*** Perspektywa Czkawki***
Lekko i niepewnie uchyliłem wrota do twierdzy. Wiele się tu nie zmieniło, ten sam kominek, ten sam stół... drewniane deski stały się ciut bardziej zielone. Wszedłem powoli, bacznie się rozglądając. Szczerbatek od razu minął mnie i podszedł do ogniska, by ułożyć tam, swoje zmęczone ostatnimi wydarzeniami, cielsko. Popatrzyłem na niego ze zrozumieniem i ruszyłem w stronę siedzących przy palenisku ludzi.
- Czy, ja mógłbym...- zacząłem niepewnie stawając za nimi, ale szybko mi przerwano.
- Pewnie chciałbyś jakąś koszulę... Powinieneś znaleźć coś dobrego u góry, w drugim pokoju na lewo.- powiedział do mnie rudowłosy, zmuszając się do uśmiechu. Wydawał się zamyślony i bacznie rejestrował każdy skrawek mojego ciała. Każdy tatuaż ( miałem dwa, jeden na prawej ręce i jeden na plecach) i każdą widoczną bliznę i ranę ( trochę ich było zwłaszcza po spotkaniu wandali).
Uśmiechnąłem się niepewnie i skierowałem ku wyższemu piętru. Szybko odnalazłem wzrokiem swój stary pokój. Nie mogłem oprzeć się pokusie wejścia do środka. Był nie tknięty. Wyglądał dokładnie tak jak go zostawiłem. Zdziwiło mnie to nieco. Naprawdę nikt tu nie wchodził? Nie szukał śladów... Nie mogłem oprzeć się narastającej ciekawości, więc szedłem dalej. Myliłem się. Dopiero teraz zobaczyłem, że moje stare biurko było w kompletnej ruinie. Wszystko co zostawiłem było rozrzucone po podłodze. Na blacie mojego dawnego stanowiska pracy, był rysunek przyszpilony sztyletem do drewna. Przedstawiał on... Nocną Furię. Jeden z moich pierwszych jej rysunków. Odruchowo zadrżałem. Mój mózg szybko zanalizował sytuację w jakiej się znalazłem. Muszę stąd się jak najszybciej wynieść, jeśli tacie nie puszczą nerwy, to w końcu jakiś przypadkowy wiking skrzywdzi Szczerbatka... Tego sobie nie wybaczę. A po za tym, nie długo zaczną pytać, być dociekliwi, analizować mnie tak jak ojciec, nawet bardziej, a to dla mnie bardzo nie komfortowe... Wyszedłem z pomieszczenia, cichutko zamykając za sobą drzwi. Po policzku spłynęła samotna łza. Sam do końca nie wiem dlaczego. Udałem się do miejsca jakie wskazał mi Stoick. Był to niewielki pokoik z łóżkiem i szafką. Otworzyłem szufladę, pogrzebałem chwilę, znalazłem czerwoną koszule mniej więcej w moim rozmiarze, może trochę za dużą. Po co mu te rzeczy? Przecież to na niego za małe... Wziąłem głęboki wdech i zszedłem w końcu na dół.
- Może jesteś głodny? - spytał Stoick.
- Nie, - odpowiedziałem pewnie siadając obok nich. Zciągnąłem bandaż z głowy, więc na blat spadło kilka kropel krwi. Otarłem to ręką i spojrzałem na nich. Mieli przejęte miny.
- Nic mi nie będzie. - powiedziałem zanim zdążyli zapytać czy wszystko gra.
- To...- zaczął niepewnie wódz wandali.
- Prześpię się i wracam do siebie.- dokończyłem za niego. Nie chcę żeby robił sobie złudnych nadziei, że zostanę czy coś.
Posmutniał.
- Wiesz, że możesz zostać? Jesteś moim synem, Czkawka...- odparł. Spojrzałem ze smutkiem na drzemiącego Szczerbatka, który przewrócił się na drugi bok i nałożył ogon na pysk. Chyba tata to zauważył bo kontynuował. - on też może zostać. - wskazał na smoka.
- Zastanowię się. - rzekłem, aby nie drążyć tematu. Jeszcze mnie do końca nie pogięło żeby mu powiedzieć iż nie mogę zostać bo gdzieś tam mam wyspę pełną smoków które mnie potrzebują i ja potrzebuję ich.
Od tamtej chwili trwaliśmy w milczeniu. Nikt nie ważył się odezwać. Ciszę przerywały tylko pomrukiwania śpiącego Szczerbatka. W pewnej chwili drzwi do twierdzy otworzyły się i do środka wszedł młody mężczyzna.
Był wysoki i szczupły, ale umięśniony. Odziany w futro z niedźwiedziej skóry. Włosy miał jasne i krótkie, zaczesane na bok, wygolone po bokach. Mała blizna zdobiła jego policzek. Nawet wiem kto mu ją zrobił. Podniosłem się gwałtownie z miejsca. Mordka również podniósł się, zaskoczony moim zachowaniem natychmiast odpędził resztki snu. Chłopak wbił we mnie ze strachem i niechęcią swoje ciemno brązowe oczy.
- Przyjaciel smoków...- powiedział. Jego głos był ochrypły i lekko drwiący. Stanąłem pewniej a nocna furia zaraz znalazła się obok mnie.
- Co tu robisz? - spytałem zły, gładząc uspokajająco łuski smoka.
- Wy się znacie? - spytał zirytowany sytuacją wódz.
- Owszem tato...- to był jego głos.. nie mój.. on powiedział do niego tato? Stąd te ubrania w jego domu...z tąd zadbany i świeży mały pokoik... Mój ojciec zaprosił sobie do domu łowcę nagród...
- Tato? - spytałem speszony.
- Znalazłem go kiedy zniknąłeś, nie mogłem go nie przygarnąć. Po części dzięki niemu odzyskałem rodzicielstwo - odpowiedział mój ojciec, ze sobie tylko znanym spokojem.
- A on kim jest ? - zapytał blondyn. Jakby nie wiedział...
- Lars...to mój zaginiony syn...Czkawka. - odparł.
Ciemnooki spojrzał na mnie zbity z tropu. Teraz już wiedziałem, że im prędzej zniknę tym lepiej. Jego wzrok sugerował to samo.
- To ja już ten... Pójdę, muszę odpocząć...- powiedziałem. - Będę spał u Astrid- dodałem za nim rudowłosy spytał mnie gdzie będę nocować. Blondynka popatrzyła na mnie przez chwilę zdziwiona, po czym podeszła do mnie spokojnie.
- Chodźmy...- powiedziała tak delikatnie, że aż pierwszy raz zrobiło mi się smutno, iż będę musiał odejść. Wymieniłem wrogie spojrzenie z Larsem i poszedłem za blondynką. Nocna furia warkneła wrogo na blondyna i pobiegła za mną.
***Kilka chwil później byliśmy już u As. Dziewczyna zrobiła mi miejsce u siebie, ale ja zdecydowałem, że będę spał na kanapie w salonie. Nie będę jej zajmować łóżka i tak zaraz mnie tu nie będzie.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytała tym swoim anielskim głosikiem.
- Nie, dziękuję. - powiedziałem pośpiesznie, drapiąc się po karku. Uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową. Kiedy dziewczyna poszła już na górę, sprawdziłem zawartość toreb przy siodle smoka.
- Na powrót powinno wystarczyć, najwyżej złapiemy coś po drodze. - wyszeptałem do przyjaciela, przeglądając lekko poturbowane rzeczy.***Perspektywa Astrid***
W środku nocy obudził mnie jakiś szmer dochodzący z dołu. Wygramoliłam się z łóżka i zakładając na nogi kapcie ruszyłam w stronę parteru. Gdyby nie to, że na dole spał On... Pewnie nawet nie ruszyła bym się z miejsca, słysząc jakikolwiek hałas. Coś jednak podpowiedziało mi w głębi serca, że jeśli nie zareaguje,to coś stracę. Stanęłam na schodach jak wryta gdy dojrzałam jak Czkawka dosiada smoka.
- A więc nawet się nie pożegnasz...- powiedziałam z wyrzutem, chamując łzy. Co on ze mną robi... Idiota. Odwrócił się w moją stronę. Był zaskoczony i lekko przestraszony.
- To nie tak Astrid ...ja ...- zaczął. Jego głos zazwyczaj sprawiał, że miękły mi nogi. Ale nie tym razem. Za bardzo bałam się, że znów go stracę.
- To przez Larsa? Przez wikingów? Ja rozumiem, że źle cię potraktowali ale...- nie dokończyłam bo podszedł do mnie i mocno przytulił do siebie. Myślałam że zaraz zemdleje. Był taki...inny... Jego obecność wręcz paraliżowała moje zmysły. Czułam się bezpiecznie, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Mój umysł szalał, a ja nie byłam w stanie określić o co chodzi. Niespodziewanie zbliżył swoje usta do moich ust. Zadrżałam. Patrzył na mnie tymi swoimi zielonymi ślepiami, chyba czekając na pozwolenie. Nie umiałam odmówić tym wspaniałym oczom. Pocałował mnie lekko, nie wystarczyło mi to. Poczułam przypływ adrenaliny, przyciągnełam go do siebie i przedłużyłam pocałunek. Był taki delikatny i czuły. Miałam wrażenie, że Czkawka jest lekko, nie wiem jak to ująć, wystraszony? Tak jakby bał się zajść za daleko.
- Dlaczego wróciłeś? - spytałam kiedy już oderwaliśmy się od siebie... - Czemu wróciłeś skoro teraz uciekasz? - powtórzyłam pytanie z żalem. Noun oddalił się ode mnie. Podszedł do drzwi, otworzył je i wsiadł na smoka.
- Czemu?! - krzyknęłam nie bacząc na to że w domu są rodzice i śpią.
- Chciałem tylko jeszcze raz cię zobaczyć, dotknąć, poczuć... - wyszeptał dając jednocześnie znak swojemu gadowi. Ten wybiegł z domu i rozpostarł skrzydła. Pobiegłam za nimi.
- Wrócę do ciebie, kiedy nadejdzie kres mojej podróży, nie wypatruj i nie czekaj, bo może on nie nadejść, powiedz ojcu, żeby mnie nie szukał i uważał na siebie. - rzekł po czym poklepał wierzchowca. Ten odleciał, zabierając na grzbiecie, moją miłość daleko w przestworza.
Chciał mnie zobaczyć ? Ale czemu? Co tu się właśnie stało? Upadłam na kolana. Poczułam pod sobą chłodny piasek.
- Niech bogowie cię prowadzą jeźdzcu smoków... I przyprowadzą kiedyś spowrotem do moich bram...- Wyszeptałam, a moje słowa szybko porwał wiatr i uniósł gdzieś daleko.Hej, w tym rozdziale to by było na tyle. Mam nadzieję że wam się spodobał.
Od tego rozdziału chciałabym jako dodatek dodawać swój rysunek, zamiast gotowego zdjęcia. Co wy na to? Tu już jest rysunek zamiast zdjęcia 😊
CZYTASZ
Przyjaciel smoków [Zawieszone]
FanfictionCo by było gdyby Czkawka jednak uciekł z Berk? Gdyby postanowił wieść samotne życie wśród smoków ? Dowiesz się czytając to opowiadanie ;)