Rozdział 23 - Judasz Iskariote

190 9 12
                                    

Hannibal szedł płynnie przed siebie, zdawać by się mogło, że nawet nie widzi otaczającego go zewsząd tłumu. Napatrzył się wystarczająco na ludzki rój, aby się „rozerwać". Wracał teraz do domu, jak co dzień z pracy. Po drodze znów zahaczył o wystawę narzędzi tortur, tym razem sam. Ale zamiast na eksponaty, patrzył na ludzi i obserwował. Każdy, kto napotykał jego wzrok, natychmiast czuł ogarniający go dyskomfort i odchodził nieco szybciej niż by wypadało. Niestety, instynkty ludzkie zawsze ostrzegały, gdy chciał dostać się do czyjejś głowy.

Czas było wracać. Clarice i Claire spodziewały się go już od kilku minut. Jednakże od wczoraj, od incydentu z cyganką i wiadomością o ciąży Clarice (potwierdzili to wieczorem, wszystkie testy ciążowe były pozytywne), jego myśli były skupione na wielu różnych rzeczach. Jednocześnie wymyślały plany, aby się upewnić i już szykowały strategie.

Teraz, zwykłe odejście od trasy i zahaczenie o wystawę było właśnie tym „upewnianiem się". Dr Lecter zastawił pułapkę i czekał. Był sam, wśród tłumu, teraz albo nigdy. Jeśli stanie się to co przewidywał, trzeba będzie działać szybciej niż sądził. Ale może to i lepiej.

Nagle jeden z scenariuszy, które ułożył, zaczął się spełniać w rzeczywistości. Doktor wiedział, że jego podejrzenia są prawdziwe w chwili, gdy zobaczył przeciskającego się w tłumie, idącego w jego stronę niskiego cygana.

Hannibal Lecter wyciągnął z rękawa nóż. Czekał, dalej idąc spacerowym krokiem. Ukarani zostaną wszyscy, nawet postronni.

Zgodnie z jego scenariuszem, a nawet jego wolą, ów cygan, kiedy tylko znalazł się przy nim, próbował wsadzić mu ręce pod płaszcz, jakby chcąc go okraść. Ale i ten facet i Lecter wiedzieli, że ta kradzież ma być nieudana. Lecz jedynie Lecter...wiedział jak ta próba się skończy.

Doktor zrobił to, co chcieli od niego ten facet i Pazzi. Nadal będąc w ruchu, jakby mężczyźni się mijali, Lecter wykonał kilka szybkich ruchów. Wpierw zrobił to, czego od niego oczekiwano, czyli złapał cygana za rękę, jakby chcąc go powstrzymać. Nie zdziwił się, gdy dotknął zamiast skóry, chłodnego metalu jakiejś bransolety. Chcieli jego odciski, to niech mają, ale finału nie przewidzą.

Druga ręka Hannibala wykonała błyskawicznie inny ruch. Mocno i sprawnie dźgnęła cygana nożem. A zrobił to tak szybko, że ten się nawet nie zorientował. Myślał pewnie, że go uderzył, a nie dźgnął.

Wcelował idealnie, nawet nie musiał się upewniać. Cygan bez pomocy wykrwawi się na śmierć w krótkim czasie. I wiedział, że Pazzi nie pomoże wspólnikowi. To by wszystko zniszczyło.

Szedł dalej, nie oglądając się za siebie. Wiedział już co trzeba zrobić. Chłodny spokój go nie opuszczał.

Kilka minut później dotarł do domu. Kiedy wszedł na korytarz, zastał Clarice czekającą na niego z założonymi rękami. Nie była zła, a zmartwiona. Nie znała go od wczoraj, wyczuwała, gdy coś szło nie tak, a on sam obmyślał plan działania. Po ośmiu latach małżeństwa czytała z niego lepiej niż ktokolwiek inny.

- Pierwszy raz spóźniłeś się odkąd się znamy – rzekła twardo zamiast powitania – Mów co się dzieje!

Dr Lecter w odpowiedzi wyjął rękę z kieszeni. Clarice nawet nie drgnęła, gdy zobaczyła zakrwawiony nóż.

- Przyprowadź Claire do salonu. Dołączą do was jak obmyje się z krwi – rzekł nienaturalnie opanowany – Pierwszy raz potrzebujemy narady rodzinnej.

***

Siedzieli niemalże w kole. Claire, która od kilku dni wyczuwała niebezpieczną aurę w powietrzu, przyciskała do siebie jedną ze swoich ulubionych lalek. Nigdy wcześniej się nie bała. Nie bała się, gdy rodzice okazali się mordercami. Nie bała się, gdy widziała ich okrutne czyny na własne oczy. Bała się dopiero teraz, gdy widziała po twarzach rodziców, że grozi im niebezpieczeństwo.

Niektóre z naszych gwiazd...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz