Jacob
Moje życie to dno. Totalnie dno, które z dnia na dzień powiększa się coraz bardziej. Niby mam dobrą pracę i wszystko co potrzebuję, a jednocześnie nie mam nic. Brakuje mi... Jej.
Przymrużyłem oczy i wypaliłem papierosa do końca. Teraz bardzo z przyda mi się odstresowanie.
- Stary, wszystko dobrze? - znikąd obok mnie pojawił się John.
- Zajebiście - mruknąłem.
Nie miałem ochoty ukrywać mojego smutku. Już za długo to trwało, ale ten ból i tak nigdy nie odejdzie. Ona już zawsze będzie częścią mojego serca i nawet, kurwa pierdolone lata tego nie zmienią. Jestem zjebanym idiotą.
Jej idiotą.
- Jacob, nie dołuj się - poklepał mnie po ramieniu, żeby dodać mi otuchy, ale nawet ten drobny gest nie przyniósł oczekiwanych przez niego efektów.
- Kurwa, z mojego serca można puzzle układać - wyrzuciłem papieros przez balkon, a John tylko spojrzał na mnie smutno.
- Stary, niedługo ją spotkasz i porozmawiacie - powiedział, a mi na samą myśl skręca w żołądku.
- Gdyby to było takie proste... Ja pierdole! - oparłem się o ścianę i zamknąłem oczy.
- Kogo pierdolisz? - drzwi otworzyły się, a w nich stanął Tyler.
- Twoją starą, zjeżdżaj Tyler - warknąłem, a brunet nic sobie z tego nie robił.
- Oj, chyba jesteś nie w humorze. Biedactwo - powiedział tak jakby go to obchodziło.
- Zaraz ty będziesz biedny, jak się kurwa nie zamkniesz - syknąłem, a John podszedł do chłopaka i szepnął mu coś na ucho, po czym Tyler poszedł na koniec balkonu i również wyciągnął papierosa.
Wydawał się taki... Rozbawiony.
Co go tak rozbawiło.
- Jacob no kurwa mać! Ogarnij się chłopie! Dlaczego ja zawsze muszę wyciągać cię z kłopotów?! - szarpnął mnie za ramię.
- To przestań to robić - westchnąłem obojętnie.
- Nie zostawię cię tak. Mamy tylko siebie - pogładził mnie po plecach, a ja spojrzałam na podłogę. - Ja... Też zjebałem. Alice nie chce mnie znać, a zresztą...
- Gadała o tobie - mówiłem dalej patrząc na podłogę, a w tym przypadku na buty mojego towarzysza.
- Naprawdę? Co mówiła? - oparł się o ścianę, a w jego głosie można było doszukać się szczęścia.
- Powiedziała, że nie wie jak to będzie i że ma wątpliwości - zacytowałem przyjaciółkę.
- Jacob, wiem, że ty i Alice przyjaźnicie się, ale...
- Między mną, a Alice nic nie ma i nie będzie. Kocham ją jako przyjaciółkę, ale to Emily zawsze będzie tą jedyną - gdy wypowiedziałem imię mojej kretynki, przez moje ciało przeszedł dobrze mi znany dreszcz. - Kocham Emily.
Tak, kocham ją.
Mimo tego, że ona mnie zapewne nienawidzi.
Ale to nie zmienia faktu, że nigdy nie przestałem jej kochać.
- Boisz się? No wiesz, poniedziałku - na samą myśl o tym dniu, czuję skręty w brzuchu.
Z bezpiecznej kryjówki przenieśliśmy się tu, do Nowego Jorku, bo dostaliśmy lepszą pracę. Gdy dostałem listę grupy, myślałem, że mam zawał, gdy na liście zobaczyłem imię i nazwisko mojej kretynki. Teraz jest już za późno, bo przyjąłem posadę zastępcy szefa. Gdy przyszedłem pierwszy raz do firmy, bałem się, że ją gdzieś spotkam, jednak okazało się, że ona i Alice pojechały do Nowego Orleanu. Dzisiaj mamy piątek, więc już w poniedziałek stanę z nią twarzą w twarz po dwóch, długich, zjebanych latach.
CZYTASZ
Moja Kretynka |delena|
Storie d'amoreDla Emily ktoś taki jak Jacob Salvatore nie istnieje. Nienawidzi go i chce zapomnieć, a to nie będzie takie proste, szczególnie, gdy jest na niego skazana w pracy i codziennie musi go widzieć. A on nie zamierza się poddać i robi wszystko, żeby ją od...