29. Gofry, lemury i inne problemy

17 0 0
                                    

- Idę sikać, nie czekajcie na mnie – Anita szybko ulotniła się do toalety, zostawiając Kakuzu samego z dzieciakami. Kasia i Tobi już podniecali się pawianami, które bawiły się na wybiegu. Chociaż tyle było w tym dobrego – nie musiał się zbytnio przy nich wysilać, wystarczyło pilnować, aby się nie pogubili. Niestety ani Kasia, ani Tobi do cierpliwych osób nie należeli, więc obskoczenie wszystkich klatek nie zajęło im więcej niż pięć minut. Młoda zadecydowała, że zaczekają na Anitę przed małpiarnią, żeby Kokardka nie czuła się już taka opuszczona, a w ramach zadośćuczynienia za te pięć minut samotności została przez Tobiego i Kaśkę wygłaskana, wyprzytulana i obcałowana. Kakuzu, mimo gorliwego próśb do psa się nie zbliżył – nie znosił zwierząt i nie miał zamiaru zmieniać swoich zwyczajów dla sześciolatki. Gdy Koka została już należycie wypieszczona, Katarzyna poczęła wspinać się na ławkę, do której suczka była przywiązana. Kakuzu patrzył na jej usilne starania, jak co chwila zsuwa się na ośnieżony bruk, brudząc pupę śniegiem i kurzem. Tobi też ją obserwował, ale ze szczerym zaciekawieniem. Niedługo trwało jak do niej podszedł i zaczął podsadzać. Co prawda wprowadziło to tylko więcej zamieszania, ale w końcu Kasia z wielkim uśmiechem zasiadła na ławce, założyła nogę na nogę i wgapiła wzrok w ulotkę, którą dostała przy kasie. Kakuzu z rosnącym rozbawienie przyglądał się jej skupionej twarzy i ustach powoli wymawiających nieme słowa. Kasia nie umiała dobrze czytać, dlatego musiała bardzo się wysilić, aby rozszyfrować skomplikowane nazwy gatunków i specjalistyczne biologiczne wyrażenia.

- Co to jest lerum kota? –zapytała nagle, patrząc ze skwaszoną miną na te dwa słowa.

- Słucham? – Kakuzu uniósł wysoko brwi.

- Lerum kota – powtórzyła. – Tu pisze – wskazał mu paluszkiem na ulotce.

- Lemur katta – poprawił ją.

Dziewczynka przyjrzała się literom i zmarszczyła nosek.

- Masz rację – przyznała niezadowolona. – Co to jest?

- Małpa.

- JA!?

- Nie. Lemury to takie małpy.

- Które to były?

- Tu ich nie ma – powiedział Tobi. – Są tutaj, po drugiej stronie – dodał, pokazując miejsce na mapce zamieszczonej po drugiej stronie ulotki.

- Idziemy do nich – oświadczyła dziewczynka, złażąc z ławeczki i ponownie lądując tyłkiem na ziemi.

- Nie poczekamy na twoją siostrę? – Czarnowłosy posłał jej pytające spojrzenie.

- Nie! Dogoni nas – Kasia odwiązała swojego pupila, chwyciła Tobiego za rękę i kicając zabawnie ruszyła alejką przed siebie. Kakuzu westchnął i poszedł za nimi. Do lemurów nie mieli jakoś znowóż daleko, ale droga zajęła im nieproporcjonalnie dużo czasu. Głównie dlatego, że Kasia wcale nie zapomniała o gofrze dla Koki (jak to miało być w pierwotnym planie), co więcej upierała się, że Kokardka na sto procent woli gofra karmelowego na dodatek z bitą śmietaną. Kakuzu zawzięcie z nią dyskutował i wysuwał wiele argumentów przeciw. Nawet powiedział, że bita śmietana powoduje u psów wściekliznę – to już była jego ostatnia linia obrony, którą sześciolatka złamała trzema słowami: „ona była szczepiona". Ostatecznie Koka dostała te gogofra karmelowego ze śmietaną i z wielką radością najpierw się w nim wytarzała, a potem zjadła to co z niego zostało. Kasia – szczęśliwa, że jej pies jest szczęśliwy – w jeszcze radośniejszych podskokach pokicała do lemurów i... no i tam właśnie jej entuzjazm opadł.

- One nie wyglądają jak małpki – stwierdziła płaczliwym głosikiem.

- Jak to nie? Cztery łapy, głowa i ogon – zauważył Tobi.

ja-i-akatsuki-czyli-lalka-trumna-i-czekoladaWhere stories live. Discover now