II

1.6K 92 4
                                    

Prima Aprilis. Nie przepadam za tym dniem. Szczególnie dlatego, że niektórzy nie potrafią robić mądrych żartów. Niechętnie wstałem i po ogarnięciu się ruszyłem do szkoły. Słuchałem po drodze piosenek. Wyłączyłem muzykę tuż przed drzwiami szkoły. Miał być wf i to łączony. Wszedłem do środka i ruszyłem wziąć worek z butami. Gdy już miałem wychodzić dostałem sms'a od Steven'a. Z wrednym uśmieszkiem odpisałem, że czekam. A tak naprawde powoli ruszyłem w strone hali. Złapał mnie przed bramką na boisko. Zaśmialiśmy się.
-Poczekajcie!-dobiegł nas krzyk Adrian'a.
Zatrzymaliśmy się i poczekaliśmy na niego. Wtedy już całą trójką ruszyliśmy do hali, a na miejscu do szatni. Zaraz po przebraniu się chciałem wyjść. Ale próbowali mnie zatrzymać mówiąc, że nabierzemy pana i nie będzie wf'u. Nie chciałem ich słuchać i wyszedłem. Gdy przyszedł nauczyciel kazał mi przekazać, że mają nieobecności i jedynki. Zaraz po tym wszyscy wyszli obrzucając mnie nieprzyjemnymi spojrzeniami. Prychnąłem pod nosem i zignorowałem. Najgorsze było to, że Tyler też był zły. Przez całą lekcje się do mnie nie odezwał. Pozostała dwójka też. Nie patrzyłem w telefon. Odczułem ulge, gdy nauczyciel oznajmił koniec lekcji. Wyszedłem jako jeden z pierwszych. W szatni zaszła ostra wymiana zdań między mną, a Tyler'em.
-To nie ja chce popełnić samobójstwo!-krzyknął, po czym wyszedł razem z chłopakami.
Poczułem bolesne ukłucie w sercu. Mimo to kontynuowałem ubieranie się.
-Kto chce popełnić samobójstwo?-zapytał jeden z kolegów.
Odpowiedział mu inny, co zostało skwitowane krótkim słowem "wiem" przez pierwszego.
-Ja-mruknąłem.
-To trzeba się leczyć.
-"Dla mnie już za późno".
Wyszedłem z hali. Patrzyłem jak moja paczka idzie przodem i wesoło rozmawia. Znowu poczułem ukłucie i starałem się nie płakać.

                                  ***

Stałem przy szafce w kuchni. Plecak po powrocie zostawiłem na schodach. W lewej dłoni trzymałem nóż. Podwinąłem prawy rękaw. Wiedziałem, że nie będzie odwrotu. A jednak to zrobiłem. Przesunąłem ostrzem po skórze. Bałem się zrobić to mocno. Nie chciałem śmierci, a ukojenia bólu psychicznego fizycznym. Zrobiłem to jeszcze kilka. Oczyściłem nóż i odłożyłem na miejsce. Wziąłem wode utlenioną i polałem cięcia. Piekło, ale dzielnie to zniosłem. Zakręciłem buteleczke i obwiązałem bandażem ranne miejsce.
-To jego wina. Nienawidze go-mamrotałem pod nosem i tym razem już nie hamowałem łez.
Jak on mógł mi to zrobić?...przecież...jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi...a on...na całą szatnie krzyknął mój sekret. Jak ja mam mu ponownie zaufać?...

Miłość Boli [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz