Rozdział 25 - Wewnętrzne głosy

162 11 9
                                    

(Od autorki) Przepraszam za moją długą nieobecność. Wpadłam w niemoc twórczą i to nie tylko na tym polu. Praktycznie do niczego się nie nadawałam, ale lepiej późno niż wcale ;)

***

Las w środku nocy to interesujące zjawisko. Niby obecna jest tu jedynie ciemność i cisza, a jednak gdy poszukasz dokładniej, zobaczysz, że to miejsce w pewnym sensie jest bardziej ruchliwe niż za dnia. Rzecz jasna, to nie ludzie są tego skutkiem.

Ale...nie tym razem.

Pozostało dosłownie mniej niż 2 godziny do wschodu słońca. Przez to w tej mini puszczy panowały egipskie ciemności i nikt bez światła nie byłby w stanie zobaczyć nawet grubego pnia. Lecz od reguły zawsze są wyjątki. Tylko jeden człowiek był w stanie poruszać się po mrocznym lesie równie swobodnie jak za dnia i w dodatku być nienaturalnie cicho.

Dr Hannibal Lecter nie miał żadnej latarki, czy chociażby zapałek, a jednak widział dokładnie dokąd zmierza w tych gąszczach. Jego oczy świeciły na niepokojący odcień czerwieni, niczym u drapieżnika na polowaniu. Albowiem to była w zasadzie prawda. Dr Lecter polował. Używał swojego nadzwyczajnego węchu i słuchu, aby zlokalizować swoją ofiarę. Trop go nie zawiódł, znalazł ją.

Donnie Barber był łajdaczyną, która niczym się nie przejmowała, czy to drobnym złamaniem prawa, czy nawet kąpielą. Mimo, że do sezonu polowań pozostał jeszcze tydzień, mężczyzna miał to w absolutnej dupie i przyjechał tu by zapolować na zwierza. W nocy, żeby nikt go nie nakrył. Miał już wyroki za polowania w niedozwolonych terminach. Hannibal wypatrzył go w sklepie z bronią, gdzie zaopatrywał się w noże. Donnie był bardzo agresywny i grubiański wobec sprzedawcy, który ostrzegał go by poczekał do rozpoczęcia sezonu. Doktor pomyślał, że ten obrzydliwiec jest idealny na ofiarę. Dzięki małej sztuczce z wypełnionymi kuponami na loterię, zdobył dane tego faceta.

Dr Lecter przyczaił się za drzewem i obserwował swoją ofiarę. Donnie najwidoczniej coś upolował, okazałego jelenia. Hannibal aż skrzywił się z niesmakiem, ponieważ Barber próbował oporządzić zwierzę i słowo „próbował" było bardzo trafne. Facet robił to tak niechlujnie i byle jak, że zmysł chirurgiczny doktora jarzył się na czerwono. A ten miał nawet porządną latarnię do pomocy.

Cóż...najlepiej pokazać mu jak specjalista oporządza zdobycz.

Dr Lecter zachowywał się bezszelestnie, gdy tu się zbliżał i teraz, tak samo cicho, uniósł kuszę, którą kupił w tym samym miejscu, gdzie poznał Barbera. Wycelował...wzrok, który przedziera się przez najgorsze ciemności go nie zawiódł. Hannibal wypuścił strzałę, która ze świstem przecięła powietrze.

Donnie nawet nie zauważył co się stało. Strzała przeszła przez jego głowę na wylot, tuż na uchem i wyszła z drugiej strony głowy. Mężczyzna upadł na truchło zwierzęcia.

Hannibal zaśmiał się cicho, ten widok był groteskowy. Odstawił kuszę pod drzewo. Spodobało mu się zabijanie w ten sposób, pewnie jeszcze wróci do tej broni. Ale na razie potrzebny był dobry nóż. Doktor zbliżył się do obu ciał i ułożył ciało mężczyzny obok jelenia. Znów jego twarz przeciął wyraz dezaprobaty, gdy zobaczył wykonaną robotę myśliwego na tym zwierzęciu. Uklęknął i dokończył robotę o wiele bardziej sprawnie niż Donnie potrafiłby kiedykolwiek.

Mając już krew jelenia na rękach, doktor zabrał się za Barbera. Zadanie było proste. Każdy glina od razu załapie, że to jego robota, jeśli wytnie jakiś kawałek ciała, a o to mu chodziło. Dać znać Willowi, że wrócił.

Pożyczył kilka narzędzi Barbera i zaczął go oporządzać w identyczny sposób jak jelenia. Oprócz kuszy i noża miał ze sobą mini lodówkę, do której schował mięso zarówno jelenia jak i mężczyzny.

Niektóre z naszych gwiazd...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz