Ratunek?

1.9K 144 18
                                    

***perspektywa Astrid***
Sven przybiegł do mnie niespodziewanie, prawie wyważając mi drzwi do domu. Bełkotał coś o powierniku demonów o końcu świata i wszechobecnej panice.
Starałam się go uspokoić, choć sama się lekko przeraziłam,  na marne. W końcu zrezygnowany próbą wytłumaczenia mi zagrożenia, złapał mnie za rękę i wyprowadził z domu. Po chwili dołączył do mnie Sączyślin mówiąc coś o karze śmierci, modlitwie o przebaczenie i spaleniu, ale to zignorowałam. On zawsze coś bredził. Kiedy dotarłam na wyznaczone przez nich miejsce zamarłam natychmiast. Dwóch osiłków trzymało za ręce nieprzytomnego chłopaka, jego głowa bezwładnie zwisała na szyi a twarz była zakrwawiona. Zdarli z niego górną część odzieży i chyba nie raz przywalili mu czymś po plecach. Wskazywały na to ślady krwi. Z początku miałam trudność z rozpoznaniem postaci, ale już po kilku sekundach moje serce pękło. Zamarłam. W oczy rzuciła mi się wytatułowana prawie na całej powierzchni pleców, nocna furia, znałam tylko jedną ze sztuczną lotką, ogólnie znałam tylko jedną. Poza tym wszędzie rozpoznała bym te włosy...
- Noun...- wyszeptałam i podbieglam do chłopaka, natychmiast przy nim klękając. Wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni i jakby trochę przestraszeni, a ja kazałam puścić szatyna. Mimo oszołomienia posłuchali i jeździec opadł w moje ramiona.
- To demon! - odezwał się Sączyślin, kiedy kładłam głowę Czkawki na swoich kolanach.
- Rozmawiał ze smokiem.  A potem ten gad go bronił i rzucił się na nas !!! - dodał ktoś z tłumu na potwierdzenie  argumentu mężczyzny.
- To nie powód żeby zbić młodego chłopaka do nieprzytomności!!!- wrzasnęłam oglądając rany. Wyglądały dość powierzchownie, mimo to czułam obawę o jego życie czy zdrowie.
- Ale oni nie zbili go do nieprzytomności. - wypalił Sven. Wszyscy posłali mu mordercze spojrzenie.
- Co mu zrobiliście?! - warknełam do Sączyslina, ale milczał. Spojrzał tylko na swojego syna, który stał nieruchomo wpatrując się w jeźdźca. - Pytam jeszcze raz, co mu zrobiliście?!- ponowiłam pytanie wywiercając wzrokiem dziurę w zebranych.
- Opętał ją, syn demona...- to jedyna odpowiedź jaką usłyszałam, rzucił to ktoś z tłumu. Spojrzałam na Svena który się wzdrygnął.
- To trucizna ze strzałek, to ta nowa broń którą dostaliśmy od tych... łowców... Sączysmark strzelał - odparł prawie natychmiast. Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Myślałam, że zamorduje tego debila. Wytestował nieznany rodzaj broni na człowieku... Noun z jakiegos powodu tu wrócił...a teraz mogłam go stracić na zawszę. Nie miałam pojęcia jak to działa, a gdy usłyszałam od kogo dostała to nasza wyspa, aż się wzdrygnełam.
- Ja... To była tylko jedna... Strzałka...- odparł nerwowo młody Jorgenson
- Gdzie nocna furia kmieciu?! - wyrwało mi się i krzyknęłam w stronę Wandala. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę.
- Jaka nocna furia? - spytali lekko przerażeni i zdruzgotani. Nie zdziwiłam się. W końcu właśnie wymieniłam nazwę jednego z najbardziej niebezpiecznych gatunków smoków na planecie. Miny wikingow jasno dały mi do zrozumienia że nie było z nim Szczerbatka, podczas tego zdarzenia, a to znaczy że na pewno jest gdzieś na wyspie i jeśli zobaczy swojego pana w takim stanie, bez wątpienia puści wioskę z dymem. Co to dla nocnej furii, kilka ludzkich istnień i drewnianych chat. Musiałam szybko coś wymyślić aby go ratować. 
- Sprowadźcie Gothi,- rzekłam - A ty- wskazałam na Sączyslina,- pomożesz mi go zanieść do mojej chaty.
Jorgenson popatrzył na mnie zdziwiony ale grzecznie wykonał polecenie kiedy obdarzyłam go wrogim spojrzeniem.
Już po chwili jeździec leżał w moim łóżku opatrywany przez zawołaną znachorkę.
- To demon! - wmawiał mi ciągle Sączyślin. - Gadał ze smokiem,  a ten go słuchał i bronił, był gotów dla niego zabić! Jeśli my go nie wykończony on wykończy nas za pośrednictwem tych... Besti... - mówił z przerażeniem.
- Sączyslin uspokój się, to nie jest żaden demon, to zwykły chłopak. - odparłam stanowczo, chodź Noun wydawał mi się najbardziej niezwykłą istotą na tej planecie.
- Musimy go zabić.- powiedział stanowczo.
- Nie ma mowy!!! - warknełam.
- Stoick wraca jutro, on zdecyduje, nie ty. - odparł zwycięsko, opuszczając mój dom.
Przecież Wódz na pewno go zabije... On nienawidzi smoków, jak usłyszy że ktoś się z nimi porozumiewa... Zabije własnego syna, przeze mnie. Czułam się winna. Nie wiem do końca czemu, ale czułam. Mogłam powiedzieć wodzu prawdę, ale na pewno by mi nie uwierzył, chyba że rozpozna syna, w co wątpię bo po tylu latach walki z smoczym ogniem, ma już kiepski wzrok, a chłopak nieźle wydoroślał. Ja miałam problem z rozpoznaniem go, świtało mi z tyłu głowy że znam tą twarz, ale nie mogłam przypomnieć sobie z kąd. Zawsze można mieć nadzieję, że rodzić mimo wszystko pozna dziecko... Usiadłam przy posłaniu szatyna i złapałam chłopaka za rękę.
- Tak strasznie przepraszam. - zdążyłam wyszeptać za nim ogarnęło mnie potężne uczucie zmęczenia. W końcu nie mogłam zasnąć przez noc, a teraz uderzyło to we mnie dwukrotnie, odpłynęłam więc szybko w krainę Morfeusza.

Czerń, wszechobecna śmierć.
Krzyki wrzaski błagania o litość.
Na nic.
Czarna smukła bestia leciała zgrabnie między domami szukając swojej własności. Swojego człowieka, jeźdźca, przyjaciela.
Gdy tylko go nie dotrzegła obracała wszystko w proch.
Zwęglone ciała, palące się szczątki.
Nikt nie był w stanie go powstrzymać.
Bestia coś straciła i mści się krwawo na wszystkim co żyje.
Zielone błuszczące ślepia wyłaniajce się z mroku.
To ostatni widok w życiu wielu istot.
Nie ma ratunku, nie ma odwrotu.
Jedyny kto mógł to powstrzymać,
NIE ŻYJE.

Poderwałam się ze stłumionym krzykiem do siadu. Zdusilam go by nie obudzić Czkawki, ale on nie spał. Wbiłam wzrok w zielonookiego, który wiercił się na łóżku i jąkał coś. W pewnym momencie usłyszałam to...
- Szczerbatek!!! Błagam, nie pozwól żeby skrzywdzili Szczerbatka!!! to wszystko co mam...- wydukał i chyba znowu zemdlał.
Moje serce właśnie się rozpadło i roztrzaskało na milion kawałków o podłogę.
- Nie pozwolę. - powiedziałam całując jego dłoń... Moją misją od teraz była ochrona tego gada. Nie znosiłam go, ale widząc jak jest ważny dla szatyna nie mogłam dać go skrzywdzić...

To by było na tyle w tym rozdziale.
Mam nadzieję że wam się spodobał 😘
Do nexta kochani 💓💓💓

Przyjaciel smoków [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz