12. The right person

4K 268 221
                                    


Pukanie do drzwi nadeszło szybciej niż się tego spodziewała. Nie zdążyła jeszcze powiedzieć wszystkiego co zaplanowała. Właściwie to większość jej myśli nie dostąpiła zaszczytu wyjścia na jaw. Była sobą zawiedziona. Od początku dręczyły ją wyrzuty sumienia, uczucie beznadziejności przenikało do szpiku kości.

Lux doskonale wiedziała. Krzywdzi go.

Nie musiała widzieć mocniej zaciśniętej szczęki, jednej dodatkowej zmarszczki pod okiem czy bardziej obojętnego niż zwykle spojrzenia, by wiedzieć jak bardzo go krzywdzi. Poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku i zrobiło jej się niedobrze. Nie była w stanie spojrzeć w obecnie nieco poszarzały szmaragd jego oczu. Nie zniosłaby zawodu, który spodziewała się dostrzec.

- Witaj Jelonku. Nie spodziewałem, że nasza blondi zrezygnuje tak szybko. - Stark nigdy nie chorował na język, jednak w tym momencie Lux było już wszystko jedno. Miał rację, ona sama się tego nie spodziewała.

- Co z nim zrobicie? - zapytała niepewnie, wyraźnie wyrażając ogrom wysiłku jaki włożyła w to zdanie.

- Dobrze się nim zajmiemy. Nie przejmuj się, ludzie będą bezpieczni - odpowiedział jej wysoki, dobrze zbudowany blondyn.

Od pierwszego spotkania nie pałała żadnym przyjaznym uczuciem do Kapitana Ameryki, ale w tym momencie mężczyzna naprawdę działał jej na nerwy. Wyraźnie zapytała o to, co stanie się z Lokim, a nie z ludźmi. Steve Rogers zdawał się dzielić istnienia na dobre - których zaciekle, walecznie bronił - i złe. Takie, które nie zasługują na nic oprócz odpowiedniej kary, najlepiej w postaci kulki w łeb, albo dożywotniego więzienia. Chyba nie trzeba mówić, do którego z istnień zaliczał Lokiego. Lux zastanawiała się dlaczego brakuje mu możliwości patrzenia gdzieś pomiędzy, gdzie zdecydowanie dostrzegłby boga.

- Nie obchodzą mnie ludzie tylko Loki - rzuciła pod nosem tak, by tylko Kapitan był w stanie ją usłyszeć, kiedy Stark wraz z Thorem zakuwali boga w kajdany, najpewniej zrobione z wibranium.

Przecież nie żegnają się na stałe. Przecież Loki był tu tylko kilka dni. Przecież zrobił wiele złego, zasłużył na karę. Przecież nie budził niczyjej sympatii, a sam był niezdolny do uczuć. Więc dlaczego oczy Lux momentalnie zaszły łzami, kiedy Kłamca celowo rzucił jej przeciągłe spojrzenie pełne czystego obrzydzenia?

•~•

Znowu. To znowu się stało. Zdradzony. Poniżony. Potraktowany jak śmieć, jak zepsuta zabawka. Bez prawa do głosu. Bez prawa do decyzji. Niedoceniony. Bezwartościowy. Bezsilny.

Znowu mu to zrobiono.

Czarna owca na polu pełnym bielutkich sióstr. Czy ktoś kiedyś zauważy, że pod futrem wszystkie są takie same?

Liczył na nią. Gdzieś w głębi duszy ufał, że Lux uda się powalczyć o niego nieco dłużej. Szczytem marzeń byłaby oczywiście wygrana walka, która niosłaby za sobą przyjemną równowagę i spokój. Niestety, świat ponownie zaserwował mu to, co znał już za dobrze, coś z czym nie mógł się rozstać od dłuższego czasu.

Ból. Ten najgorszy z możliwych. Psychiczna świadomość tego, że jesteś na tyle popsuty, że kolejna osoba po prostu z ciebie rezygnuje. Jak cenne auto, które pomimo swojej wartości, nadaje się już tylko na złom, bo uszkodzenia są zbyt wielkie, by naprawy podjął się nawet najlepszy mechanik na świecie.

- Bracie... - Thor nie zdążył dokończyć, bo w tym samym momencie dostał morderczy cios w głowę, w który Loki włożył wszystkie możliwe negatywne emocje.

- Nazwij mnie tak jeszcze raz, a przysięgam na wszystkie 9 światów, że cię zabiję - wysyczał przez zęby. - Bracie...
Świdrujący wzrok nienawiści pomieszanej z szaleństwem przeszywał Thora na wylot.

Loki Laufeyson || MARVELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz