25. Nowi lokatorzy

10 0 0
                                    

Spojrzałam zezem na palec wycelowany prosto w mój nos. Szybko się cofnęłam i zezdziwieniem zlustrowałam chłopaka stojącego przede mną. Był mniej więcej w moimwieku, może trochę młodszy, niski wzrost, szczupła wręcz chuda sylwetka, rude, rozczochranewłosy, kasztanowe oczy i delikatne rysy twarz. Jakby go umalować i wsadzić wsukienkę wyglądałby jak dziewczyna.

-Nie gap siętylko wytłumacz mi, gdzie żeś się szlajała?! Lekcje skończyły ci się dwiegodziny temu! Już dawno powinnaś być w domu!- byłam tak zszokowana tym atakiem,że nie mogłam wykrztusić ani słowa.

-O! Anita-chan,nareszcie jesteś- za plecami chłopaka pojawił się...

-Kisame-san?!?!Coty tu robisz?!?!

-Nie migaj się od odpowiedzi! Gdzie byłaś?!- rudzielec nie dawał za wygraną.

-U koleżanki-bąknęłam niepewnie.

-CO?!

-Nie było jej dziś w szkole, poszłam zanieść jej zeszyty- usprawiedliwiłam się szybko.

-O! Anita, już wróciłaś?

-Kakuzu-san?- odwróciłam się napięcie, aby spojrzeć na mężczyznę wchodzącego po schodach.

-Zamknij drzwi,bo się przeciąg zrobi- miną mnie jak gdyby nigdy nic, trzaskając za sobą drzwiami.

-Co wy tu robicie? Co się tu dzieje?- wybuchłam totalnie nie wiedząc o co chodzi.-W ogóle kim ty jesteś?- zwróciłam się do chłopaka, a sądząc po ciszy, która nastała, powinnam wiedzieć kto to taki.

-Jestem twoim nauczycielem, idiotko!- wysyczał nastolatek, przez zaciśnięte zęby. Przez chwilę patrzyłam na niego osłupiała, kilka razy otworzyłam i zamknęłam usta,ale żaden sensowny komentarz nie przychodził mi do głowy.

-Ale...przecież...- zaczęłam mętnie.- Ale Pain-sama powiedział, że masz 35 lat!- ogarnęłam się w końcu.

-Co to ma do rzeczy?!- zbulwersował się pociągnął za rękę w głąb domu. Pociągnął mnie dosalonu, a tam czekała mnie jeszcze większa niespodzianka w postaci Itachiego ze słuchawkami na uszach i pismem motoryzacyjnym w garści, Hidana myszkującego przy regale z filmami, Tobiego oglądającego kreskówki w telewizji Zetsu zastygłego w bezruchu na fotelu.

-Muszę z tobą poważnie porozmawiać moja panno...- powiedział idąc dalej w kierunku schodów.

-Ale...-chciałam go zatrzymać, domagać się wyjaśnień, ale w tych wątłych łapkach było więcej siły niż można by się było spodziewać.

-Nie przerywaj mi! Jesteś ostatnio nie do zniesienia: urywasz się z misji, ignorujesz trening...

-Sensei...

-...a teraz niewracasz godzinami do domu.

-STOP!- wrzasnęłami kumulując w ręce czakrę chwyciłam chłopaka za kołnierz i z rozmachem pchnęłam na kanapę.- Wszyscy siadać, ale już!!!- ryknęłam ile sił w płucach pokazując sofę, na której wylądował mój nauczyciel.- Dosyć tego! To mój dom i ja tu rządzę!!- nikt nie ruszył się z miejsca, ze to wszyscy patrzyli na mnie z nieukrywanym zdziwieniem.- NO JUŻ! Nie będę się powtarzać! Uchiha! Ściągaj słuchawki! Tobi! Wyłącz telewizor! Zetsu-san...! Ty siedź gdzie siedzisz- powoli zajęli miejsca obok Sasoriego, Tobi bez szemrania wyłączył bajkę, a Itachi z ciężkim westchnieniem odłożył słuchawki na stolik.- No i tak ma być! Siedźcie i się nie ruszajcie, zaraz wracam!- wybiegłam z salonu, zastanawiając się czy spisać testament czy te mordercze spojrzenia tylko mi się przyśniły. Po drodze rzuciłam torbę w kąt, w biegu rozpięłam kurtkę i ściągnęłam buta o buta.Płaszczyk wylądował na wieszaku, kaszkiet i szalik na półce. Jeden głębszy wdech i kolejny sprint w drodze powrotnej. Wpadłam do pomieszczenia jak burza iz ulgą stwierdziłam, że wszyscy siedzą tak jak siedzieli.

ja-i-akatsuki-czyli-lalka-trumna-i-czekoladaWhere stories live. Discover now