4

1.3K 151 17
                                    

Z niewypowiedzianą satysfakcją patrzył, jak, szumnie nazwany znachorem mężczyzna, nikł w ciemnościach nocy. Powoli rozmywał się na horyzoncie, gdzieś w odległych drzewach zamajaczyła jego sylwetka, podobna do barwnej plamy farb olejnych, które leniwie przesuwały się po płótnach, a potem na dobre przepadł. Z szerokim uśmiechem, nietypowym dla funeralnej osobowości Norwida, zatrzasnął drzwi, wdzięczny losowi za to, że jego pomoc okazała się zbędna. Pośpiesznie udał się do pracowni, wydarł z gardła szuflady uprzednio przygotowany interesujący go szkic i pokonał dzielący go od Słowackiego dystans. Przelotnie spojrzał na Adama, który tkwił niezmiennie w progu, właściwie to nawet za nim, w mroku korytarza. Zabawnie wyglądał, wręcz groteskowo, taki silny, wiejski chłop, a kompletnie onieśmielony obecnością arystokraty. Tak ukryty obserwował Słowackiego, zawstydzony. Norwid bez oporów wparował do środka. Młody Słowacki był wielce strwożony, a trząsł się, że o mało nie rozchybotał się na dobre jak boja na wodzie. Oczami wielkimi błądził po ścianach pokoju, pewno napadły go zawroty głowy, bo się za nią trzymał i brwi ściągał. Wiercił się, chcąc albo uciec, albo się zapaść.

-Adamie, przynieś wody w miednicy, wypada nam obmyć i opatrzyć pana Słowackiego, no, choćby prowizorycznie...- rzekł radośnie. Natomiast Juliusz skamieniał na dźwięk własnego nazwiska, tak nagle wyciągniętego nie wiadomo skąd i rozpiętego pomiędzy dumnie uniesionymi kącikami ust mężczyzny niczym flaga. Malarz usiadł na skraju łóżka, a Słowacki, nie panując nad swoim ruchem, odsunął się od niego nieznacznie, niczym spłoszona zwierzyna.

-Zna mnie pan...- powiedział ochrypłym głosem, a każda litera była bolesną w jego pokiereszowanym gardle. Wycieńczony był, czuł się tak, jakby był samotnie na łodzi, którą rzucały we wszystkie strony morskie fale i kołysały całym jego światem, nie pozwalając równowagi utrzymać. Kraksa, której był ofiarą, miała chyba zamiar dość mocno odbić się na jego zdrowiu.

-Pan mnie również- zagaił Norwid, wciąż po przyjacielsku, tonem starego znajomego, którego widzi się na ulicy, a którego za żadne skarby przypomnieć sobie nie sposób. Czekał, aż Słowacki się zrewanżuje i odgadnie jego nazwisko. Ale on był zbyt zmęczony, by bawić się, by zajmować się takimi ceregielami i silić się na spełnianie wymogów etykiety. Umysł odmawiał posłuszeństwa, nawet gdyby chciał, personaliów mężczyzny nie odnalazłby. Oglądał tylko dziedzica z góry na dół, żywiąc się nadzieją z wolna dogasającą, że może z ubrań odczyta to jego cholerne nazwisko. Nawet ruch jego oczu był powolny, przywalony gruzami bólu i szoku powypadkowego, pod którego zgubnym był wpływem.

-Norwid- wypalił wreszcie nieco zniechęcony malarz.- Cyprian Kamil Norwid.

Wręczył mu potem szkic, na którym widniała Juliuszowa twarz. Słowacki przyjrzał się uważniej, choć wciąż mu przed oczyma wirowało, resztkami sił podciągnął swe powieki wyżej.

-Ach...ach tak, pan Norwid, już sobie przypominam...Wspaniały, wspaniały obraz, wciąż wisi u nas...-urwał, bo mu głos uwiązł. Pan zaśmiał się tylko w odpowiedzi, mile połechtany w samo centrum jego ego. Rzadko miewał gości, stąd był nawet rad, że trochę nowej krwi przepłynie przez żyły tego dworu...Szkoda tylko, że również dosłownie. Za towarzysza miał tylko Adama, bo resztę służby zwolnił. A rzeczony Adam, no cóż. Zwykły chłop. Nudny i powtarzalny, a na dodatek kompletnie bezużyteczny i zupełnie bez osobowości, w mniemaniu tak wielkiego malarza, jakim był Norwid. Miał zatem Cyprian Kamil nadzieję, że zdoła Juliusza na dłużej zatrzymać. Choćby miał to siłą zrobić, przykuje go do łóżka własnym gawędziarstwem, rozkocha pana Juliusza w dworku, w okolicy iście malowniczej, nie pozwoli mu na razie odjechać, bo Słowacki był jedynym medykamentem na wszechogarniającą, galicyjską nudę. Potrzebował takiej świeżości, takiego orzeźwienia, powiewu z wielkiego świata, dalekiego od wsi sentymentalnej i życie uprzykrzającej. Adam pojawił się wkrótce, niósł naczynie z wodą i parę chust krochmalonych.

SŁOWACKIEWICZ~Chwila jak płomieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz