Rozdział 14

2.7K 129 46
                                    

Lena

Poniedziałek, poniedziałek i po poniedziałku. Początek tygodnia, a ja już mam cholernie dosyć. Po tym wszystkim, co musiałam zrobić rano przed lekcjami, by udać się na śniadanie powinnam, dostać medal. Obudziłam się z wielkim bólem głowy, brzucha i pleców. Tak zawitał do mnie okres, ale to nie był powód moich porannych wymiotów, tylko ta zjebana malinka od Malfoy'a, która za nic w świecie nie chce zejść. Uwierzcie mi albo i nie, ale odkąd ją odkryłam na swoim ciele, wymiotuje prawie codziennie. Obrzuca mnie to cholernie, a makijaż lub chociaż szalik dużego zakrycia nie dają. Niestety. Wracając, moje mugolskie tabletki nic mi nie pomagają, a kolejnych nie mogę wsiąść, bo boję się, że przedawkuje. Na szczęście jest już kolacja. Siedzę tak jak co roku, czyli między Fredem a George. Niestety od dłuższego czasu na naszych stołach nie pojawił się ani kawałek jedzenia co oczywiście postanowił wykorzystać nasz kochany dyrektor. Wstał ze swojego miejsca i następnie podszedł, do mównicy gdzie zawsze przemawia i zaczął swoje przemówienie, na co ja położyłam się na stole i zaczęłam powoli zasypiać.

-Chciałbym coś ogłosić, nadchodzącym miesiącach będziemy mieli zaszczyt, uczestniczyć bardzo podniosłym wydarzeniu, które nie miało miejsca od ponad wieku -na chwilę robi przerwę -Więc tego roku w Hogwarcie będzie, mieć miejsce niezwykłe wydarzenie turniej trój magiczny dla tych, co jeszcze nie wiedzą, w tym roku reprezentacji trzech szkół zmagać się będą w trzech konkurencjach. Każdą z szkół reprezentuje jeden uczeń, ale uwaga miejcie na uwagę, że przy tym umierali ludzie, ten turniej nie jest dla bojaźliwych. Dany reprezentant musie mieć ukończone 17 lat. -wtedy zaczęły się procesy -cisza!! Pamiętajcie tylko o tym, że śmiałek ten musi działać sam, ale o tym potem, a teraz powitajcie wraz ze mną urocze damy z Beauxbatons oraz ich dyrektorkę Madam Maksim. -powiedział, dyrektor, po czym odniosłam swoją głowę i zobaczyłam wchodzące do Wielkiej Sali uroczę dziewczyny w różnych latach i zaczęły wykonywać swój układ chyba, bo tak to wyglądało. Po jego zakończeniu Ron wraz z Harrym stali i zaczęli klaskać na stojąco tak samo, jak reszta chłopców. -A oto przyjaciele z dalekich stron powitajmy dumnych synów Durmstrang oraz ich duchowego ojca Igora Karkarowa. -po tym zaczęło się lepsze widowisko niż te, które przedstawiły poprzedniczki chłopaków. Wszystkim aż odpadły szczęki, a kiedy po chwili wyłonił, się Wiktor Krum a obok niego dyrektor ich szkoły zaczęły się szepty, że co on tu robi itp. Po przywitaniu się dyrektorów zaczęła się uczta, na której to cały czas czułam kogoś wzrok. Nie myliłam się, gdyż Hermiona swoim łokciem uderzyłam mnie w mój czuły punkt, czyli w żebra.

-No co? -zapytałam, trzymając się za miejsce. Które teraz mnie bolało.

-Cedrik na ciebie się patrzy i chyba nie zamierza przestać.. -powiedziała, hamując w sobie swój zachwyt.

-Daj spokój Hermiona, ale zobaczyć nie zaszkodzi -powiedziałam, odwracając się i spotkałam wzrok chłopaka na sobie. Po tym obydwoje odwróciliśmy wzrok.

-Proszę o uwagę! Tego z uczniów, który wygra, turniej trój magiczny czeka wieczna chwała, lecz aby tak się stało, uczeń ten musi wykonać trzy zadania, trzy zadania niezwykle trudne zadania w tym roku regulamin turnieju została za ostrzony. Wyjaśni nam to pan z ministerstwa. Kiedy ten facet, którego nikt nie słuchał, bo mówił, dokładnie to samo co nasz dyrektor zakończył, się już wypowiadać Albus ukazał nam czarę ognia, która była jak wielki puchar z niebieskim ogniem. -Oto czara ognia kto chce, wziąć udział ma napisać swoje nazwisko i wrzucić w płomienie czary do czwartkowej nocy. Przemyślcie to dwa razy, bo kiedy czara zdecyduje, nie będzie odwrotu. Uroczyście ogłaszam otwarcie turnieju trój magicznego.

-Mam dość, idę spać. -powiedziałam, wstając ze swojego miejsca, a następnie ruszyłam w stronę wyjścia z wielkiej sali. Wszystkich spojrzenia przeniosły się z dyrektora, na mnie. Świadoma tego faktu, ruszyłam tylko ramionami i nie przestając, szłam dalej.

-Hej poczekaj! Idę z tobą! -krzyknął za mną Fred.

-Fred, ja idę spać. Dzisiaj odpadam. Weź, idź, coś zjedz. Poradzę sobie sama. -oznajmiłam z bólem całego ciała.

-Chce ci pomóc, jeśli coś się stanie, nie wybaczę sobie tego...

-Nic się nie stanę, na prawdę. Nic prawie nie zjadłeś. Wracaj.

-I tak nie byłem głodny. Proszę, pozwól sobie pomóc.

-Okey -odpowiedziałam zrezygnowana.

🌟🌟🌟🌟🌟

Liczba słów: 670 
Publikacja: 03.02.2019r 

Miłego czytania <3 

☆Patrz to ta Polka!☆Cedrik Diggory☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz