Rozdział 8 - Zmartwienia w raju

442 21 7
                                    

(Od autorki) Ten rozdział dedykuję PaulaTeer ;) Jest specjalnie dla ciebie, od kobiety dla kobiety XD Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Robiłam wszystko by zdążyć właśnie na dzisiaj. Zapraszam do czytania

***

Clarice właśnie ubierała się, aby zejść na śniadanie. Dobierając górę, naszła ją myśl, że kiedy nadejdzie lato, to trudniej będzie jej ukryć te ślady ugryzień. Na razie jest zimno i nie ma się czego obawiać, ale należy o tym pamiętać na przyszłość.

Wchodząc do stołówki, zrazu rzuciła jej się w oczy pewna anomalia. Wszystkie dzieciaki były jakieś...hałaśliwe. Od lat Starling czegoś takiego nie widziała. Wszystkie posiłki, jakie tu jadała były spożywane w spokojnej atmosferze, praktycznie bez rozmów, same szepty.

Obecnie, tu nie toczyły się szepty, a głośne, wyraźne rozmowy. Nikt nie siedział wyprostowany jak struna, nawet sztućców nie używali jak trzeba mimo, że umieli to robić poprawnie. Łamanie zasad, nawet takich prozaicznych, świetnie ich bawiło w tym pełnym dyscypliny przybytku.

Clarice zanim poszła po jedzenie do kucharki, podbiegła do jednego ze stolików z samymi dwunastolatkami. Swe kroki kierowała do chłopca siedzącego na samym brzegu ławy, piegowatego z brązowymi loczkami.

- Ej, Brian – zagadnęła, schylając się nad chłopcem. Ogólnie była w normalnych stosunkach ze wszystkimi wychowankami, ale ci którzy uchodzili tu za małych buntowników dogadywali się z nią najlepiej, jak na przykład Brian – Co tu się dzieje? Trafiłam do alternatywnego wszechświata, czy co?

- To ten nasz, Starling – powiedział chłopiec, zaśmiawszy się pod nosem – Jak mieliśmy pobudkę, panna Oliver powiedziała żebyśmy sami się sobą zajęli i pomogli młodszym. Siostry Teresy nie ma i wszyscy jej szukają.

- Siostry Teresy nie ma? – to wszystko wyjaśniało. Nikt ich nie pilnował, więc dzieciaki robiły co chciały. Tylko co takiego się stało, że ta wredna zakonnica zaniedbała swoje obowiązku, które zwykle wykonywała z gorliwością fanatyka – To dziwne. Ta sucz jeszcze nigdy nie przegapiła okazji, aby się tu nad nami poznęcać.

- Nic mnie to nie obchodzi. Jeśli o mnie chodzi, ona może nie wracać. Tak jest super!

Clarice zostawiła rozradowane dzieciaki i sama poszła po swój posiłek. Odbierając swój talerz, spostrzegła, że nawet kucharka była w lepszym nastroju niż zwykle.

Siadając sama przy stole, uśmiechnęła się radośnie zrozumiawszy, że nie musi odmawiać modlitwy przed jedzeniem. Zachwycona wzięła pierwszy kęs, starając się ignorować ten średni smak. Jej buntownicza dusza była teraz w raju.

Wybiegła z sierocińca w szczęśliwych podskokach. Energia i dobry humor tak ją rozpierały, że miała straszną ochotę odbyć przebieżkę aż do samej szkoły. I właśnie przez ten dobry nastrój, jej uwadze uszedł marsz pogrzebowy na pobliskim cmentarzu. Odbywał się czyjś pogrzeb, dla którego wczoraj wykopano dół...nikt tylko nie wiedział, że już ktoś go użył.

***

Dzień w szkole minął normalnie. Clarice przykładała się do nauki, jak zwykle unikając towarzystwa innych. Czasem Joan posyłała jej spojrzenie, jakby chciała podejść albo na odwrót, lecz nie wykonała żadnego kroku i powracała do plotek z innymi dziewczynami.

Gdy emocje opadły, w wolnych chwilach dziewczyna nie mogła się opędzić od myśli, że brak obecności zakonnicy i fakt, że reszta opiekunek jej szukała był naprawdę niepokojący. Co takiego się stało, że ta kobieta porzuciła swoje obowiązki, do których była bardziej przywiązana niż do ludzi? Bo coś musiało się wydarzyć i to na pewno.

Niektóre z naszych gwiazd...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz