Rozdział 19

493 27 0
                                    

Chciałam zapaść się pod ziemię gdy usłyszałam moje imię z końca korytarza. Zamknęłam szafkę i poszłam jak najdalej.

-Cheer, poczekaj.-Dylan złapał mnie z ramię.

Od razu się wyrwałam i nie patrząc na niego zapytałam wprost:

-Czego ty ode mnie chcesz?-Nie patrzyłam nawet na niego.

-Musimy porozmawiać ,i to na serio jest poważne.

BARRY

Poszedłem do Cheer z kwiatami aby chodź złagodzić lekko naszą relacje.
Zapukałem w drzwi jak na chłopaka przystoi i czekałem na otwarcie.

-O Hej Barryś!-Pisnęła Franky.

-Zastałem Cheer?

-Wybacz ale poszła do szkoły, dobrze ,że jesteś -Wciągnęła mnie dosłownie do środka domu.-Nie wiem jak mam to naprawić.

Podeszlismy do telewizora ,który jak najwyraźniej był odłączony od prądu.

-Co się stało ?-Zapytałem dziewczyny.

-Nie wiem, chciałam go włączyć ale nie działa.

Chciała pokazać mi jak wciska przycisk ON a do tego mocno się wypięła. Chyba specjalnie to zrobiła.

-Franky, trzeba tylko go podłączyć do prądu.-Zrobiłem to i włączyłem pudło.

-O matko! Dziękuję Barryś!- Krzyknęła i mocno mnie objęła.

Wtedy weszła do środka Cheer.
Poczułem się bardzo ale to bardzo dziwnie. Od razu odszedłem od Franky i podszedłem do mojej dziewczyny.

-Barry? Widzę ,że już się polubiliście z Franky.-Widziałem to,była wkurzona na maksa.

-Przyszedłem do ciebie,proszę.-Podałem jej kwiaty.

CHEER

Nie powiem bo na początku myślałam ,że serio one były dla tej suki. Jednak jej twarz gdy ją puszczał i szedł do mnie ,sprawiła ze automatycznie wybaczyłam Barremu.
Kobiety tak mają xD

-Chodźmy do mnie ,musimy porozmawiać.

-Do potem Barryś!

Wywróciłam oczami tylko jak to usłyszałam.

Udaliśmy się do mojej sypialni na górze. Rzuciłam gdzieś w kąt torbę i usiadłam na łóżku.

-Przepraszam.-Powiedziałam na początek.

Chłopak kucnął przede mną.

-To ja przepraszam,na ciebie wywarłem całe swoje emocje a nie powinienem.Wybaczysz?

Pocałowałam go.

-To znaczy tak.

Zaśmiał się i usiadł obok mnie.
Ne wiedziałam jak mam zacząć rozmowę o Dylanie.

-Barry, dziś w szkole Dylan chciał ze mną rozmawiać ,zaczął przepraszać mnie i mówić jaki z niego dupek i takie tam.

-Wybaczyłaś mu?

-Nie do końca ,za dużo krzywdy mi wyrządził. Potem powiedział mi ,że jego rodzice także zniknęli a on został sam.

-Wzięło cie poczucie winy...

-Tak,każdy się zmienia a ta cała sytuacja zdarzyła się dawno temu.

Wiedziałam ,że nie zaufam swojemu byłemu tak jak kiedyś ale dlaczego nie mogłabym z nim rozmawiać ?

-To twoja decyzja a ja jako twój chłopak będę cię wspierał mimo wszystko.

Pocałował mnie namiętnie. Nie przerywalismy ,robiliśmy to dalej.
Potem wstał i wziął mnie na ręce.
Nie sądziłam ,że jest aż tak silny.

-Mam coś dla ciebie.-Powiedział nie puszczając mnie.

-Co takiego?-Zapytałam i w szybkim tempie znalazłam się razem z nim na jakimś budynku.

-Zawsze mnie zaskakujesz.-Powiedziałam schodząc.

Znajdowalismy się na najwyższym budynku w Central City.
Byłam tylko ciekawa co takiego mój boski chłopak wymyślił.

-Teraz patrz w górę.

Powiedział i tak zrobiłam.
Szok ogarnął całe moje ciało.
Widziałam na niebie samolot ,który lecąc tworzył napisz ,Cheer kocham cie.

Zaczęłam się śmiać i spojrzawszy na niego od razu wskoczyłam mu w ramiona.

-Jesteś kochany.

-Wszystko...-Nie dokończył ,ponieważ zadzwonił do niego telefon

-Tak,dobra,gdzie..okej.-Schował telefon do kieszeni.

-Wybacz mi kochanie ale Cisco zauważył meta ,musze biec.

Uśmiechnęłam się do niego.
Kiwnęłam głową na znak ,że rozumiem. Po chwili znaleźliśmy się w moim pokoju.

-Będę jak najszybciej.-Pocałował mnie w czoło i pobiegł pozostawiając po sobie tylko wiatr.

Westchnęłam i miałam właśnie wyjmować podręczniki gdy do pokoju weszła ...Franky.

-Czego chcesz?

-Chce z tobą porozmawiać ,mogę ?

Nie chciałam z nią rozmawiać. Coś mnie w niej odpychało. Może to ,że za bardzo przyczepia się do Barrego?

-No nawijaj.

Usiadła na łóżku obok mnie.
Popatrzyłam na jej twarz i serce mi się lekko zatrzymało. Ona miała łzy w oczach.

-Przepraszam,że tak mówię do twojego chłopaka ,kiedyś miałam brata,który był bardzo do niego podobny,miał na imię Bobby.

Dziewczyna nie wyglądała ciekawie ,za chwilę pewnie się poryczy a ja nie będę umiała jej pomóc.

-Co się z nim stało ?

-Zginął dwa lata temu w wypadku samochodowym ,wybacz...ale Barry tak bardzo ...

No i zaczęła płakać. Przytuliłam ją nie patrząc na to czy ubrudzi moją koszulkę.

-Nic się nie stało.-Powiedziałam łagodnie.

To nie jej wina ,że mam chłopaka podobnego do jej zmarłego brata.
Franky nie zasłużyła na takie traktowanie.

-Na pewno nie jesteś zła ?

-Nie, jeżeli chcesz będziemy mogły iść na zakupy.

Od razu się rozpromieniła.

-Jasne!

Potem ponownie mnie przytuliła mówiąc ciche dziękuję.

BARRY

-Cisco, nie wiem co się dzieje ale sam zauważ ,że jest zbyt wiele meta.-Powiedziałem ściągając maskę.

Dopiero co wróciłem z miasta. Dziś facet ,nazywając się Narko wylądował w naszym więzieniu. Ciekawostką jest to ,że jego mocą było odurzanie ludzi. Czuli się jak po narkotykach.

Sam tego doświadczyłem przez chwile. Czułem spokój a potem wielkie zakłopotanie ,wszędzie widziałem Cheer mówiąca mi ,że to koniec naszego związku.

Może poprostu moja głowa ukazuje jak się czuje ? Boję się ,że tak zrobi.
Ona kiedyś naprawdę nie wytrzyma całej szopki z Flashem i odejdzie.
Jestem tego powien,a dlaczego?
Ona potrzebuje mojej bliskości.
Ja potrzebuje jej.

Jednak nic nie poradzę na to kim jestem. Moim obowiązkiem jest ratowanie ludzi i ochrona miasta.

Póki co, Cheer jest przy mnie i zrobię wszystko aby tak zostało.

Flash-Nowa przygoda//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz