Chłopcy z zespołu stali cali zdyszani, obolali i z zakwasami w Studiu i rozmawiali o nadchodzącym meczu charytatywnym.
L: Chłopaki nie wiem czy my damy dzisiaj radę na tym meczu.
Ma: Mogłem ćwiczyć na w-fie w podstawówce.
D: Nienawidzę sportu.
Nagle przyszła Violetta.
V: Co wam się stało?
L: Długa historia.
V: Dobra nieważne. Musicie iść do auli. Pablo i Gregorio chcą z nami pogadać.
Violetta poszła, a chłopcy próbowali się doczołgać do auli.
Gdy chłopcy w końcu doczołgali się do auli:
P: Dobrze witam was wszystkich.
Gre: Zwołaliśmy was dlatego, że ustaliliśmy już motyw przewodni naszego koncertu.
Wszyscy zaczęli szeptać.
P: Nie będziemy was dłużej trzymać w niepewności.
Gre: Motyw przewodni to ,,Akademia Pana Koksa".
Wszyscy otworzyli gęby ze zdziwienia.
Wszyscy: Co?!
P: Tutaj macie scenariusze.
Pablo rozdał uczniom scenariusze.
Gre: To kto chce zagrać główną rolę?
Wszyscy chłopcy ze Studia spuścili głowy.
P: No dalej kto chce?
D: Nikt raczej nie będzie chciał mieć roli takiego debila.
Gre: Jesteście nienormalni.
Lu: Co?! Dlaczego śpiewam z Violettą duet na koniec?!
Gre: A czemu nie?
Lu: Nie mam zamiaru z nią śpiewać!
P: Ludmiło przestań! Zaśpiewasz z Violettą i kropka. Musisz nauczyć się pracować w grupie.
Ludmiła wywróciła oczami.
An: Ej chłopaki musimy iść. Zaraz zaczyna się mecz.
D: O matko.
Stojąca obok Camila słysząc co mówią powiedziała:
Cami: Jaki mecz?
Brod: Twój chłopak ci nie powiedział?!
Cami: Co mi miał niby powiedzieć?
Brod: Że jest hazardzistą.
Słyszące to Violetta i Francesca stojące obok Camili prawie krzyknęły.
V i Fran: Co?!
Brodway popatrzył wymownie na Camilę.
Brod: Czyli ci nie powiedział?
Cami: To akurat nie powinno cię interesować. Zajmij się swoją dziewczyną.
An: Dobra ziomki chodźcie, zaraz się spóźnimy.
V: Ale o jaki mecz wam chodzi?
L: Chris zadłużył się w kasynie, Ania i Emilia chcą mu pomóc i organizują mecz harytatywny.
Fran: A co wy macie do tego?
D: Gramy w drużynie.
Dziewczyny: Co?! Wy?!
D: Ma się ten talent do sportu.
Cami: Znając wasze umiejętności zbyt wiele nie osiągną na tym meczu.
Chłopcy skrzywili się.
L: Dobra my już musimy iść.
Chłopcy wylecieli po pięciu pyskach z auli.
Godzinę później w domu Violetty:
Violetta weszła do domu, położyła na stole scenariusz do ,,Akademii Pana Koksa" i pobiegła na górę do swojego pokoju. Wtedy też do jadalni wszedł German, rozejrzał się i zauważył scenariusz leżący na stole. Podniósł go i zaczął czytać. Gdy przeczytał doznał olśnienia. Wtedy przyszła Violetta.
V: Tato co ty robisz?
G: Co to za scenariusz?
V: To jest scenariusz do koncertu, który będzie za tydzień w Studiu.
G: Macie już kogoś kto zagra główną rolę?
V: Pana Koksa? Jeszcze nie.
G: Ta rola jest idealna dla mnie.
Violetta stanęła jak wryta z gałami wytrzeszczonymi na wierzch.
W tym samym czasie na meczu charytatywnym:
Chłopcy z zespołu grali akurat przeciw jakimś gościom z prywatnej szkoły, która jest najlepsza w całym mieście. Oczywiście zespół chłopaków przegrywał już 2:0.
B: Oni są daremni.
K: Masakra. Im już nic nie pomoże.
Bracia Leona: Dajesz Leon! Juhu!
Jackson: W ogóle trzeba wykombinować coś na urodziny Leona.
Joseph: A no faktycznie, Leon ma urodziny.
K: Wy jesteście tymi braćmi Leona?
Joshua: O cześć laleczki. Tak to my.
Jonas: Ej to wy jesteście tymi siatkarzami z Polski?
B: Tak.
Jack: Może pomogłybyście nam przygotować imprezę urodzinową dla Leona?
Kłos i Bjoergen skrzywiły się.
B: Eee.
K: Niech wam będzie.
Bracia Leona popatrzyli na siebie z zadowoleniem. W tym samym czasie chłopcy z zespołu przegrali mecz.
B: Oni są naprawdę daremni.
K: Najgorsze jest to, że nie zdobyliśmy żadnej kasy dla Chrisa.
Nagle przyleciał Radek w podskokach.
Tu: Nie uwierzycie co się stało!
K i B: Co?
Tu: Wygrałem w totka! Nie wiem co ja zrobię z tą forsą.
Nagle Ania i Emilia wpadły na świetny pomysł.
B: Myślisz o tym samym co ja?
K: Chris potrzebuje tych pieniędzy.
Tu: Co?! Mam oddać swojemu trenerowi moje ciężko wywalczone w totka pieniądze?
K: Proszę cię, a co innego zrobisz zrobisz tą forsą?
Tu: Mogę kupić mieszkanie, wybudować swój pomnik.
K: A nie lepiej oddać pieniądze komuś kto ich potrzebuje?
Tu: Nie.
B: Ale z ciebie skąpiec.
K: Wiesz, że pieniądze szczęścia nie dają.
Tu: Niby nie dają, ale lepiej płakać w Ferrari.
B: Weź się zlituj.
K: No właśnie, Chris jest dla nas jak ojciec..
Tuję zebrało na wzruszenie.
Tu: To prawda. Oddam mu te pieniądze.
Wtedy przyszli chłopcy z zespołu.
L: I jak nam poszło?
B: Mamy być szczere czy miłe?
D: Aż tak źle?
K: Było fatalnie.
Chłopcy skrzywili się.
Brod: Bez przesady.
K: Dobra nie jesteście nam już potrzebni, mamy już potrzebne pieniądze.
D: Czyli dzięki nam je zebraliście?
B: Ta dzięki wam.
Tu: To dzięki temu, że wygrałem w totka. Opłacało się grać z moim ziomkiem Miltonem.
Chłopcy z zespołu skrzywili się.
K: Dobra chodźcie musimy powiedzieć Chrisowi, że jednak dożyje starości.
Tu: Po co mu w ogóle tyle forsy?
B: Długa historia.
Siatkarze odeszli zostawiając chłopców z zespołu samych.
CZYTASZ
Violetta 11 Sport Challenge
FanfictionMłody i komendant rozwiązują sprawę głupiej Priscilli, która została przyłapana na gorącym uczynku (czytaj monitoringu). W tym czasie chłopcy grają w kręgle, football, siatę i Just Dance. W Argentynie pojawiają się siatkarze z Polski z Chrisem, któr...