Rozdział 18

565 26 2
                                    

Zostawiłam chłopaka w pracy a sama udałam się do szkoły,musiałam chyba jakoś wytłumaczyć dlaczego nie myli mnie aż tyle czasu.

Ogólnie nie wiec czy opłaca mi się tam iść ,została jeszcze godzina ich lekcji a jak wiem dyrektor wychodzi zawsze wcześnie.

Zostawię to na jutro albo na poniedziałek. Przecież chce przeżyć cudowną chwile z Barrym.

Zarezerwowałam stolik dla nas w restauracji. Potem zabiorę go do domu i obejrzymy film ,tak jak w romantycznych filmach.

Na samą myśl zrobiło mi się cieplutko.

Kiedy weszłam do domu usłyszałam ten sam głos co wcześniej.
Matko, możesz je zabrać ?

-O, witaj Cheer,jak w szkole?-Zapytała Hanna wyciągając z piekarnika zapewne lazanię.

-Nie byłam w niej.-Powiedziałam idąc do swojego pokoju.

Po co mam z nią romawiac ,nie mam takiego nakazu, mam ją tylko szanować dla taty.

Usiadłam przy szafie i zaczęłam szukać jakiejś sukienki na wieczór.
Nie miałam pomyslu, czy czerwona albo czarna.

Moje przemyślenia przerwała kobieta wchodząca do mojego pokoju,bez pukania.

-Kochana, dlaczego nie byłaś w szkole?

-Nie musze ci się tłumaczyć.

Powiedziałam i od razu tego pożałowałam.  Przecież ona nic mi nie zrobiła.

-Przepraszam.-Powiedziałam od razu.

-Nic się nie stało ,rozumiem twoje zachowanie.-Usiadła na łóżku i obserwowała co robię.

-Szukam sukienki na wieczór.-Uśmiechnęłam się wyciągając czarną i do tego długą.

-Kolacja z Barrym?-Zagwizdała co spowodowało ,że zaczęłam ją powoli lubić.

-Tak, ma być wyjątkowa.-Powiedziałam to ogólnie sama do siebie.

Nie chce aby coś się stało w trakcie naszej randki. Dawno nie byłam z nim nigdzie sam na sam. A to chyba jest najważniejsze.

-Będzie ślicznie na tobie wyglądać ,miłej zabawy.

Wyszła z pokoju. Ubrałam się aby zobaczyć jak lezy. Zgadzało się wszystko. Teraz tylko czekać aż nadejdzie ta godzina aby już wyjść.

Poszłam pod prysznic. Energia cała mnie rozpierała.  Chcę dziś zrobić coś poważnego. Narazie sama się z tym nie oswoiłam jeszcze. Bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego.

BARRY

-Cisco ,gdzie on dokładnie jest?

-Bluszcz jest sto metrów od ciebie.

Dziś przytrafił mi się człowiek ,którego ręce są. .bluszczem.
Chyba bardziej jak roślinka men. Nie wiem jak mogę go nazwać ,od tego jest Cisco. Jak jest Bluszcz to niech tak będzie.

-Flash....czego robaczku chcesz?-Złoczyńca powrócił do poprzedniej postaci.

-Poddaj się ,nie możesz niszczyć Central City.

CHEER

Czy też tak ktoś miał ,że siedział w sukience dwie godziny na chłopaka ?
Nie? Ja tam mam. Teraz właśnie.

Przecież Barry mógł napisać ,że go nie będzie. A jak coś mu się stało ?

Było już naprawdę późno a ja dalej siedziałam z nadzieją ,że będzie.
Tym razem nie byłam smutna a wkurzona.
Zdjęłam sukienkę ,byłam w samej bieliźnie.

Nie będę na niej czekać jak na zbawienie. Niech tylko się pojawi, to obiecuje...

Nie dokończyłam swoich myśli gdyż właśnie osoba będąca jej źródłem pojawiła się przede mną.

Było niezręcznie. Ja w bieliźnie ,prawie naga.

-Dlaczego nie przyszedłeś ?

Zapytałam zakrywajać się kocem z łóżka.

-Flash ,wybacz ...

Odwróciłam się aby nie pokazywać mu ,że mega się zawstydziłam.
Złapał mnie za dłoń gdzie całe moje okrycie upadło.

Złapał mnie za biodra i przybliżył do siebie na tyle ,że stykalismy się nosami.

-Kocham cie bardzo.-Wyszeptał i zaczął całować moje usta.
Powoli nie przerywając czynności ,znaleźliśmy się na łóżku.

Może kolacja to nic?
Tak jest łatwiej.

Usiadł na mnie i zaczął całować moją szyję ,obojczyk a kiedy zmierzał do piersi do pokoju jak opentana wbiegła Franky.

-O matko!-Zakryła oczy.

Co za dziewczyna!Czy ona nie ma swojego życia?!
Ubrałam koc i byłam strasznie zdenerwowana. Spojrzawszy na Barrego mogłam stwierdzić to samo ale on jak to on rzadko co chowa urazę.

-Czego chcesz?-Warknęłam do niej.

-Myślałam ,że ktoś się włamał do domu, nie widziałam jak Barryś wchodzi.

Spojrzałam na niego z podniesioną brwią.

-Barryś? -Powiedziałam to słowo ponownie.

-Mniejsza, już wiesz ,że to on ,dlatego proszę cię abyś wyszła z mojego pokoju.

Dziewczyna niby ze smutną twarzą wyszła z pomieszczenia.

-Cheer, nie musiałaś tak chamsko.-Skomentował Barry.

-No nie przesadzaj ,mogła zapukać.

Czułam ,że zaraz będzie niezła kłótnia.

-Bała się o ciebie,skąd miała wiedzieć ,że jestem?

-No właśnie Barryś, skąd mogła wiedzieć ,ja nawet nie wiedziałam ,bo nie napiszesz nawet głupiego smsa!

-Myślisz ,że mam czas na pisanie wiadomości gdy walczę o bezpieczeństwo ?

-Może mi akurat się coś działo ? Skąd wiesz ?

-Praca jest ważniejsza niż jakaś nie wychowana dziewczyna.

Po zdaniu Barrego uderzyłam go w policzek.
Łzy zaczęły powoli spływać mi po policzkach.

-Wyjdź.

-Cheer..

-Wyjdź !

-Przepraszam..

-Wypierdalaj!

Po tym byłam tylko ja sama w pokoju.
Jak on mógł tak powiedzieć ? Nie jestem dla niego ważna ? Jestem nie wychowana ? Bo co bo jakaś inna laska udawała bezbronną?

To przez nią się z nim pokłóciłam.
Coś myślę ,że jednak pójdę do tej szkoły.

BARRY

Nie mogłem dłużej wytrzymać ,źle zrobiłem mówiąc takie rzeczy. To przez prace, za dużo się strsuję a potem zwalam wszystko na Cheer.

Wróciłem do domu.
Nie chciałem rozmawiać z nikim z domowników ,dlatego wbiegłem do swojego pokoju tak aby nikt nie zauważył.

Musze coś zrobić aby uspokoić nasz konflikt. Może poprostu wymyślę jakąś kolacje ?

Flash-Nowa przygoda//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz