3. Rozmowa z mamą i śniadanko z Hidanem

28 2 1
                                    


  Obudziło mnie dość bliskie spotkanie z twardą, kamienną podłogą. Zdziwiłam się, bo przecież w moim pokoju jest mięciutka wykładzina. Usiadłam i rozcierają sobie bolącą łepetynę rozejrzałam się dookoła. No tak, to jednak nie był sen. Dźwignęłam się na nogi i podeszłam do krzesła, na którym leżały moje rzeczy. Wyciągnęłam z torby komórkę, żeby sprawdzić, która jest godzina. Otworzyłam klapkę, a na ekraniku od razu pojawił się obrazek obwieszczający, że w przeciągu ostatniej doby matka dzwoniła do mnie 62 razy. Nie dziwię jej się – nie wróciłam do domu na noc, nie odbierałam telefonu, nawet nie wiedziałam, że dzwoni. Telefon był wyciszony, żeby mi na lekcjach nie dzwonił, a jak wyszłam ze szkoły to zapomniałam go z powrotem włączyć. Szybko wystukałam na klawiaturze numer do domu i przystawiłam słuchawkę do ucha. Nie musiałam długo czekać, po chwili usłyszałam zaspany głos rodzicielki.
- Halo?
- Cześć mamusiu, chciałam ci... – niestety nie dała mi skończyć.
- Anita?! Gdzie jesteś? Dlaczego nie ma cię w domu?
- Proszę, uspokój się, zaraz ci wszystko wytłumaczę – szepnęłam, żeby nie obudzić Deidary.
- Czemu szepczesz? – w jej głosie była czysta panika.
- Z kim rozmawiasz? – za plecami usłyszałam oskarżycielski głos blondyna.
- Kto tam jest...? – mama była już do reszty zdenerwowana, chłopak zresztą też, wstał z łóżka i ruszył w moim kierunku.
- Dzwonię na policję... – oświadczyła kobita i już chciała się rozłączać, ale:
- NIE! – wrzasnęłam do słuchawki. – To tylko Zośka – dodała pośpiesznie.
- Jaka Zośka?! – spytali jednocześnie.
- No ta Zosia, z Bydgoszczy, bo widzisz MAMUSIU... – podkreśliłam patrząc znacząco na chłopaka, który z otumanioną miną przysłuchiwał się rozmowie. – ... przechodzę teraz swego rodzaju kryzys i postanowiłam odwiedzić starą przyjaciółkę... – kurde, coś sztucznie to zabrzmiało.
- A szkoła? – o! chyba jednak to kupiła.
- No właśnie od niej postanowiłam zrobić sobie przerwę.
- Tak pod koniec semestru? Poza tym jaką przerwę, dziecko? Przecież ty masz same szóstki! – zdecydowanie to kupiła.
- No właśnie dlatego nic się nie stanie jak sobie trochę odpocznę.
- Ech! No dobrze... ale co ja mam szkole powiedzieć?
- Nie wiem... że pojechałam do sanatorium? – zaproponowałam.
- Dobrze, dobrze... kochana, ja mam z tobą same kłopoty... no trudno, trzymaj się tam i wracaj szybko... i dzwoń codziennie
- Ok! To papa.
- Na pewno nikt cię nie porwał? W razie co to powiedz, że zapłacimy okup.
- Mamo!
- Trzymaj się.
- Pa! – rozłączyłam się.
- Z kim rozmawiałaś? – Deidara ponowił pytanie.
- Z mamą... słyszałeś prze...
- Po co? – wciął się.
- Martwiła, bo nie wróciłam do domu na noc. Chciałam ja uspokoić – wytłumaczyłam.
- Właściwie skąd jesteś?
- Z Warszawy...
- Nigdy nie słyszałem o takiej wiosce – nic mu nie odpowiedziałam, nie wiedziałam co by mu miała powiedzieć, sama nic nie rozumiem i nie mam zamiaru nic nikomu tłumaczyć.
- Jak się tu znalazłaś? – spytał nagle.
- Nie wiem – odparłam twardo.
- Jak to nie wiesz? Od tak, nagle się pojawiłaś? – demonstracyjnie pstryknął palcami, zbijając mnie z tropu. Poniekąd miał rację „od tak, nagle" to ja się nie pojawiłam...
- Szłam po prostu ulicą, było pstryk, a potem twoi koledzy mnie tu przytargali. I tyle – wzruszyłam ramionami.
- Aha...- widać był, że nie do końca zrozumiał, ale kto normalny by to obczaił?
- Mogę iść do łazienki?
- Jasne...
- Pożyczysz mi jakieś ubranie? – upomniałam się. Powinnam w zasadzie poczekać, aż sam to zaproponuje, ale chyba się do tego nie kwapił.
- Poczekaj chwilę... – burknął niechętnie, podchodząc do szafy. Otworzył ją i zaraz odskoczył do tyłu. Na ziemię wysypała się tona... wszystkiego, dosłownie! Blondyn zaklął paskudnie, kopnął na bok jakiś stary worek i zaczął przewalać to co zostało w szafie. W końcu wyciągnął z niej kilka niezidentyfikowanych kłaków i mi je podał. Zazwyczaj żywo wyraziłabym mój nie smak dla tak lekceważącego traktowania, ale dziś uśmiechnąwszy się blado przyjęłam darowiznę i poszłam do łazienki. Umyłam się, ubrałam, westchnęłam ciężko i spojrzałam w lustro, wyglądałam jak orangutan, wielokolorowy orangutan, wszystkie ubrania na mnie wisiały, a przez długie rękawy bluzy wyglądałam tak jakbym miała ręce do kolan. Do tego czuć mnie było facetem. I wcale nie mam obsesji – śmierdziałam jak facet i żadne mydło nie pomogło mi tego zneutralizować. Do tego moje włosy wyglądały jak nieudana próba połączenia dredów z afro. Próbowałam je mokrymi palcami, ale nie szło mi to za dobrze. Dopiero po kwadransie uświadomiwszy sobie jak ze mnie idiotka, wróciłam do pokoju blondyna.
- Masz szczotkę do włosów? – spytałam w progu.
- Łap... – burknął i cisną drewnianą szczotką przez całą długość pokoju. Wyciągnęłam ręce, żeby ją złapać, ale ta przeleciał mi między palcami, odbiła się od głowy i wylądowała na podłodze. Ja skomentowałam to krótkim „ał", a Deidara:
- Ale z ciebie pierdoła... – do tego pogardliwym tonem.
- Sorry – bąknęłam zdezorientowana. Jako dziecko z „dobrego domu" nie przywykłam do takiego zachowania.
- Nie ważne... jak się uczeszesz to idź na dół, na śniadanie, tam są takie drzwi z napisem „kuchnia", chyba znajdziesz – powiedział i ruszył w kierunku wyjścia.
- Deidara... – chłopak odwrócił się do mnie. Poczerwieniałam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Chciałam po prostu, żeby nie zostawiał mnie tu samej. Do tego jakoś głupio mi było mówić do niego po imieniu -... gdzie idziesz? – spytałam w końcu.
- Do łazienki...
- ...a... mogę... – już chciałam zapytać, czy mogę z nim, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. – Mogę o coś zapytać?
- No? – chłopak był już wyraźnie zniecierpliwiony.
- Wczoraj przyprowadzili mnie tu dwaj mężczyźni – powiedziałam naprędce przypominając sobie dziwnych jegomościów. – Jeden taki w masce na twarzy, a drugi to albinos... znasz ich?
- Prawdopodobnie chodzi ci o Kakuzu i Hidana...
- Czyli ich znasz?
- Mniej więcej...
- Jacy oni są?
- Kakuzu to stary, przebrzydły skąpiec, a Hidan po prostu gwałciciel, pedofil i psychopatyczny masochista... – Deidara powiedział to przerażająco spokojnie. – Czego się tak czerwienisz? – dodał nagle. Owszem policzki mnie piekły, ale miałam nadzieję, że uszanuje moją delikatną, dziewczęcą psychikę i nie zwróci na to uwagi.
- Bo taki goły chodzisz, no... – burknęłam, spuszczając wzrok. Co prawda nie miał na sobie tylko bluzki, ale i tak fakt ten bardzo mnie onieśmielał. Chłopaka jednak wcale to nie obchodziło. Prychnął lekceważąco i wychodząc z pokoju rzucił w moją stronę:
- Idź już na to śniadanie... pamiętaj – parter i kuchnia... nie zgub się.
Naprędce doprowadziłam moje włosy do jako takiego ładu, po czym dziarskim krokiem ruszyłam w kierunku drzwi. Werwa opuściła mnie, gdy już trzymałam klamkę, musiałam zebrać w sobie całą moją odwagę żeby wyjść na korytarz. Następną przeszkodą były schody, zeszłam powoli na pół piętro, potem na piętro i już bez dalszych oporów przeskakując po dwa schodki zbiegłam na parter. Ruszyłam w kierunku kuchni. Hol był bardzo duży i dobrze oświetlony, co więcej w ścianach były okna, zdziwiłam się, bo przecież z zewnątrz nie było ich widać, będę musiała spytać o to Dediarę.
Wreszcie stanęłam przed drzwiami kuchni, ujęłam klamkę, ale bałam się ją nacisnąć, zresztą kto by się nie bał i tak uważam się za odważną osobę... SPAŁAM W JEDNYM ŁÓŻKU Z PRZESTĘPCĄ! To jednak JEST jakieś osiągnięcie... ciekawe co by moja babcia powiedziała, gdyby się dowiedziała, że spałam w łóżku z facetem, a na dodatek z takim co należy do super niebezpiecznej organizacji... oczywiście o ile nie padłam ofiarą złośliwego dowcipu. W ogóle o czym ja myślę?! Znając babcie to pewnie by mnie pochwaliła. Potrząsnęłam głową, aby odtrącić niechciane myśli i zebrawszy się w sobie i weszłam do kuchni. W środku był tylko ten siwowłosy pan co mnie tu przyniósł – Hidan. Siedział przy dużym stole i czytał gazetę, już chciałam coś powiedzieć, ale przypomniały mi się słowa blondyna „Hidan to po prostu gwałciciel, pedofil i psychopatyczny masochista", aż ciarki przeszły mi podlecach, wzięłam głęboki wdech i podeszłam do stołu. Mężczyzna nadal mnie ignorował. Stanęłam przy stole naprzeciwko niego.
- Dzień dobry – powiedziałam głośno i wyraźnie. Jak kiedyś w szkole była u nas pani ze straży miejskiej to mówiła, że jak mamy do czynienia z psycholami to musimy być stanowczy i pod żadnym pozorem nie możemy pokazywać mu, że się go boimy. Słuchanie na lekcjach wbrew pozorom czasem się przydaje. Jakby nie patrzyć dzięki temu zdałam gimnazjum ze średnią 5.5. W każdym bądź razie Hidan niepewnie oderwał wzrok od gazety i popatrzy na mnie tak jak gdyby nie był pewny czy mówię do niego.
- Dzień dobry... – mruknął i wrócił do lektury.
Pierwsze koty za płoty! Teraz muszę tylko uważać, żeby go czymś nie zdenerwować lub nie urazić, bo to byłby problem. Wkurzyć pedofila, sama ta myśl przyprawia mnie o mdłości.
- Przepraszam, że pana wczoraj uderzyłam... – postanowiłam być miła. Albinos znów podniósł głowę znad gazety i wybałuszył na mnie oczy jakbym powiedziała coś głupiego. Milczał, więc kontynuowałam – ... i przepraszam, że pana wczoraj spryskałam gazem... to musiało boleć... pan ze sklepu mówił, że jak się komuś z bliska psiknie to może oczy wyżreć... przepraszam... – skłoniłam się, a Hidan nadal gapił się na mnie jak na wariatkę. To dość częste ostatnio. Może idzie mi na okres?
- Nie ma problemu... – powiedział wreszcie.
- To dobrze – i nastał taka niezręczna cisza.
- Mam do ciebie prośbę... – powiedział nagle Hidan. Przeraziło mnie to, chyba nie muszę tłumaczyć czemu.
- Możesz nie mówić do mnie „pan", to trochę krępujące – JEZU! Ja tu myślałam, że on chce mnie zgwałcić albo co, a on mi z taki tekstem wyskakuje. Ja tu psychicznie nie wytrzymam, po tygodniu załamię się nerwowo i umrę na zawał. – i usiądź sobie, co tak stoisz? – cofam poprzednie zdanie, mam góra dwa dni, potem mogiła... ale usiadłam.
- To jak mam się zwracać? – spytałam niepewnie i szybko dodałam. – Albo może w ogóle mam się nie odzywać?
- Nie, nie, w porządku... Hidan, jestem... mów mi po imieniu... – wyciągnął rękę w moim kierunku, a ja ją nieśmiało uścisnęłam.
- Anita.
- Miło cię poznać.
- Nawzajem.
- Chcesz coś zjeść?
- Ano mogę chcieć... – wzruszyłam ramionami. Siwowłosy wreszcie puścił moją rękę i podszedł do szafek. Otworzył jedną z niech i wyciągnął z niej jakąś torbę, popatrzył na nią przez chwilę... potem odwrócił się spytał:
- Mogą być płatki kukurydziane? – kiwnęłam głową na tak. Hidan nasypał trochę płatków do miski i mi ją podał. – Dałbym ci mleko, ale przeterminowało się dwa miesiące temu więc lepiej go nie pić – powiedział i zaraz wrócił do czytania gazety. Podziękowałam mu i zabrałam się za jedzenie chrupków. Mimo wszystko nie wyglądał na pedofila, był naprawdę miły, pewnie Deidara robił se ze mnie jaja.
- Przepraszam, mogę o coś spytać?
- Jasne.
- No bo DEIDARA... – podkreśliłam, żeby na mnie potem nie było. – ...powiedział mi, że jesteś psychopatycznym gwałcicielem i pedofilem... to prawda? – dopiero kiedy spytałam uświadomiłam sobie, że może powinnam raczej zaczekać z tym pytaniem, aż w pobliżu ktoś będzie. Do tego zabrzmiało to bardzo nieuprzejmie, ale Hidan tylko spojrzał na mnie zdziwiony, odłożył gazetę na bok złożył dłonie na blacie stołu i powiedział spokojnie:
- Po części tak...
- Której części...? – jakoś tak samo mi się wyrwało.
- ...yyy... to trochę skomplikowane... – zaczął powoli. - Chodzi o to, że jak Pain-sama zakładał tę organizację to wymarzyło mu się, żeby mieć w Akatsuki psychopatycznego gwałciciela. A że jakoś nie potrafiliśmy znaleźć nikogo odpowiedniego, lider kazał nam ciągnąć słomki i na moje nieszczęście to mi trafiła się ta najdłuższa – wytłumaczył się i niepewnie na mnie spojrzał. Nie wiedziałam co powiedzieć, ba! Nie byłam pewna czy dobrze zrozumiałam o co mu chodzi, więc po prostu bąknęłam:
- Aha, to dobrze...
- Dobrze, że to ja robię za psychola?
- Nie, dobrze, że nie jest pa... że nie jesteś pedofilem...
- Aha... to dobrze – i zapadła taka niezręczna cisza...
- Oooooo! Jak miło, już się zapoznaliście! – do kuchnie dziarskim krokiem wkroczył Deidara.
- Cześć młody – powiedział Hidan, nie zwracając na blondyna większej uwagi.
- Ania będzie teraz z nami mieszkać – oświadczył chłopak i usiadł na krześle obok mnie. Nie była pewna czy chcę mieszkać z bandą seryjnych morderców, ale cóż, kłócić się przecież nie będę.
- Czyli dobrze ci poszło z Painem? – albinos spojrzał na mnie wyraźnie czekając na odpowiedź.
- yyyy... ale o co chodzi? – taaa, wrzucić nastolatkę między facetów, od razu wyobraźnia wkracza na wyższe obroty.
- Bez skojarzeń młoda, bez skojarzeń... – nawet nie zauważyłam kiedy Pian wszedł do kuchni. Pomerdał mnie po włosach i strategicznie skierował się w kierunku ekspresu do kawy. Nalał sobie cały kubek i wypił jego zawartość jednym dużym łykiem, potem odetchnął i zwrócił się do mnie:
- Jak ci się spało z Deidarą? – to pytanie nieco mnie zaskoczyło. Spojrzałam na Deidarę, potem na Paina i zdecydowałam się na neutralną odpowiedź:
- Bez komentarza.
- Deidara? – mężczyzna popatrzył na chłopaka podejrzliwym wzrokiem – Czy powinienem o czymś wiedzieć?
- Nie – odpowiedzieliśmy jednocześnie.
- Jesteście pewni?
-Tak – oboje pokiwaliśmy gorliwie głowami.
- Wszystko w porządku – dodałam dla wiarygodności.  

ja-i-akatsuki-czyli-lalka-trumna-i-czekoladaWhere stories live. Discover now