14

863 107 16
                                    


- Co robisz?! Idiota no, przestań! - dusiłem się ze śmiechu, a Calum wciąż dźgał mnie palcem w ramię, wydając przy tym dziwne dźwięki.

Wstałem i uciekłem przed nim na huśtawkę, szybko próbując się rozbujać.

Siedzieliśmy w parku, na placu zabaw, bo nie chciałem wracać jeszcze do domu po szkole, a przyjaciel nie miał nic do roboty. Poza tym musiałem mu powiedzieć o skrzydłach. Zaczynały teraz naprawdę szybko rosnąć i ciężko było je ukrywać.

- Czytałem ostatnio w sieci o aniołach. Wiedziałeś, że jeśli tylko masz nie przymuszoną chęć, to możesz otoczyć kogoś taką dziwną ochroną duchową? W ogóle pokaż ten znak: Mikey! - próbował zatrzymać mnie, ale nie udało mu się i sam musiałem poczekać, aż skończę się bujać.

- Pokażę ci, jeśli gdzieś ze mną pójdziesz! - wyszczerzyłem się, a Cal już wiedział, że będzie mieć kłopoty.

Przez chwilę wydawał się niezdecydowany, ale nie zajęło mi wiele czasu przekonanie go.

Chciałem mu zdradzić mój plan, potrzebowałem kogoś po mojej stronie.

Wiedziałem, że Cal nigdy nie puści farby. Nasza tajemnica to największa świętość. Gdy byliśmy mali, chcieliśmy być tacy fajni jak nadnaturalni, więc robiliśmy różne rzeczy typu przypieczętowanie tajemnicy krwią. To było nasze i uważaliśmy, że jest mega fajne.

- Musimy tam wchodzić? - spytał niepewny, kiedy stanęliśmy na granicy Przeklętego Lasu.

- Nic ci się nie stanie, obiecuję. Tam jest ślicznie, no chodź! - złapałem go za rękę i zacząłem ciągnąć wgłąb lasu.

Chłopak niechętnie podążył za mną, paranoicznie rozglądając się wokół.

Ostatnimi czasy spędzałem tu wiele godzin. Po szkole zamiast ruszyć do domu, spacerowałem po tym tajemniczym miejscu i odkrywałem coraz to nowe niesamowite rzeczy. O wiele mniej straszne niż zakrwawiona stodoła.

Po piętnastu minutach spaceru zatrzymałem się po środku lasu i poprosiłem go, aby usiadł ze mną na trawie, która przybierała tutaj dziwnie fioletowy odcień.

- Co jest tam? - spytał wpatrując się w mgłę otaczającą drzewa na północ od nas.

- Nie wiem, ale nie koniecznie chcę to sprawdzać. Ten dym daje mi złe przeczucia. - mruknąłem oglądając jak delikatnie niebieskawa mgła wije się w oddali, tuż przy ziemi.

- Więc, czemu tu jesteśmy?

- Chcę zniknąć na pewien czas.

- Co?! - pisnął przerażony

- Spokojnie, wrócę, jak tylko moje skrzydła w pełni urosną. Nie mogę ich dłużej ukrywać przed rodzicami.

- Nie lepiej spróbować im powiedzieć? - Hood próbował odnaleźć inne wyjście z tej sytuacji.

- Ostatnio, gdy oglądaliśmy program o aniołach dostatecznie dobitnie wypowiedzieli się na temat skrzydeł.

Rozmawialiśmy jeszcze trochę i wytłumaczyłem mu, jak planuje to zrobić. Następnego dnia miałem ostatni raz pójść do szkoły i umówić się ostatecznie z trójką przyjaciół.

Cała trójka wiedziała o mnie i moich planach, jednak nie mogli mówić nikomu. Po prostu nie chciałem, żeby się o mnie martwili.

Luke pomógł mi zdobyć torbę z mojego pokoju, w której przygotowałem najbardziej potrzebne mi rzeczy.

- Gdzie będziesz nocować? - spytał, kiedy usiadł ze mną na ławce w parku. Powinien być w szkole, ale stwierdził, że woli się upewnić, że nic mi się nie stanie.

Blondyn wydawał się być spięty i zestresowany tym wszystkim, podczas kiedy ja odpoczywałem sobie oglądając czyste niebo nad nami. Jego lewa noga podskakiwała w równym, szybkim rytmie, a oczy błądziły wszędzie wokół.

- Hey spokojnie, przecież wrócę.

- Kiedy? I gdzie zostaniesz na ten czas?

- Nie wiem i nie mogę powiedzieć. Gdyby zaczęła się akcja poszukiwawcza, nie chcę ktoś z was coś powiedział. Jeśli nie będziesz wiedział, nic nie powiesz. Powiedziałbym, że od dwóch tygodni do miesiąca, ale nie chcę nic obiecywać.

Niespodziewanie jego ręce oplotły mój tors ciasno, sprawiając, że wydałem z siebie dziwny dźwięk zaskoczenia.

- Będę tęsknić. - wymamrotał nieśmiało.

- Ja też będę za wami tęsknić, ale wrócę tak? To tylko na chwilę.

- Naprawdę cię polubiłem, wie-

Przerwał swoją wypowiedź i odskoczył ode mnie jak najdalej mógł. Przewrócił się na chodnik i zasłonił usta dłonią.

- Nic ci się nie stało?! - podbiegłem do niego, ale ten zamiast dać sobie pomóc, zaczął się cofać.

- Musisz iść Mike. - syknął jakby wrogo.

- Jasne. Do zobaczenia. - uśmiechnąłem się słabo do niego o ruszyłem w stronę wyjścia z parku.

Coś musiało się stać, że nagle tak zareagował. Czy zrobiłem coś, co sprawiło, że poczuł tak nagle silne pragnienie?

Dopiero, kiedy zatrzymałem się po środku "zakazanej strefy", usiadłem i odetchnąłem. Na moim przedramieniu znajdowała się mała plamka błękitnej cieczy. Widocznie musiałem się o coś zahaczyć, a nosferatu momentalnie wyczuł moją krew.

Ugh, ale ze mnie głupek!

Sprawiłem mu tyle bólu jedynie przez fakt, że jestem niezdarą!

Mniejsza z tym, muszę zabrać się do roboty, jeśli chce tutaj przeżyć dłużej niż dobę.

Heyyyy 

co myślicie o planie Michaela?

jutro zaczyna sie wymiana i przez cały tydzień będę zajmować się Włoszką ale postaram się wstawiać normalnie 

A jak tam u was?

Miłego dnia i nocy wszystkim!

Anielski Błękit / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz