16

804 104 23
                                    


--Luke--

Mijał równo miesiąc odkąd Michael'a nie było z nami, kiedy nareszcie coś się stało. Siedzieliśmy spokojnie na stołówce, rozmawiając o jakichś głupotach, kiedy poczułem ten unikatowy zapach wyróżniający się na tle całego tłumu innych. Moje ciało krzyczało, żeby rzucić się do ataku, jednak wiedziałem, że nie mogę.

- On tu jest. - powiedziałem, a pozostała dwójka umilkła i wpatrzyła się w drzwi.

Pierwsze co było widać to czerwone włosy. Teraz całe pomieszczenie zatonęło w ciszy. Moje uszy wypełniły się dźwiękiem przyspieszonego bicia dziesiątek serc i musiałem wkłuć się w swoją wargę, bo moje kły aż swędziały z pragnienia.

Michael, jak gdyby nigdy nic, ściągnął okulary przeciwsłoneczne i zaczepił je o dekolt białej koszulki, wystającej spod rozpiętej, czarnej, skórzanej kurtki.

Czy mi się wydaje, czy stał się jeszcze bardziej gorący?

Za nim delikatnie wystawały złożone, śnieżnobiałe skrzydła.

Usiadł przy nas i uśmiechnął się szeroko, widząc, że wciąż jesteśmy zszokowani jego widokiem.

- To kto za mną tęsknił? - spytał, a my dopiero wtedy jakby ogarnęliśmy, że Clifford naprawdę wrócił.

Jego krew płynęła w żyłach tak spokojnie...

Pierwszy to tulenia rzucił się jego najlepszy przyjaciel, krótko za nim Ash i na samym końcu ja.

Hood wyciągnął z plecaka kluczyk do szafki czerwonowłosego, po czym podał mu go szczęśliwy.

- Czy ominęło mnie coś ciekawego?

- Ah o wiesz, jeden chłopak zaginął, ale podobno sam się odnalazł.

- To jakiś głupi, po co się gubił skoro sam wrócił. - Zaśmiał się Michael, kradnąc z mojej tacy sok pomarańczowy. - Zaraz wpadnie tu dyrektorka i moi rodzice. - westchnął.

Chciałem powstrzymać go przed ponownym nałożeniem okularów, ale jakoś nie miałem odwagi. Te białe obwódki wokół jego źrenic były zbyt hipnotyzujące, żeby protestować.

- Zobaczymy się po szkole? Może w Funks? - zaproponowałem, widząc kątem oka, jak na stołówkę wparowała dyrektorka. Jej krew pędziła jak szalona w tętnicach oraz jej żyłach.

- Jasne, napiszę wam, jak będę wolny. - Mike uśmiechnął się lekko i wstał idealnie w czasie, aby starsza kobieta wpadła na niego.

Oficjalnym tonem poprosiła go do swojego gabinetu i tyle go widzieliśmy.

W końcu nadszedł czas powrotu do domu.

Oh jak ja kocham ten budynek...

Ledwo wszedłem do salonu, uderzył we mnie specyficzny zapach narkotyków.

- Gdzie ty byłeś i czemu nie przyniosłeś mi piwa huh? - mama chwiejnie wstała z fotela, po czym zaczęła stawiać kroki w moją stronę. Wyglądała jakby miała się przewrócić w każdej chwili.

- Woah spokojnie, byłem w szkole. Gdzie jest Ben? - złapałem ją w ostatnim momencie i zaprowadziłem na kanapę.

Całe pomieszczenie było obsypane puszkami od piwa i wiedziałem, że czeka mnie sprzątanie.

- Ben... Ben... Ah Ben! Ben poluje na jedzenie.

- Dobra, to ty tu siedź i poczekaj na Ben'a, a ja pójdę się przebrać okey?

- Cokolwiek mały.

Westchnąłem głęboko i ruszyłem do swojego pokoju.

Mama nie była taka zawsze, jedynie kiedy działy się jakieś bardzo złe rzeczy. Na szczęście nie działy się zbyt często.

Przebrałem się w dresy, podłączyłem telefon do ładowarki i złapałem jeden woreczek z małej lodówki ukrytej w szafie wnękowej. Chłodna krew nie była zbyt smaczna, a już na pewno nie tak dobra jak anielska krew Michael'a, jednak potrzebowałem jeść.

Jeśli się miałem szczęście, dostawałem woreczki krwi ze szpitala, bo na przykład była bliska zepsuciu, lub nie potrzebna. Jeśli nie, szukałem w kontaktach kogoś skłonnego do wymiany i załatwiałem sobie krew za jakieś drobne uczynki.

No dobrze transport narkotyków nie był drobnym uczynkiem, ale robiłem to tylko, kiedy naprawdę nie miałem innego wyjścia.

Ciekawe co robi Michael... Normalnie siedziałbym z Ashton'em, ale poszedł dziś z Cal'em na drobną sesję obściskiwania.

W pewnym sensie zazdrościłem mu związku.

Jednak z drugiej strony czasami czułem się, jakbym stracił przyjaciela. Byłem zbyt egoistyczny, żeby zrozumieć, że Ash musi teraz dzielić czas pomiędzy mnie a swojego chłopaka. Zawsze to byłem tylko ja i on. Teraz pojawił się brązowo włosy kiwi oraz trochę nerdowaty anioł.

Fakt, że jestem niebezpiecznym stworzeniem nie docierał do mnie często. Dopiero, kiedy zdarzały się akcje takie, jak ta przy pożegnaniu Clifford'a. Mój gatunek jakby był stworzony do zabijania. To trochę utrudniało egzystencję w społeczeństwie, jednak starałem się ze wszystkich sił.

W końcu zebrałem się za sprzątanie salonu i zaopatrzyłem mamę w wodę, licząc, że trochę szybciej wytrzeźwieje. Powodem jej załamania okazała się duża kłótnia z tatą, jednak zdawała się o niej zapomnieć, kiedy wrócił Ben z Jack'iem i zaproponowali pieczenie ciasteczek.

Momentalnie wróciła do bycia kochaną, troskliwą sobą. Naprawdę cieszyłem się, że mnie przygarnęli. Nie wiem jaki bym był, gdybym został w domu dziecka.

Heloooooooooooooo

jak tam u was???????? potrzebuje fajnej dawki super komentarzy bo ostatnio jest ich coraz mniejjjjj 

więc co dziś mieliście na obiad??

Miłego dnia i nocy wszystkim!

Anielski Błękit / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz