~30~"Bo jest jeszcze coś..."

87 14 16
                                    

Od wypadku Johna minęły dwa tygodnie. Od tego czasu nie widziałam się ani z Alice, ani z Jacobem. To prawda, że przez ten wypadek oddaliliśmy się od siebie. Pisałam do niego i dzwoniłam, ale on cały czas mnie zbywał. Bolało mnie to, naprawdę mocno, ale nie mogę być zła na niego. Alice zadzwoniła do mnie wczoraj i spytała się czy mam ochotę przyjść odwiedzić Johna, ja oczywiście przestałam na tę propozycję. Wcześniej nie mogłam się z nim spotkać, bo Alice powiedziała, że John nie pamięta niektórych rzeczy, dlatego żeby nie miał natłoku informacji, przesiedziałam te dwa tygodnie w domu nadrabiając seriale. Nie raz budziłam się w nocy, bo znowu śnił mi się ten wypadek, a najgorsze w tym wszystkim było to, że budziłam się sama, bez mojego Jacoba, co później skutkowało falą łez.

Zaniepokoił mnie głos Alice, kiedy rozmawiała ze mną przez telefon. Spytałam się o to, jak John się czuje, ale odpowiedziała mi coś w stylu "zobaczysz". Mam coraz większe wątpliwości, ale nie mogę się wycofać. Przyjaciele mnie potrzebują, a co ważniejsze... Mój chłopak mnie potrzebuje.

Niepewnym krokiem udałam się w stronę wejścia do szpitala, gdzie miał czekać na mnie Jacob. I rzeczywiście czekał na mnie. Stał do mnie tyłem, a ja lekko zmieszana nie wiedziałam jak się z nim przywitać. Stwierdziłam, że będę improwizować. Cholera, zaczęłam się stresować. Spokojnie Emily, to tylko twój facet.

- Hej - przywitałam się drżącym głosem.

Jacob odwrócił się i w końcu mogłam mu się przyjrzeć. Miał na sobie czarne jeansy i białą koszulę, którą miał podwiniętą do łokcia. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, była wręcz obojętna. Pierwszy raz wiedzę, żeby tak reagował na spotkanie ze mną. Brakuje mi jego uśmiechu.

- Cześć - burknął i pocałował mnie w policzek. Miałam wrażenie, że zrobił to niechętnie.

A co jeżeli ma mi za złe to, że nie przyszłam wcześniej?

A może... Przestałam mu się podobać...

- Zgaduję, że przyszłaś do Johna - jego obojętność w głosie bardzo mnie raniła.

- T-tak, ale do ciebie też - byłam naprawdę bliska łez.

- Chodź, zaprowadzę cię do jego sali - wzruszył ramionami i nawet na mnie nie patrząc poszedł w kierunku korytarza.

Nawet mnie nie pocałował ani nie przytulił. W tej chwili tak bardzo brakowało mi jego silnych ramion, w których czułam się bezpiecznie. Proszę, nie rań mnie tak.

Szliśmy w całkowitej ciszy, a ja zastanawiałam się jak zacząć rozmowę.

- Jak on się czuje? - spytałam w końcu.

- Jest lekko... Uszkodzony - spojrzał na podłogę, a potem wrócił wzrokiem przed siebie.

Słyszałam od Alice, że Jacob bardzo przeżył wypadek Johna. Byli najlepszymi przyjaciółmi, a on nie mógł sobie darować tego, że nie zauważył, że jego przyjaciel ma kłopoty, o których nie chce mówić. Boli mnie to, że osoba, którą kocham najbardziej na świecie cierpi. Tak bardzo chciałbym mu pomóc, być dla niego wsparciem, ale ilekroć próbowałam to on mnie odtrącał.

- Jacob - chwyciłam go za ramię i zmusiłam, żeby spojrzał na mnie. - Nie traktuj mnie tak.

Pierwszy raz od dłuższego czasu spojrzał mi głęboko w oczy, a ja przez chwilę poczułam, że może jednak za tymi obojętnymi niebieskimi oczami kryje się mój Jacob.

- Tu jest jego sala - odpowiedział, a ja z zaskoczenia rozchyliłam usta.

Puściłam jego ramię i wpatrywałam się w niego, czując, że zbiera mi się na płacz. On znowu spojrzał na mnie jakby nie rozumiał mojego zachowania i tego, że zaraz najprawdopodobniej wybuchnę płaczem na środku korytarza. Pieprzona wrażliwość. Pieprzona miłość. Pieprzone życie.

Moja Kretynka |delena|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz