Rozdział 34

320 17 11
                                    

CHEER

Oboje doświadczyliśmy wiele złego. Przeszliśmy to razem a dziecko ,połączyło nas jeszcze mocniej. Czułam się silniejsza z dnia na dzień a Barry? Zmienił się. Mimo pracy i drugiego życia, nie odstępował mnie na krok. Dbał o matkę swojego dziecka i czasami nawet nie miałam chwili aby spotkać się z przyjaciółmi.

Początkowo wszystko postępowało jak w normalnej ciąży. Z czasem brzuch rósł a ja wariowałam. Miałam wahania nastoju a nasz dom czasami przypominał meline. Nie kontrolowałam mocy i bałam się, że komuś zrobię krzywdę.

Dlatego zostawałam w domu. Cisco odwiedzał mnie i badał codzień.
Dziecko coraz szybciej rosło a ja nie dawałam rady. Nie było jak wcześniej.

-Cheer? Jak się dziś czujemy?-Zapytał pseudo doktor.

-Jak ostatnio.-Odparłam siedząc na sofie.

Było mi trudno się poruszać ze względu na wielką kulę.
Po rutynowych wynikach itp. do domu wrócił Barry.

Przywitał się ze swoim kolegą. Mimo tego, że Allen proponował czarnowłosemu kawe, ten odmówił.

Kiedy zostaliśmy sami, chłopak usiadł obok mnie i czule objął.

-Mówiłem ci jak bardzo Cię kocham?-Pochylił się by skraść mi całusa.

-Codzień, rano i co chwilę gdy jesteś przy mnie.

Uśmiechnęłam się. Kiedy byłam w jego obecności czułam się bezpieczna. Wiem, że nie pozwoli aby coś mi się stało. Od zawsze tak było.

Cisco zdradził mi już płeć. Ciekawa jestem reakcji Barrego.

-Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku. -Gładził kciukiem moją dłoń.

Uwielbiałam to. Był czuły i namiętny. Nigdy nie spotkałabym kogoś w choć odrobinę podobnego do mojego ukochanego.

-To chłopiec. -Odparłam zabierając jego dłoń i kładąc na moim brzuchu.

Na jego twarzy pojawił się zachwyt. Zapewne wyobrażał sobie małego Allena biegającego na podwórzu.

Zaśmiałam się.

-Dziewczynka Barry, to dziewczynka.

Przymknął oczy i przyłożył głowę do dziecka. Wsłuchiwał się w rytm bicia jej  malutkiego serduszka. Ja także je słyszałam i czułam w środku jak się cieszy.

Małej nigdy nic nie zabraknie. Wychowam ją na porządną kobietę. Przede wszystkim ochronię ją przed niebezpieczeństwem jakie może jej grozić.

-Myślałaś już nad imieniem?-Zapytał a ja się zdziwiłam.

On potrafi chyba czytać mi w myślach. To nie pojęte, że tak szybko mnie przewiduje.

-Tak, Becca.

-Dlaczego akurat takie?

-B jak Barry, będzie silna i inteligenta a C w środku to Cheer.

-Będzie piękna, urocza, zabawna i najważniejsze, taka jak matka.

Hormony sprawiły, że z moich oczu zaczęły spływać łzy. Od razu zostałam ciepło wtulona w ciało chłopaka.

-Spokojnie Cheer, wszystko bedzie w porządku.

******MIESIĄC PÓŹNIEJ

BARRY

Cisco dał mi znać, że Cheer rodzi. Szybko pojawiłem się w Star Labs. Nie mogłem przegapić narodzin mojej córki.

Kiedy przybyłem na miejsce ,moje wyobrażenia o porodach się zmieniły.
Wszędzie wiał wiatr, kartki i inne rzeczy latały w powietrzu. Pobiegłem do leżącej na łóżku Cheer i załapałem ją za rękę.

Krzyczała i chyba pierwszy raz poczułem, że łamie mi kości.
Chciałem przekazać jej w jakiś sposób ciepło. Dziecko urodzi się w szóstym miesiącu a to nie brzmi kolorowo.

Jednak to niest zwyczajny dzieciak. Rosła szybko ,z dnia na dzień. W środku cieszyłem się, że będzie niedługo po sprawie.

W końcu ją ujrzałem. Płakała głośno a mi poleciały łzy szczęścia. Widzieć własną pociechę człowiek doświadcza czegoś nie do opisania.
Jako pierwsza w swoje dłonie wzięła je Cheer.

Uśmiechała się zmęczona do małej Beccke. Spojrzała potem na mnie a chwile potem malutka była już przy mnie. Taka malutka, poczułem strach, że mogę coś zrobić nie tak. Jednak obecność mojej ukochanej sprawiła, że znalazłem odwagę.

Cheer patrzyła na nas z usmiechem na twarzy. Beccka musiała przejść badania ,dlatego oddałem ją w ręce lekarzy.

Kiedy ponownie popatrzyłem na dziewczynę, ta leżała tak samo. Nagle w moje serce trafiła strzała. Nie amora a raczej taka, przekuwająca moje życie.

-Cheer!-Krzyknąłem do niej ale nie było żadnej reakcji.

Nie ruszała się. Zacząłem lekko ją potrząsać. W gamtym momencie zmarłem gdy z monitora pikanie przerodziło się w jeden długi dźwięk.

Pomoc nadeszła szybko, ja jednak mogłem patrzeć na wszystko zza szyby.
Zebrało się przy niej wiele ludzi. Sytuacja chyba wymykała się im spod kontroli.

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Hej hej!

Wybaczcie mi brak rozdziału. Nie mogłam znaleźć czasu na napisanie go. Jednak powoli ale powoli wracam.

Jezeli sie spodobalo, zostaw gwiazdkę  i komentarz .

Dziekuje! 🧡💜

Flash-Nowa przygoda//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz