Niespodzianka

2.9K 142 21
                                    

Kiedy Ryker zostawił Astrid samą, dziewczyna biła się z myślami. Z jednej strony cieszyła się, że wróci do domu, ale z drugiej żałowała tego co zrobiła. Nie miała pewności, że chłopak od smoków by im pomógł. Jednak nie miała też tej pewności co do obcego mężczyzny. Mimo to statek był na ten moment bardziej kuszącą opcją niż latające gady.

***

Kiedy Czkawka się obudził był rozkojarzony. Nie za bardzo wiedział co się właściwie stało, czuł tylko nieznośny ból brzucha. Myśl, że dziewczyna, w której się kiedyś podkochiwał zdradziła go, nie wiedząc nawet kim jest, nie dawała mu spokoju. Chłopak nerwowo chodził po celi. W jego głowie pływało jeszcze tysiące innych myśli. Jak się z tąd wydostać? Co ze Szczerbatkiem? Co ze smokami z wyspy? Co z... Właśnie, co z przybyszami? To tylko niektóre z jego myśli w tamtej chwili.
Zdenerwowany szatyn podszedł do krat i rozejrzał się. Klatki, wszedzie stały wypełnione smokami klatki. Stwierdził z przerażeniem, że niektóre z gadów są mu dobrze znane. Badawczym wzrokiem zmierzył też kajdany na swoich rękach.
- Jeśli Ryker zaatakował wyspę, zdezorientowane smoki będą łatwym łupem. - mówił do siebie. Za wszelką cenę starał się uspokoić i logicznie pomyśleć. Niestety skrzeki przerażonych smoków nie pomagały. Chłopak nienawidził gdy te zwierzęta znajdowały się w niebezpieczeństwie. Z chęcią rozgromił by każdego, kto im groził. Nawet myśl o rodzinnej Berk przyprawiał go czasem o mdłości. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi. Był pewien, że zaraz stanie oko w oko ze swoim wrogiem, ale zobaczył coś czego się całkowicie nie spodziewał. Do miejsca jego pobytu zbliżała się towarzyszka Astrid. Szczerze mówiąc, nie znał jej. Musiała najwyraźniej przybyć na Berk po jego odlocie. Brunetka zbliżyła się do chłopaka i tak jak gdyby nigdy nic, otworzyła kraty.
- Yyy...- chłopak nie krył zdziwienia z zaistniałej sytuacji.
- Tak, tak, wiem, że to dziwne, podejrzane i po tym co się stało na pewno mi nie zaufasz, ale w sumie nie masz wyjścia. - tłumaczyła, uwalniając jego ręce.
- Ale czemu to robisz? - zapytał podejrzliwie Czkawka.
- Możesz mi nie uwierzyć, ale uznałam, że to co zrobiłam z As było nieodpowiednie, a po za tym słyszałam jak Ryker mówił, że nie ma zamiaru odwieść nas do domu.- odpowiedziała.
- Czyli liczysz, że wam pomogę?
- Nie..., Nie chcę poprostu, żeby ktoś miał przez nas kłopoty, ale może zamiast gadać, uwolnimy te twoje bestie i z tąd zwiejemy, zanim gościu, któremu zwinęłam kluczyki, obudzi się i wezwie posiłki? - zapytała zadowolona z siebie Hether.
- To dobry pomysł, ale to nie będzie takie proste. Nie wszystkie smoki z tąd są moje. Jeśli je tak poprostu wypuścimy narobią rumoru i nas wsypią. W dodatku nie wiem jak daleko jesteśmy od mojej wyspy... Jeśli łowcy wciąż ją okupują, zmęczone lotem smoki nie będą w stanie walczyć. Z łatwością zostaną znów łatwo złapane...- wytłumaczył spokojnie zaskoczonej dziewczynie.
- Więc co robimy ? - zapytała z niepokojem. Chłopak podszedł do klatki z zbiczatrzasłem, otworzył ją i pojednał się natychmiastowo ze smokiem, po czym zwrócił się do dziewczyny.
- Musisz znaleźć swoją przyjaciółkę i wyjść z nią na pokład. Ja ogarnę smoki, żeby wiedziały co robić. - wytłumaczył jej spokojnie. W tej chwili do pomieszczenia wbiegli łowcy. Ich zwarta pozycja nie trwała długo, bo bystry zbiczatrzasł szybko ich powalił.
- Idź po As szybko! - krzyknął do niej otwierając następną klatkę. Brunetka wykonała polecenie.

***Perspektywa Czkawki***
( Ostrzegam pierwszy raz będę pisać z perspektywy bohatera, napiszcie w komentarzu, którą narrację wolicie, ja uznałam, że spróbuję czegoś nowego, tak dla odmiany - dop. autorki)
Szczerze mówiąc, byłem lekko przerażony. Nie do końca zdawałem sobie sprawę co tak właściwie mam zamiar zrobić. Postanowiłem po kolei wypuścić każdego smoka, nawiązując z nim jakiś kontakt. Zacząłem od znajomych pyszczków, z którymi poszło łatwo. Niestety przyszła kolej na gady, które raczej nie miały zamiaru mi tak od razu zaufać. Myśl, że zwierzęta z mojej wyspy znajdują się nie tylko na tym statku nie dodawała otuchy. Byłem już przy ostatnim smoku, kiedy zdałem sobie sprawę z czym mam doczynienia. Nie mogłem trafić lepiej. Ze wszystkich smoków musiałem trafić akurat na paszczogona. Nie miałem przy sobie mojego piekła, więc no cóż, miałem w skrócie spory problem. Gdyby na tym statku znajdował się chociażby Dramilion, ale nie, bo po co... Przekręciłem kluczyk w kłódce i głośno przełknąłem ślinę. Smok opuścił klatkę prawie mnie taranując. Natychmiast zrobił dziurę w łodzi i sobie poleciał. Dopilnowałem, aby każdy smok opuścił statek zanim nas całkowicie zaleje. Wdrapałem się na grzbiet zbiczatrzasła, który wyniósł mnie z łodzi. W panice rozglądałem się za brunetką i jej towarzyszką. Gdy tylko zobaczyłem je na pokładzie statku otoczone przez łowców, poprosiłem mojego tymczasowego wierzchowca o pomoc. Smok posłusznie rozgonił łowców kolcami, a dziewczyny dosiadły się do mnie. Astrid nawet na mnie nie spojrzała.
- Nie tym razem Ryker ! - krzyknąłem w stronę rosłego chłopa, który trzymał w ręku kusze. Zbiczatrzasł rozwalił burtę statku swoim ogniem. Następnie na moją prośbę smok wzbił się w powietrze i przywołał do siebie resztę gadów.

***Perspektywa Astrid***
To było niesamowite. Wszystkie te skrzydlate gady na jego wezwanie zaczęły nas okrążać i na jego polecenie ruszyły do ataku, rujnując statki i uwalniając resztę pobratymców. Do tej pory nie sądziłam, że w ogóle można się dogadać ze smokiem, a teraz widzę coś takiego. Wszystkie te bestie z najróżniejszych gatunków współpracowały ze sobą i... No właśnie i z nim! Jedyne czego mogłam się teraz obawiać to nie był smok, a może był, ale w ludzkiej skórze? Nie zdążyłam się zorientować, kiedy podleciał do nas jakiś smok. Był to chyba śmiertnik zębacz.
- Musicie się przesiąść, zabierze was na moją wyspę, a potem pomyślimy jak odstawić was na Berk.- powiedział stanowczo. - jego głos odbił się w moich uszach. Po pierwsze on chce tu zostać sam ? Po drugie mamy lecieć na smoku same ? Po trzecie skąd wie, że pochodzimy z Berk ? Zwłaszcza ta ostatnia myśl nie dawała mi spokoju. Był tam kiedyś? Czy to ja w roztargnieniu rzuciłam te nazwę i nawet nie pamiętam. Ponagliła więc zmieniliśmy wierzchowca. Od razu pognał w znanym już nam kierunku. Ta bestia leciała z zastraszająco szybkim tempie, ale widoki jakie nam zapewniła, nic już nie wymaże mi z pamięci. Długo debatowałam z Heth na temat tego co tam zaszło. Gadzina nie wyglądała jakby ją to interesowało. Smoczyca w pewnym momencie się zatrzymała i zawisłyśmy w powietrzu. Teraz dostrzegłam, że łowcy wciąż oblegają wyspę. Długo jednak nie musiałyśmy czekać, bo zza chmur wyłoniło się rozmaite stado tych fruwających stworów z chłopakiem dosiadającym zbiczatrzasła na czele. Z rozwalonych statków wydostawały się ocalone smoki i wyskakiwali przerażeni łowcy. Nie zdążyłam się zorientować kiedy szatyn magicznym sposobem znalazł się na swoim najrzadszym smoku... Nocnej Furi. Obserwowałam jak chłopak w charmoni porusza się na tej czarnej besti, nadzorując sytuację i osłaniając smoki. Sam również nie pogardził zaszczytem zatopienia kilku łodzi. Byłam zszokowana, kiedy po wystrzale plazmy, przez czarnego smoka, w powietrze, wszystkie smoki znalazły się zaraz obok niego, po czym rozpierzchły się po całej wyspie. Ten widok wywołał u mnie jednocześnie strach i zaszczyt. Ten młodzieniec spokojnie mógłby zrównać z ziemią każda wyspę jaką zapragnie łącznie z moją Berk. Z drugiej strony nie wyglądał na kogos kto był by wstanie coś takiego zrobić. Omal nie pisnełam, kiedy pojawił się obok na tym swoim podmiocie burzy. Wydawało mi się jakby ten gad prosił go o pieszczoty. Kiedy wylądowaliśmy w jego bazie, od razu znalazł się przy nas.
- Czegoś potrzebujecie? - zapytał ze spokojem. Myślałam że pierwsze co zrobi to obarczy nas, głównie mnie, wina za jego porwanie. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
- Nie dzięki.- starałam się brzmieć naturalnie. Nie do końca mi to wyszło. Zaczęłam czuć się przy nim dziwnie. Znaczy dziwniej niż zwykle. Jego oczy wręcz poraziły mnie gamą pozytywnych uczuć i... Wybaczenia? Zieleń aż z nich tryskała. Wiatr bawił się jego brązowymi włosami, przez co poczułam ciarki. Próbowałam sobie wmówić, że to przez napływ emocji, ale sama siebie nie oszukam. Poczułam coś do niego... I nie miałam pojęcia jak to odkręcić.
- Fajny jest nie? - usłyszałam głos przyjaciółki, gdy chłopak oddalił się by nazbierać drewna. Nie był to głupi pomysł bo zbliżał się mrok.
- Gdyby nie to, że ciągle łazi otoczony przez smoki, może nawet dałoby się go lubić,- odparłam z udawaną obojętnością. Mimo to brunetka zmierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem. Zignorowałam to błądząc spojrzeniem za szatynem. Noun...znałam skądś to słowo. To chyba oznaczało smok, co w zaistniałej sytuacji wcale mnie nie zdziwiło. Kiedy wrócił podał nam po długim patyku.
- Po co nam to? - nie kryłam zaskoczenia.
- Będziemy piec ryby. Chyba, że wolisz surowe.- uśmiechnął się do mnie, rzucając nocnej furi surowego dorsza. Smok natychmiast go połknął. Wzdrygnełam się na widok zębów gada. Przez cały wieczór Noun opowiadał nam niestworzone hostorie o smokach. A ja głupia myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy. Zapewnił nas również, że jutro pomyśli jak nam pomóc. Odprowadził nas do chaty, w której miałyśmy spać i odszedł. Długo nie mogłam zasnąć rozmyślając o tym co się dziś działo.

***Perspektywa Czkawki***
- Byłem na nią zły, byłem wściekły, ale gdy tylko ja zobaczyłem od razu mi przeszło. - wyrzaliłem się mojemu łuskowatemu przyjacielowi. Wszedłem do swojej chaty i usiadłem na łóżku. - To był ciężki dzień co mordko? - zapytał smoka. Odpowiedział mi cichy pomruk i ułożył się na legowisku. - Mam nadziej, że nie wpadną na kolejny głupi pomysł.- dodałem po czym szczerbatek spojrzał na mnie pytająco. Podszedłem do niego, przytuliłem się i tak trochę urwał mi się film. Musiałem być bardzo zmęczony skoro tak szybko odpłynąłem w objęciach przyjaciela.

Na dziś to tyle.
Mam nadzieję że się spodobał.
Za wszelkie błędy przepraszam nie zdążyłam sprawdzić.
Do nexta 💓💓😍😘

Przyjaciel smoków [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz