--Luke--
Michael zamknął oczy, wyprostował skrzydła i jakby rozbłysł na sekundę. Pozostawił swoje ciało, które teraz zostało okryte przez jego duże skrzydła.
Wydawał się być tak spokojny...
- Przyniosę jakiś materac i koce. Nie mam drugiego łóżka ani kanapy. - rzucił trochę smutno Ash, a ja pomogłem mu urządzić w salonie prawdziwy fort z poduszek.
Zadzwoniłem jeszcze do domu, że nie wrócę na noc i pożyczyłem od przyjaciela jakieś dresy, w których mogłem spać.
- Jesteśmy razem. Tak oficjalnie. - mruknąłem, patrząc w sufit. Było już ciemno. Ashton leżał na kanapie przy Cal'u, a ja wtuliłem się w bok Michael'a.
- Wiem. My też.
- Wiem. Pamiętasz, jak kiedyś zmienialiśmy pokój w taką przytulną jaskinie i chowaliśmy się tam przed rodzicami?
- Tak! A kiedy zrobiliśmy między naszymi oknami tą linię z koszykiem na listy i przesyłki? Czasami tęsknię za tamtymi chwilami... Chciałbym jeszcze raz być dzieckiem.
- Ja też... Nawet jeśli oznaczało to słabą samokontrolę i to wszystko. Jestem ciekawy, jak wyglądało dzieciństwo Michael'a albo Calum'a... Poznali się dopiero w siódmej klasie. Jak było wcześniej?
- Jak myślisz? Ile zajmie mu odnalezienie Calum'a?
- Nie wiem... Mam nadzieję, że mało. Jeśli nie, trzeba będzie go w jakiś sposób karmić.
- A ty? Ile wytrzymujesz na jego krwi?
- Powiedziałbym, że limit to dwa tygodnie. Jednak pije tak około co trzy dni. Mam w lodówce jeszcze kilka woreczków od tamtego... Trzeźwienia.
W końcu po pewnym czasie nasza cicha konwersacja przygasła i pomieszczenie wypełniło się chrapaniem Ashton'a. I tak bym nie spał...
Michael wydawał się być taki... Bez emocji. Niby logiczne, skoro jego świadomość jest w innym wszechświecie, ale jednak takie... Dziwne. Podobnie Hood. Jak lalka. Jedynie trzy spokojne pulsy rozbrzmiewające w moim umyśle.
Dopiero nad ranem, zostałem brutalnie wyrwany ze snu przez dźwięk, który do końca życia będzie mnie prześladować w najgorszych koszmarach.
Krzyk cierpienia anioła. Rozdzierający, wysoki i bez porównania do czegokolwiek innego.
Zarówno Ashton jak i ja, zwijaliśmy się z bólu wywołanego tym dźwiękiem. Serce Michael'a szalało, a Calum'a coraz bardziej zwalniało. Jakby gasnął.
Czułem, jakby moje uszy lada chwila mogły zacząć krwawić, jednak mimo tego, jeszcze bardziej zbliżyłem się do anioła i przytuliłem go. Może gdzieś z tyłu głowy liczyłem, że trochę się uspokoi.
Irwin dał mi do ręki zatyczki do uszu. Zdecydowanie była to ulga.
Jednak nie mogłem przestać myśleć o tym, że Clifford'owi dzieje się coś złego.
Ash nagle zaczął płakać. Zamiast dwóch pulsów, czułem teraz tylko jeden. Jednak sekundę później brakujące tętno powróciło, a Nowo Zelandczyk otworzył oczy, jakby nigdy nic.
Krzyk ucichł.
Krew się uspokoiła.
Nim zdążyłem wyciągnąć zatyczki z uszu, silne ramiona oraz skrzydła otulały mnie jakby to był koniec świata.
- Co tam się działo Mikey? - spytałem niepewnie. Jego oczy były niebezpiecznie szkliste.
W tle słyszałem płacz radości dwójki zakochanych, jednak teraz najważniejszy był dla mnie anioł przede mną.
- To była pułapka. Czekali tam na mnie z tobą i Cal'em. Wydostałem Hood'a, jednak nie zdążyłem uciec. Ja... Oni cię zabijali... Na moich oczach... Mówili coś o aniołach jako naturalnych wrogach demonów, wytępieniu całej rasy i innych takich.
- To wszystko przeze mnie. - westchnął Ashton nagle. Calum wciąż wtulony w jego bok.
- Nie mów tak Ash. Przecież to nie ty zdecydowałeś o swojej rasie. Poza tym, to już koniec. Udało nam się. Najgorsze za nami. Teraz tylko skończyć szkołę.
Wszyscy wybuchli śmiechem i skończyliśmy grając na konsoli z wielką miską popcornu przed nami.
I wszystko było dobrze.
no więc hey
jakieś przemyślenia? (i tak wiem, zwaliłem zakończenie ciii)
to koniec... chyba że ma ktoś jakiś pomysł na bonus?
Niedługo zacznę wstawiać nowe opowiadanie, mam nadzieję że się tam zobaczymy :-)
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Anielski Błękit / Muke
FanficTen pierwszy, jest przedstawicielem jednego z najniebezpieczeniejszych gatunków. Ten drugi, okazuje się być kimś innym niż dotychczas. Ich drogi krzyżują się w dość zwyczajnych okolicznościach, jednak to, co następuje później, zdecydowanie do zwyc...