3.

41 5 0
                                    

Nie byłam typem dziewczyny, która wiedząc, że w danym miejscu będzie sporo osób płci przeciwnej, odsłania 95% swojego ciała. Zdecydowałam, że założę czarne spodnie z dziurami, bordowy, koronkowy top i skórę. Nie często ubierałam obcasy, a w takim miejscu jak wyścigi są one niepraktyczne, dlatego też trampki były oczywistym wyborem. Makijaż był praktycznie nie naruszony, z tego względu tylko lekko się przypudrowałam i ruszyłam do zniecierpliwionej Alissy. 

- Ależ się stęskniłam za twoim grymasem na twarzy - Przywitałam ją. 

-  Ja również za twoim brakiem inteligencji rażącym po oczach. - Odpowiedziała. 

- Dawno nas tam nie było. Pamiętasz drogę? 

- Kochana, takich rzeczy się nie zapomina. - Myślę, że Ali nigdy nie zapomni drogi, która prowadzi do opuszczonego zakładu pracy. To właśnie w tamtym miejscu spotkała chłopaka z którym przeżyła intensywne pół roku. Nigdy nie byli oficjalnie razem ale wiem, że dziewczyna czuła coś do Chrisa. Jednak to nie był ten jedyny bo pewnego dnia wyjechał i słuch o nim zaginął. Rozmył się, dosłownie jak duch. 

- Jesteśmy. - Wyrwał mnie z rozmyślania głos Ali. 

Zaraz po opuszczeniu samochodu, udało mi się wypatrzeć w tłumie Nadinę, Mattha i paru jego kolegów. Ruszyłyśmy w ich stronę, jednak nie zaszłam za daleko, ponieważ ktoś pociągnął mnie za rękę w tył. 

- Mówiłem, że się spotkamy kotku. - Na twarzy Aarona widniał cwany uśmieszek, który bardzo mi się nie podobał. 

- W zasadzie to miałam nadzieję, że do tego spotkania jednak nie dojdzie. - Przybiłam sobie mentalnie piątkę. 

- Próbujesz oszukać siebie czy mnie? Oboje wiemy, że skrycie o tym marzyłaś. - Przesunął palcem po moim policzku, a ja zrobiłam krok w tył. 

- Zajmujesz mój cenny czas. Chcesz czegoś konkretnego? 

- Myślę, że jest za wcześnie na wyjawianie konkretnych chęci. - Puścił mi oczko. 

- Lily idziesz czy tu zostajesz? - Oh kocham cię Alisso za pojawienie się tak wcześnie. 

- Widzę stary , że nic się nie zmieniło i dalej otaczasz się tylko pięknymi kobietami. - Wyszczerzył się do nas, jak mniemam, znajomy Blacka. - Luke Haris. - Widziałam jak patrzył w kierunku mojej przyjaciółki. Cóż, rozczaruje się. 

-  A nas to gówno obchodzi. Chodź Lilith. - Zanim dziewczyna mnie odciągnęła, Aaron zdążył powiedzieć : 

- Wygram ten wyścig, a ty będziesz moją nagrodą. 

Przez tego pewnego siebie dupka, straciłam ochotę na przebywanie w tym miejscu. Będę jego nagrodą, no z pewnością, niedoczekanie jego. Zanim doszłyśmy do Nadiny wszyscy, którzy brali udział w wyścigu, czekali już na starcie. Było pięciu motocyklistów - Aaron, Matthew i trzech, których nie znałam. Mieli wykonać dwa okrążenia wokół budynku, a trzeba przyznać, że droga była tu w cholerę wyboista. Kiedy skąpo ubrana dziewczyna, opuściła chustę, rozległ się ogromny hałas. Maszyny obudziły się do życia, tłum zaczął krzyczeć, a ja modliłam się w duchu by wygrał Matth. Widziałam na twarzy Nadiny ekscytację ale również zmartwienie. Zawsze tak wyglądała, gdy startował jej chłopak. Trudno się dziwić, jakby nie patrzeć, ryzykował życiem. 

Po pierwszym okrążeniu prowadził Matthew z czego byłam bardzo zadowolona ale z każdą sekundą moje szczęście malało. Powoli ku prowadzeniu wysuwał się Aaron i kurwa nie wiem jak on to zrobił ale udało mu się. Wygrał pieprzony wyścig. Moje serce przyśpieszyło, chociaż zdawałam sobie sprawę, że przecież siłą mnie stąd nie zabierze. Pojechał odebrać swoje wygrane pieniądze, a ja łudziłam się, że uda mi się wymknąć, bez ponownej konfrontacji z nim. Nadzieja matką głupich. 

Dark TimesWhere stories live. Discover now