26. Impreza u Lolki

13 0 0
                                    

Wsiadając do samochodu martwiłam się tylko, czy aby nas policja nie złapie, ale teraz...

-Itachi! Błagam cię, zwolnij!- pisnęłam, zaciskając palce na obiciu fotela. Uchiha pędził przez środek miasta 150 km/h, bez prawa jazdy, bez jakiegokolwiek doświadczenia, z muzyką rozkręconą na cały regulator. Cud w ogóle, że pasy zapiął. Pewnie by tego nie zrobił, ale gdy podczas jazdy są one rozpięte, to uruchamia się taki czujniczek co strasznie wyje, a my nie potrafiliśmy go wyłączyć.

-CZERWONE!- wrzasnęłam. Rozległ się pisk opon, samochód szarpnął, po czym zgasł tuż przed przejściem dla pieszych.

-Cicho, nie gorączkuj się tak- burknął chłopak, ponownie starając się odpalić silnik. Po kilku nieudanych próbach pognaliśmy dalej. Itachi prowadził jak w jakiejś chorej grze komputerowej dla małolatów. Co chwila wyprzedzał bez kierunkowskazu, niekiedy jechał pod prąd, a nawet zjeżdżał na chodnik.

Wreszcie z lasu budynków wyłonił się wieżowiec Lolki. Uprzedziłam Itachiego, że to tam ma się zatrzymać i z duszą na ramieniu modliłam się, aby przeżyć te ostatnie kilkanaście metrów. Samochód zakręcił bączka i z warkotem wjechał w uliczkę, od razu wjeżdżając na wolne miejsce parkingowe i zatrzymując się dosłownie pół centymetra przed latarnią.

-Wysiadka, młoda- Uchiha szturchnął mnie łokciem i wysiadł z auta. Ja przez chwilę dyszałam ciężko, chcąc się uspokoić i również poszłam w jego ślady. Cała dygotałam, nogi miałam jak z waty, aż się portier dziwnie popatrzył. Natomiast Itachi był dziwnie zadowolony z siebie, nie uśmiechał się co prawda, ale jednak wisiała wokół niego dziwna aura ekscytacji. Weszliśmy do windy, nacisnęłam odpowiedni guzik i wpatrzyłam się w małą tabliczkę wyświetlającą po kolei numery mijanych pięter. W między czasie powtarzałam sobie plan działania: wejść, wziąć zeszyty i wyjść. Trwało to mniej więcej do piętra dwudziestego pierwszego, bo wtedy to uświadomiłam sobie, że idę na imprezę do najbardziej zboczonej i plotkarskiej dziewczyny w szkole z obcym (przynajmniej dla niej), grubo starszym (jak na potencjalnego partnera), niezwykle seksownym (no nie da się ukryć) chłopakiem. Już chciałam zacząć histeryzować, ale mój mózg szybko wykreował kilka ładnych wymówek. Oczywiście sięgnęłam po najwiarygodniejszą.

-Słuchaj: jakby co to jesteś kumplem mojego brata.

-Dlaczego kumpel twojego brata miałby wozić cię po mieście?- kurna, tego nie przewidziałam.

-Bo marzłam samotnie na przystanku, a on był tak miły, że zaoferował mi swoją pomoc?- bąknęłam niepewnie, dopiero po sekundzie uświadamiając sobie jak genialne jest to wytłumaczenie.

-A jak twój brat ma na imię?

-Co...?- spytałam wyrwana ze świata narcystycznego uwielbienia.

-Skoro jestem jego przyjacielem wypadałoby, żebym wiedział jak się nazywa.

-Adrian, ale koledzy mówią na niego „Kulek"- odparłam.

-Co on ma z kulkami wspólnego?

-Nie wie, oni zresztą też nie, bo się pytałam... jakoś tak nagle się przyjęło- w tym momencie winda zrobiła „ding-dong" i otworzyła się. Wyszłam pierwsza, Itachi trzymał się krok za mną. Na korytarzu było cicho , więc pomyślałam, że może jednak Lolka darowała sobie tę imprezę. Niestety: ledwo nacisnęłam dzwonek, drzwi otworzyły się z hukiem i zalała nas fala ostrych dźwięków.

-O kurwa! Ale ciacho!- pięknie się ze mną koleżanka wita, nie ma co.- No weź Anka! Od kiedy ty się zadajesz z porządnymi facetami.

-Lolka ja tylko po te zeszyty przyszłam, więc...- nie dokończyłam, bo zaraz zleciały się inne dziewczyny i z piskiem radości wciągnęły nas do środka. Właściwie to one wzięły tylko Uchihę, bo mną zajęła się Natka.

ja-i-akatsuki-czyli-lalka-trumna-i-czekoladaWhere stories live. Discover now