20. Dokumenty

19 0 0
                                    

-I na pewno nie spałaś z nim na biurku Paina?

-Jasne, że nie. Nie jestem samobójczynią, przecież lider by mnie zabił po czymś takim... poza tym przecież łóżko byłoby wygodniejsze...

-...

-... co wcale nie znaczy, że zamiast na biurku zrobiliśmy to w normalnych warunkach...

-DOŚĆ! Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie uprawiałaś z nim seksu, ani na biurku, ani w łóżku, ani nigdzie indziej!- westchnęłam głęboko i już dla świętego spokoju spojrzałam w błękitne tęczówki Deidary.

-Przecież już mówiłam, że to był żart, nie możesz brać wszystkich moich słów na poważnie, bo marnie skończysz.

-Zamknij się i to powiedz!

-To mam się zamknąć czy mówić?- spytałam już zirytowana.

- Najpierw powiedz, a potem się zamknij.

-No i to są konkrety- podniosłam lewą rękę do góry, a prawą położyłam na sercu.- Przysięgam uroczyście, że nie spałam ani z Itachim Uchihą, ani z żadnym innym facetem, ani na biurku lidera, ani w łóżku, ani nigdzie indziej, zadowolony?

-Nie. Powiedziałaś, że „nie spałaś"...

-Deidara, no!

-Ok, ok...

Taaa... kolejna wielce inteligentna, poranna rozmowa. Nie sądziłam, że Dei mógłby być aż tak zazdrosny, pół nocy mnie męczył (ale bez skojarzeń).

-Ale nie żartuj tak więcej- burknął chłopak, gdy już pukałam do drzwi senseia. Weszliśmy do środka usłyszawszy od niego pozwolenie, Deidara usiadł gdzieś w koncie, podczas gdy ja miałam ściągany gips, na którego miejscu zaraz potem pojawił się bandaż. Zadziwiające było to z jaką precyzją Sasori-san posługiwał się nitkami czakry (z lalki jak zwykle wyjść nie raczył), pomyślałam, że fajnie byłoby zobaczyć jak używa swoich lalek. Nawet mu to powiedziałam, ale odparł tylko, że mam się nie interesować. Kiedy już było po wszystkim razem zeszliśmy na dół. W holu zatrzymałam mnie jeszcze lider i poprosił, abym przyszła do niego gdy skończę trening, niestety nie powiedział o co chodzi. Dogoniłam chłopców i wyszłam z nimi na dwór. Chciałam jak zwykle wleźć Deiowi na plecy, ale on szybko ogarnął moje ramiona jedną ręką, drugą chwytając nogi, tak jak mąż przenoszący pannę młoda przez próg. Policzki zapiekły mnie nieznośnie, a na usta wpełzł mi szeroki, niekontrolowany uśmiech. Ta pozycja zawsze wydawała mi się bardzo romantyczna i jak byłam mała chciałam mieć księcia, który wszędzie by mnie nosił w ramionach. Teraz niestety zamiast rozkoszować się tymi minutami, które płynęły tak nie miłosiernie szybko, ja zastanawiałam się co zrobić z rękami. Normalnie księżniczka zarzucała ramiona na szyje królewicza i szli, gapiąc się na siebie i szczerząc głupkowato. Niestety jestem zbyt nieśmiała na taki wyskok. W końcu położyłam łapki na brzuchu, trzymając je w pełnej gotowości, na wypadek gdyby blondyn zapragnął zemścić się za wczorajszy żart i utopić mnie w jeziorze. Na szczęście Bóg znów przymrużył na mnie oko i wybił Deidarze z głowy wszystkie niebezpieczne (z mojej perspektywy) pomysły, dlatego sucha i żywa dotarłam na drugi brzeg jeziora. Sensei poszedł przodem w kierunku polanki, na której zazwyczaj ćwiczymy, dziś jednak zamiast się tam zatrzymać ruszył dalej. Poprowadził nas na jakieś wzgórze, nie było ono zbyt wysokie, mniej więcej takie jak dom dwupiętrowy, ale za to powierzchnię miało pokaźną, znacznie większą niż boisko do piłki nożnej. Weszliśmy na sam szczyt, a tam Sasori-san rzucił mi pod nogi jakiś gruby materiał z poprzyczepianymi, metalowymi płytkami.

-Włóż to- rozkazał zniecierpliwionym głosem. Podniosłam materiał niepewnie, nie mając pojęcia jak i na co go założyć, ba! ja nawet nie wiedziałam co to jest. No, ale jak powiadają- kto pyta ten nie błądzi.

ja-i-akatsuki-czyli-lalka-trumna-i-czekoladaWhere stories live. Discover now