XV

830 51 9
                                    

Minęło kilka lat od tego feralnego dnia. Ale nie rozpamiętuję go za bardzo. Siedzę teraz za biurkiem w agencji reklamowej i realizuje projekt reklamy dla klienta. Tyler też dopiął swego i założył własną pizzerie. Pomogłem mu z jej urządzeniem i zaplanowałem kampanie reklamową, dzięki której zajmuje to stanowisko. Spojrzałem na zegarek. Za chwile kończyła się moja praca. Obiecałem wstąpić na chwile do pizzerii. Chyba nie dotrzymam słowa, bo nie będzie to chwila. Zaśmiałem się w duchu i wyczekiwałem godziny trzeciej. Gdy wybiła wstałem, zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem.

***

Pogwizdywałem wesoło pod nosem. Przerwał mi odgłos syreny i zapach dymu. Dochodził od strony pizzerii. Ruszyłem biegiem w jej strone. Zatrzymałem się na chodniku po drugiej stronie. Strażacy próbowali opanować ogień i wyprowadzali ludzi. Nigdzie nie widziałem Tyler'a. Wtem belka podtrzymująca strop zawaliła się blokując wejście.
-Wycofać sie!-krzyknął jeden ze strażaków.
-Wszyscy cali?
-Właściciel został w środku..-powiedziała jakaś kobieta.
-Nie dostaniemy sie tędy do niego. Musimy zrobić przejście.
-"Nie zdążą.."
Zrzuciłem marynarke i ruszyłem biegiem w strone budynku. Boczne wyjście powinno być całe, bo tylne jest zawsze zamknięte.
-Hej! Zatrzymaj się!
Ignorowałem ich wołania. Tutaj liczyło się życie mojego narzeczonego. Wpadłem przez zwęgloną ścianie i rozejrzałem. Dym drażnił moje oczy i nozdrza. Nie zważałem na to.
-Tyler!! Gdzie jesteś?
-Tutaj..-usłyszałem kaszel i słaby głos.
Dość szybko go odnalazłem. Noge przywaliła mu szafka, dlatego nie mógł uciec. Podniosłem ją i odrzuciłem.
-Zabiore Cie stąd.
Zarzuciłem sobie jego ręke przez ramie i pomogłem mu wstać. Ruszyliśmy w strone wyjścia. Gdy wyłoniliśmy się z dymu ludzie bili mi brawo za odwage i szybką reakcje.
-Był pan kiedyś strażakiem?-zapytał jeden z mundurowych.
-Nie, ale miałem szkolenia na wypadek takich sytuacji - odparłem, a on nie zadawał więcej pytań.
Przyprowadziłem Tyler'a do karetki, gdzie sprawdzono jego stan. Noga na szczęście nie była złamana. Oboje odetchnęliśmy z ulgą.
-I co ja teraz zrobie?..-wplótł palce we włosy.
-Założysz nową. Pomoge Ci. Będzie jeszcze lepsza od starej.
Uśmiechnął się.
-Jesteś jakimś aniołem czy jak? Zawsze mnie ratujesz i pomagasz mi.
-Wszystko jest możliwe.
Przytuliliśmy się do siebie.
-Jedno jest pewne. Kocham Cię nad życie.
-A ja kocham Ciebie.
Złączyliśmy swoje usta w pocałunku, który był zwiastunem długiego i szczęśliwego życia razem na zawsze.

Miłość Boli [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz