32. ,,Test"

51 2 0
                                    

Następnego dnia obudziłam się we własnym łóżku z bolącą głową. Zaspana spojrzałam na budzik, stojący przy moim łóżku. Zmrużyłam oczy, aby wyostrzyć obraz i wydałam z siebie zduszony okrzyk. Miałam niecałe pół godziny na obudzenie Kaśki, wyszykowanie jej, zgarnięcie walizek i zawiezienie jej do centrum, na dworzec.

- Kaśka! – wrzasnęłam wpadając jak huragan do jej pokoju. Młodej tam nie było. Desperacko rozejrzałam się dookoła i zaraz rzuciłam w kierunku schodów. Dałam susa na półpiętro, potem krok i znów skok na sam dół. Wbiegłam do kuchni. Kasia siedziała przy stole kompletnie ubrana i umyta, zajadała jajecznicę. Potrzebowałam chwili, żeby to przyswoić. Zamrugałam oczami, otworzyłam usta, ale zaraz je zamknęłam. Obok młodej siedział Itachi i również jadł śniadanie.

- Szykuj się, zaraz jedziemy – oznajmił.

- Słucham?

- Zawiozę was, tak będzie szybciej – powiedział i zlustrowawszy mnie dodał. – Przebierz się, wciąż masz na sobie tę poplamioną bluzkę.

Zrobiło mi się wstyd, rzeczywiście cały czas miałam ubrania z poprzedniego dnia, do tego wczoraj w końcu się nie umyłam. Powinnam teraz wziąć prysznic, ale było na to za późno.

- Zaraz będę gotowa – rzuciłam i wróciłam na górę.

Trochę martwiło mnie, że to Itachi z nami pojedzie, ponieważ jeszcze wczoraj nie było z nim najlepiej. On jednak zapewnił, że wszystko jest w porządku, więc stwierdziłam, iż po wczorajszej jatce nie mam zamiaru się denerwować i niech będzie co ma być – ja mam to w poważaniu.

Zdanie zmieniłam, gdy wsiadłam do M3* brata. Itachi ruszył z kopyta, zachęcany radosnym piskiem mojej siostry.

- Wyprzedź go! Wyprzedź! – wrzeszczał, gdy Uchiha niczym w filmie „TAXI" lawirował miedzy samochodami, co chwila jadąc pod prąd po śliskiej jezdni.

- Zwolnij – jęknęłam, wpijając paznokcie w tapicerkę.

- Nie mogę, spóźnimy się – ładna mi wymówka!

- Zaraz nas policja zatrzyma.

- Na to liczę... – mruknął, ignorując mój okrzyk zdumienia. Chciałam go zbesztać, ale nie zdążyłam – za nami pojawił się radiowóz na sygnale.

- Zjedź na pobocze! – rzuciłam odruchowo, choć nie miałam wątpliwości co do tego czy posłucha. O dziwo jednak Itachi zjechał na bok i ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu wręczy wyskoczył z auta.

- Wysiadajcie – rzucił do nas, a sam otworzył bagażnik i wyjął walizkę z rzeczami Kasi.

Dwaj zdezorientowani policjanci też wysiedli z radiowozu. Ten starszy podszedł do mnie i zaczął wyliczać jakie to przepisy złamaliśmy. Chciałam coś powiedzieć, przeprosić, wytłumaczyć się, ale zanim otworzyłam usta Uchiha pchnął mnie w kierunku policyjnego samochodu.

- Wsiadajcie szybko – powiedział, popychając również Kaśkę.

Młoda podskoczyła z radości i wpakowała się na przednie siedzenie. Przegoniłam ją do tyłu i sama usiadłam z przodu, patrząc jak Itachi tłumaczy coś funkcjonariuszom. Podejrzewałam, że wie co robi, lecz i tak wytrzeszczyłam oczy, gdy pulchny mężczyzna stanął na baczność i zasalutował.

- Co to było? – spytałam, kiedy chłopak wsiadł do samochodu.

- Sztuczka – odparł, włączając silnik i koguta. Teraz to się zaczęło. Jechaliśmy z prędkością 178 km/h w terenie BARDZO zabudowanym. Itachi co chwila wjeżdżał na chodniki, przejeżdżał na czerwonym, o wyprzedzaniu na podwójnej ciągłej nawet nie wspomnę, nie kiedy pół centrum pokonał jadąc pod prąd. Najgorsze było to, że podczas gdy ja byłam zbyt przerażona by krzyczeć, Kaśka kipiała z radości, turlając się po siedzeniach. Zakręciliśmy bączka na parkingu przed Dworcem Centralnym i zaraz Uchiha szedł, w jednej ręce dźwigając walizkę Kasi, a w drugiej samą zainteresowaną. Kroki sadził takie, że musiałam biec, żeby nie stracić go z oczu. W kilku większych wypadach znalazł się na peronie, ale młodą odstawił dopiero przy grupce dzieciaków i ich rodziców tłoczących się wokół jakiejś kobiety. Dobiegłam do nich zdyszana i zanim przywitałam się z opiekunką, wzięłam kilka głębszych wdechów i rozpięłam trochę kurtkę. Kasia już cała rozentuzjazmowana rzuciła się na kobietę – zdaje się, że swoją przedszkolankę – wykrzykiwała jakieś rzeczy, ale niewiele z tej paplaniny dało się wyłapać, zrozumiałam tylko ostatnie zdanie.

ja-i-akatsuki-czyli-lalka-trumna-i-czekoladaWhere stories live. Discover now