8.

40 7 4
                                    

Sobotni dzień zamierzałam spędzić jak najmniej produktywnie. Oczywiście jak to zwykle bywa, wszyscy mieli inne zamiary względem mnie. Umówiłam się z dziewczynami, żeby spędzić popołudnie jak dawniej, czyli na placu zabaw. To właśnie w tym miejscu kiedyś, spotykałyśmy się najczęściej. Z czasem zaczęłyśmy przebywać w innych okolicach, ale nadal lubimy od czasu do czasu się tam wybrać i omówić nasze przeżycia. 

Z samego rana wydzwaniał do mnie Luke i nalegał na spotkanie. Nie miałam na nie ochoty, bo domyślałam się jaki temat chce poruszyć. Mimo to w końcu uległam i właśnie jestem w drodze na pobliskie boisko. Z daleka dojrzałam jego nieujarzmioną, blond czuprynę. 

- No hej. - Przywitałam się i zajęłam miejsce obok niego na ławeczce. 

- Cześć Lily. - Z jego oczach szybko wyczytałam zdenerwowanie i nie podobało mi się to w najmniejszym calu. Miałam cień nadziei, iż jednak chce się ze mną spotkać z powodu tęsknoty za mą osobą.

- Więc co się takiego stało, że tak pilnie musieliśmy się spotkać? - Zaczęłam.

- Chodzi o Aarona... - Urwał, gdy ujrzał moją zdegustowaną minę. - Wiem, że po waszej randce nie potraktował cię najlepiej ale uwierz mi, miał powody ku temu by tak zareagować. 

- Miał powody, aby na mnie nawrzeszczeć, dodatkowo przy jego znajomych, bo chciałam się dowiedzieć co się takiego wydarzyło? Byłam tam, ten koleś mówił do mnie, więc chyba miałam prawo być zainteresowana sytuacją! - Haris swoją wypowiedzią podniósł mi ciśnienie. Odpaliłam papierosa, żeby chociaż trochę się uspokoić. 

- Istnieją sprawy Lilith o których on woli nie mówić. Nie twierdzę, że nigdy ci o nich nie powie ale na razie uważa, że niewiedza działa na twoją korzyść. - Popatrzył na mnie ze skruchą. Moje zdenerwowanie uleciało, nie byłam zła na blondyna, a wyładowałam na nim swoją irytację. 

- Chcę mu tylko pomóc Luke. - Oznajmiłam spokojna. - On z dziwnych przyczyn chce mnie chronić ale chyba nie zdaje sobie sprawy, że potrafię wiele udźwignąć. - Mówiłam prawdę. Przeżyłam wiele złych chwil w życiu i bardzo mnie one zahartowały. Nie byłam słaba. 

- Wiem słońce, że byś sobie poradziła z prawdą. Jednakże to jego decyzja i nie mogę na nią wpłynąć, nie ważne jakbym chciał. Mam tylko do ciebie prośbę. - Popatrzył mi w oczy. - Nie zostawiaj go. 

- Nie mogę ci tego obiecać. Na razie muszę to sobie wszystko na spokojnie poukładać. Trochę tego jest. - Pokiwał głową ze smutnym uśmiechem. 

- Zmieniając temat, co ty masz do Alissy? - Szturchnęłam go zaczepnie w ramię.

- Nie ukrywam, że cholernie mi się podoba. Przede wszystkim nie jest kolejną, która pcha mi się do łóżka. Ma swoje zdanie i ostry charakterek. - Mówiąc o niej, aż mu się oczy zaświeciły. To słodkie.

- To bierz się do roboty!

- Zamierzam. - Odparł stanowczo. Posiedzieliśmy jeszcze trochę, rozmawiając na wszelakie tematy. Nie pomyliłam się co do niego i rzeczywiście jest idealnym kandydatem na przyjaciela.

Do domu wróciłam o czternastej i byłam zaskoczona, że aż tyle czasu spędziłam z Harisem. Zrobiłam sobie naleśniki na obiad z dużą dawką czekolady. Miałam ochotę na słodkie. Wyczuwam okres. O szesnastej siedziałam ponownie na łonie natury, tym razem z moimi przyjaciółkami. Kochałam w nas to, że każda była inna, rzadko zgadzałyśmy się w najprostszych sprawach, a mimo to stałyśmy za sobą murem. 

- Dawno nie spędzałyśmy tu czasu. - Zauważyła Kathy. 

- Sporo się pozmieniało. My się zmieniłyśmy. - Dodała posępnie Hannah. 

Dark TimesWhere stories live. Discover now