść na swoje miejsce koło Hermiony. Niechętnie ruszyłam w stronę trybun. - Dzisiaj rano profesor Moody ukrył, puchar turnieju gdzieś w labiryncie tylko on zna jego położenie. Ponieważ pan Diggory wraz z panem Potterem zajmują, pierwsze miejsce jako piersi wejdą do labiryntu, potem wejdzie pan Krum a po nim Delacour. Ten, kto pierwszy dotknie, pucharu zwycięży. Nauczyciele będę krążyć wkoło labiryntu, jeśli ktoś z zawodników zechce, się wycofać niech wtedy wystrzeli czerwone iskry ze swojej różdżki. Zawodnicy proszę do mnie szybko. 

***

Cedrik 

-W porządku? -zapytałem, kiedy razem z Harrym złapaliśmy za puchar, który przeniósł nas na jakiś okropny cmentarz. 

-Tak a ty? -zapytał obolały chłopak. 

-Gdzie my jesteśmy? -zapytałem, kompletnie nic nie rozumiejąc. Czy to kolejna część zadania? Ciekawe czy puchar będzie jakąkolwiek podpowiedzią. 

-Już tu kiedyś byłem -oznajmił Harry, ze strachem w głosie? 

-To świstoklik. -powiedziałem, gdy zauważyłem charakterystyczne cechy do takiej rzeczy. -Harry to świstoklik -powiedziałem głośniej.

-Już tu kiedyś byłem w śnie. -wyznał. -Cedrik! Łap z powrotem za puchar no już! -rozkazał czternastolatek. 

-O czym ty mówisz? -zapytałem, niczego nie rozumiejąc. Po mojej odpowiedzi Potter upadł, na ziemie zwijając się z bólu swojej blizny? Boże co dzieje się z tym chłopakiem. Totalnie go nie rozumiem. Nie wiem, jak Lena daje sobie z nim radę. Podszedłem do niego. 

-Harry co ci jest? -zapytałem, kucając przy chłopaku. 

-Łap za ten puchar! -rozkazał. 

-Kim jesteś i czego chcesz?! -zażądałem odpowiedzi od tajemniczej osoby, która pojawiła się kilka metrów od nas. 

-Zabij niepotrzebnego -usłyszałem. Czy to chodzi o mnie? Cholera.

-Avada Kedavra -usłyszałem kogoś innego. 

Potem zauważyłem tylko zielony promień, lecący w moją stronę. Trafił mnie. Śmierć była, o wiele szybsza i spokojniejsza niż mówiono. Nie było po prostu nic oprócz ostatniego najważniejszego wspomnienia. Jej twarz. Uśmiech, brązowe niczym roztopiona czekolada oczy. Kochałem i nadal będę ją kochał. Chciałem jej wiele dać, ale odebrano mi tę możliwość. Cholernie będę, tego żałował, gdziekolwiek trafię. Jeśli będzie to niebo, będę czekał, aż do mnie trafi. Nie ważne czy starsza i pomarszczona. Chce po prostu, by przy mnie była. Chciałbym jej tylko ostatni raz powiedzieć, że tak cholernie ją kocham i przepraszam, za niedotrzymanie obietnicy...

***

Lena.

Są tu! Wygrali! Obydwoje! Nie czekając, na nic więcej poderwałam się z miejsca i do nich podbiegłam. Chciałam jak najszybciej przytulić swojego przyjaciela i pocałować swojego chłopaka.  Docieram do reprezentantów naszej szkoły, nie mogąc, uwierzyć w to, co widzę. To musi, być jakiś chory sen... Nawet nie zauważam, kiedy zalewam się łzami. Mój ukochany nie żyję. To on zginął! Kucam przy nim i chwytam jego zarysowane policzki w swoje malutkie dłonie. 

-Hej Ced, Cedrik proszę, nie zostawiaj mnie teraz samej, proszę, nie rób mi tego! Ja cię kocham nie, zostawiaj mnie, mieliśmy być razem i być szczęścili, proszę, jeśli ty odejdziesz, ja odchodzę wraz z tobą. -powiedziałam, coraz bardziej płacząc -Cedrik proszę, powiedz cokolwiek. Nie odchodź, proszę -pocałowałam, chłopaka co wywołało jakiś wybuch fali energii. Czas jakby zwolniał, a "nasz" pocałunek był jak wyjęty z filmu. Piękny, lecz okrutnie smutny. -Kocham, cię cymbale proszę, zostań ze mną -powiedziałam błagalnie. 

Przytuliłam, się do jeszcze ciepłego chłopaka. Jakiś czas temu w jego żyłach płynęła dobra krew, a teraz? Stoi w miejscu, nie powodując, pracy jego serca. Fleur po zrozumieniu co właśnie się stało, krzyknęła, przez co wiwaty na widowni ustały. Do naszej trójki podbiegł dyrektor i kilku innych nauczycieli, nadal utrzymując od Cedrika odpowiednią odległość. Starszy mężczyzna początkowo próbował odciągnąć Harry'ego, ale również on jak ja nie chciał zostawiać Cedrika. 

-Dumbledore co się stało -zapytał jakiś minister.

-On wrócił, odrodził, się Voldemort wrócił, Cedrik prosił, abym zabrał jego ciało. Nie chciałem go zostawić, nie tam. -powiedział, spoglądając na mnie. Harry również jak ja miał całe podpuchnięte oczy od płaczu. W jakiś stopniu zależało mu na puchonie. 

-Spokojnie, spokojnie Harry, spokojnie wróciliście do domu. Obydwoje -oznajmił dyrektor, obejmując chłopaka od tyłu. 

-Trzeba zabrać, ciało Dumbledore tu jest za dużo ludzi. -powiedział minister. 

-Dajcie przejść. -rozkazał pan Diggory. -To mój syn! To moje dziecko! -krzyknął ojciec chłopaka, klękając obok mnie. Chwycił Cedrika, obejmując go. 

Niespodziewanie wraz z Harrym zostaliśmy odsunięci od ciała mojego zmarłego chłopaka. Poprawka, zabitego. Tak bardzo zaczęłam się wyrywać, że dostałam chyba jakiegoś ataku. Upadłam dość boleśnie na ziemie. Zaczęłam się trząść. Zanim dobiegła do mnie szkolna pielęgniarka, zaczęłam już widzieć tylko ciemność. 

🌟🌟🌟🌟🌟
Liczba słów: 973
Publikacja: 24.06.2019r

☆Patrz to ta Polka!☆Cedrik Diggory☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz