Leżeliśmy kilka minut, jeszcze nie zdążyłem zasnąć, bo powoli moje ciało wracało do stanu trzeźwości.
- Śpisz? - szepnął Luke.
- Nie, a ty? - zaśmiałem się cicho na swoją własną wypowiedź.
- Wiesz coś więcej o tej magicznej rzeczy, o której wcześniej mówiłeś? Co by się stało gdybyśmy się dotknęli w trakcie pełni, w tym lesie?
Pozwoliłem sobie na minutę przemyśleń, a kiedy już odkopałem wszystkie informacje z mojego mózgu, odpowiedziałem mu.
- Każdy gatunek reaguje inaczej. Wróżki tracą trochę swojej magii i przekazują ją tej drugiej osobie. Demony odbierają od drugiej osoby trochę ich energii i stają się silniejsze, jednocześnie w pewien sposób raniąc tą osobę. Anioły dzielą się swoim darem regeneracji w pewnym stopniu, jednocześnie nie tracąc go. Nosferatu, z tego co pamiętam, naznaczają drugą osobe jako ich "ofiarę" i gdy piją krew tej osoby to jest ona jeszcze lepsza oraz silniej na nich oddziaływuje. A to tylko jedna część. Bo uwalnia się przy tym fala energii o nieznanej sile i w jakiś sposób odciałowywuje na wszystkie istoty w promieniu Iluśtam kilometrów.
- Woah. Dużo tego.
- No trochę. Gdyby nie ta fala, to chętnie dałbym ci trochę mojej regeneracji wiesz?
- Nie chciałbym żebyś miał na sobie wielki napis "OFIARA LUKE'A HEMMINGS'A".
Przez wybite szyby do stodoły wleciały świetliki, które mieniły się wszystkimi barwami tęczy. Przeklęty Las mógł być przerażający, ale skrywał w sobie tyle piękna...
- Czemu one są...?
- Magia lasu. - szepnąłem, podziwiając z zachwytem małe światełka wirujące w powietrzu. Podniosłem się do pozycji siedzącej i wyciągnąłem niepewnie dłoń, a jeden z robaczków momentalnie podleciał i usiadł na niej. - Hey mały. - zaśmiałem się delikatnie - Ma kolor twoich oczu. - Spojrzałem na blondyna i nawet w ciemności mogłem zauważyć, że się zawstydził.
Jego białka wciąż były czarne, jednak tęczówki od źrenic powoli zaczynały ukazywać ich naturalny błękit.
- Wiesz wcześniej, kiedy stałeś wkurzony z rozprostowanymi skrzydłami wyglądałeś naprawdę potężnie. Tak tylko... Chciałem, żebyś wiedział.
Uśmiechnąłem się do niego i otuliłem swoimi skrzydłami.
- Dopiero kiedy je prostuje, widać jakie są duże.
- Nie tylko one są duże. - zamruczał Luke ruszając brwiami, a ja nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
- No wiesz, nie byłem jeszcze na tyle blisko ciebie, aby to stwierdzić.
- Aniołku, byłeś już w moich żyłach, bliżej się nie da.
Oboje się zaśmialiśmy i krótko po tym, odpłynąłem w stronę krainy snów.
Jednak obudziło mnie łaskoczące uczucie przechodzące przez całe moje ciało. Jakimś cudem leżałem zaplątany w Luke'a na środku pomieszczenia, oddalony od mojego materaca dokładnie tyle, ile blondyn.
- Co jest...? - ziewnął chłopak i instynktownie przeczesał moje włosy oraz upewnił się, że jestem wygodnie ułożony w jego ramionach.
- Mamy problem Lu! - pisnąłem lekko panikując. Wszędzie wokół nas, tuż przy podłodze unosiły się białe wstęgi dymo-podobnej substancji.
- Jak my się tu...? - mamrotał patrząc na swój materac w oddali. - Chwila... O nie, nie, nie! Nie będziesz moją ofiarą bardziej niż już jesteś! Nie! - odskoczył ode mnie jednak było już za późno. Zarówno wokół mnie, jak i Hemmo zaczął owijać się ten biały gaz, szczelnie otulając nasze ciała. Dym wsiąkł w nas, po czym wystrzelił na wszystkie strony, przenikając przez wszelkie przeszkody, które napotkał na swej drodze. Wewnętrzna strona mojego lewego przedramienia pokryta była błękitnymi, dziwnymi wzorami, podobie jak u Luke'a.
- No i tyle z naszego nie dotykania się. - zaśmiałem się. - Mam nadzieję, że nie zrobiliśmy wielkiego bałaganu w mieście... - westchnąłem, wpatrując się w nowy "tatuaż". - Luke? - uniosłem wzrok nie słysząc odpowiedzi. - Hey co się dzieje, spokojnie, przecież wszystko jest okey. Mogło być o wiele gorzej tak? - podszedłem do niego i przytuliłem mocno. Oczy chłopaka były niebezpiecznie zaszklone.
- Nie chcę, żebyś był moją ofiarą. - Pociągnął nosem i schował twarz w dłoniach. - Wiem, że masz tą super regenerację i w ogóle, ale wciąż, nie chcę cię ranić. Nigdy. A fakt, że teraz już w ogóle ledwo się powstrzymuję przed zaatakowaniem cię, tak bardzo boli... Nie chcę być z tobą w pomieszczeniu, czy rozmawiać z tobą i w głowie mieć jedynie "KREW, KREW, KREW".
Zasmuciło mnie to. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, jaki ból musiało to sprawiać blondynowi.
To oznaczało, że dla jego własnego dobra powinienem trzymać się z daleka. Nie chcę być powodem cierpienia chłopaka, w którym prawdopodobnie się zakochałem.
To będzie trudne, jednak zrobię wszystko, żeby Luke był szczęśliwy.
A ten sposób następnego dnia urwałem się w połowie lekcji, zabrałem swoje rzeczy i zniknąłem z domu blondyna. Hemmo od tamtego momentu trzymał się trochę dalej ode mnie, ani nie dotykał mnie. Widziałem ból na jego twarzy, kiedy tylko się zbliżałem lub mówiłem do niego.
Tego samego dnia, jeszcze zanim Luke oficjalnie kończył lekcje, odwiedziłem dyrektorkę i przedyskutowałem z nią zmianę planu lekcji na popołudniowe. Miałem szczęście, że szkoła prowadziła takowe dla ludzi, którzy pracowali. To też był dobry plan, żeby zacząć pracować.
Heyy
co o tym wszystkim myślicie??
jak wam mija poniedziałek?
Ktoś jedzie na Pyrkon?
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Anielski Błękit / Muke
FanfictionTen pierwszy, jest przedstawicielem jednego z najniebezpieczeniejszych gatunków. Ten drugi, okazuje się być kimś innym niż dotychczas. Ich drogi krzyżują się w dość zwyczajnych okolicznościach, jednak to, co następuje później, zdecydowanie do zwyc...