12

910 108 20
                                    

Żar lał się z nieba płonącymi strugami, co nowością nie było żadną. Słońce nad firmamentem nie znało chyba litości, bo czcigodny Helios na dobre zagościł wśród galicyjskich chmur. Mickiewicz odsunął się o krok i oszacował wyniki pracy własnym, a krytycznym okiem. Naprawiał drzwi do drewutni, pod którymi, nie wiedzieć czemu, osunęły się zawiasy. Skinął głową sam do siebie, względnie zadowolony z efektów porannych prac. Narzędzia na miejsce odłożył, zatrzaskując głośno wieko malowanej skrzyni, co to stała przy drewutni. Prędko skierował się w stronę małej studni, którą sobie kazał Norwid wykopać w czasach, w jakich tu jeszcze Adam nie pracował. Nie padało bodaj od miesiąca, ani kropli nie ubyło pierzastym chmurom. Kwiatom odbiła się ta susza na zdrowiu. Odsunął kamienną pokrywę i wrzucił wiadro do wnętrza szarej, ceglanej studni. Wydarzenia z nocy szumiały mu w uszach i głowie jak alkohol najprzedniejszy. Mglisty obraz pocałunku niewinnego, który odparzył Adamowi się chyba piętnem cudnym na skórze; rytuał przedziwny w izbie Andrzeja, niezrozumiały i zakopcony kadzidełkami po sam sufit...

-Pracowity poranek?- mruknęło nieśmiało za nim. Odwrócił się najszybciej, jak to było możliwe, bowiem z miejsca głos rozpoznał. Jeden tylko głos potrafił tak czule łechtać, jeden łaskotał dyskretnie i w drżenie wprawiał tego, na którym legł w całej swej łaskawości. Juliusz stał tuż obok, bosymi stopami wprost na trawie, owijając się szczelnie prześcieradłem. Mrużył oczy z powodu wszędobylskich promyków.

-A gdzież są buty panicza?- przerażony chyba aż nadto parobek błądził wzrokiem po figurce Juliusza.

-Któż by się tym przejmował?- zaśmiał się Słowacki.- Trawa taka miękka, jakoby z obłoków ulepiona. Grzech stąpać po niej obutymi stopami...

Adam odstawił wiadro pełne chłodnej wody na bok i przesunął pokrywę na jej pierwotne miejsce.

-Pan wybaczy mi... moją śmiałość, ale chyba winien panicz w łóżku leżeć, wypoczywać...-Mickiewicz ostrożnie dobierał słowa, by jego język nabrał charakteru uroczystego, dworskiego, by tylko Słowackiego nie odstręczyć chłopskim bajaniem. Pragnął nauczyć się wreszcie arystokratycznych manier, przyjąć je jako naturalne... Nie żałował, że urodził się na wsi, nie wstydził. Ale chciał sercem całym przeniknąć jakoś do świata lepszego, od którego oddzielały go wrota z masy perłowej, ze złotymi ornamentami i błyszczącymi kamieniami zamiast główek gwoździ.

-Jak tylko oczy otworzyłem, uczułem ulgę. Znacznie mi lepiej niż wczoraj, o wiele lżej- odparł tamten natychmiast. Adam uchylił wargi, ale niczego nie powiedział. Wszystko stało się w jego głowie dostatecznie jasne. Andrzej cud uczynił, poprosił te swoje słowiańskie bóstwa i już, udało się, Juliusz zdrowy. Bo jak inaczej wytłumaczyć? Mickiewicz mu dostarczył włosów kosmyk, czarnych, Juliuszowych, a ten zaklął dzięki nim rzeczywistość, uwarzył wywar niezwykły i oto stoi Słowacki, błogo uśmiechnięty, o własnych siłach. Parobek poprzysiągł sobie, że przenigdy nie zwątpi w umiejętności znachora Towiańskiego, a nawet z wódką do niego zajść będzie musiał, by podziękować jak się należy. Jedna wciąż rzecz go niepokoiła, jedna niesmak pozostawiała, ale i rozkosz jednocześnie. Cóż miał znaczyć tamten nocny pocałunek... Był on, co prawda, niewinny, przyjacielski niemal, w policzek tylko, ale... Mickiewicz z biedoty się wywodził i nikt go wcześniej tak wysoko postawion w hierarchii nie obdarzył tyloma względami i dobrocią. Na dodatek po tak krótkim czasie znajomości.

-Wciąż nie rozumiem, co tu jeszcze robisz. Mógłbyś się u kogo w mieście nająć, świat obaczyć, wielu u nas takich...- Słowacki podszedł bliżej odrobinę. Mickiewicz westchnął cicho, wciąż mu każdy coś radził i zawsze w sposób inny, niż pozostali. Bracia mówili, że nie ma miejsca dla wieśniaków w miastach, Maryla jednak ponoć wyjechała, a tu teraz Słowacki sam go namawia do tego. Ale jak on ma się odnaleźć w wielkim świecie, kiedy na niczym nie znał się. Najpierw nauka, tak sobie powtarzał, najpierw książki, potem wyjedzie i już nigdy tu nie wróci.

SŁOWACKIEWICZ~Chwila jak płomieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz