12

130 11 2
                                        

ADAM

Czułem się lepiej. Moja siostra o to zadbała. Kira jest najlepszą siostrą, jaką mógłbym mieć. Nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej. Ale oprócz niej, przychodził do mnie też Jung. Zapewne nie dla mnie, ale po to, aby wyręczyć Kirę. Zacząłem rozumieć, że coś jest między nimi. Coś, co było dobre. Sprawiało, że moja ukochana siostrzyczka była uśmiechnięta.

Wiedziałem od początku, że Kim Jung to ktoś... ktoś odpowiedni. I jeśli nie dla mnie, to przynajmniej dla niej. Chciałem się cieszyć z tego, co mają oni. A czego nie mam ja. Łudziłem się, że mogę być z chłopakiem, z którym dzieliłbym się uczuciem. Ale dostrzegłem, że tak nie będzie. Może już nigdy.

- Annyong - przywitał mnie w progu mojego pokoju, trzymając dwa kubki.

Nie wiem co takiego miał w sobie. Ale jego widok sprawiał, że czułem się radośniejszy.

Zamknąłem laptop. W końcu chłopak nie musiał wiedzieć, co tam oglądałem. Sięgnąłem po swój napój, a on usiadł przy mnie.

- Przecież nie musisz tego robić - powiedziałem.

Wystarczyłoby, aby mi przyniósł co trzeba i wyszedł. Nie byłem dzieckiem, poradziłbym sobie. Wypiłbym tą niedobrą leczniczą herbatę samemu.

Jednak oczywiście jego towarzystwo było dla mnie bardzo miłe. Nawet potrzebne. Potrzebowałem, żeby siedział ze mną i pił to razem ze mną. Żebym nie był sam. Choć na chwilę. Chciałem być z kimś.

- Mam sobie odmawiać czegoś takiego? - prychnął i upił łyk.

Przechyliłem głowę. On mruknął. Oblizał się.

Spojrzałem na zawartość swojego kubka. Potem na niego. Uniósłem brew ze zdzwienia. Kakao? Zrobił kakao?

- Pomyślałem, że potrzeba ci czegoś słodkiego - odparł.

Pokiwałem głową.

- Czemu tak pomyślałeś? - spytałem.

Jung westchnął.

- Powinienem zrobić ci to kakao pierwszego dnia - uśmiechnął się do mnie nieznacznie.

Spuściłem głowę. Miał rację. Potrzebowałem czegoś słodkiego, czegoś dobrego... czegoś, co pozwoliłoby mi zapomnieć o Wiktorze.

Poczułem jak Jung kładzie dłoń na moich plecach.

- Nie martw się - mówił. - Nie był ciebie wart.

Skierowałem wzrok w jego stronę. Stwierdziłem, że to czego potrzebowałem to właśnie on. Kim Jung. Był cały czas blisko mnie, trzymał dłoń na moich plecach. Ale ja chciałem więcej.

- Jungi? - zdrobniłem jego imię, przez co on jeszcze mocniej się uśmiechnął.

- Tak? - spytał.

Nie odpowiedziałem nic. Po prostu przysunąłem się do niego. Mimo mojego ruchu, on nie zdjął ze mnie ręki. Dlatego ja, patrząc się na niego, na jego oczy, nos, usta... położyłem głowę w zagięciu jego szyi. Pozwolił mi na to, a nawet zrobił coś jeszcze. Jego dłoń powędrowała dalej i objęła mnie. Zrobił to samo z drugą ręką, aby całego mnie przytulić.

Bitwa o KoreańczykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz