Skonfrontowanie nieobliczalnego boga kłamstw, którego zna się tak naprawdę kilka dni, z jeszcze bardziej nieobliczalną koleżanką z sąsiedztwa, było jednym z największych wyzwań z jakimi było dane zmierzyć się Lux. Kiedy, po wstępnych burzliwych rozmowach, cała trójka usiadła wreszcie w salonie, można było rzec, że sytuacja została opanowana.
– Co ci strzeliło do głowy dziewczyno? – Zwątpienie w zdrowy rozsądek koleżanki było jak stąd do Wietnamu.
– Siedzę obok marna Midgardko! – uniósł się Loki na niemiłą uwagę Miley.
– A powinieneś siedzieć w swojej celi w Asgardzie, nieudany bożku! – Dziewczyna nie pozostała mu dłużna.
– Przestańcie, proszę. – Lux zatopiła twarz w dłoniach, co było wystarczającym dowodem na to, że dosyć jej wrażeń jak na jeden dzień. Blondynka była wycieńczona psychicznie i fizycznie. – Miley, rozumiem jak to może wyglądać z twojej perspektywy, ale to bardziej skomplikowane.
Lux właściwie nie wiedziała o czym dokładnie w tym momencie mówi. O całej tej elektronice, która uniemożliwia Lokiemu ucieczkę? O tym, że właściwie każda jego niesubordynacja spotkałaby się z natychmiastową reakcją Avengers? Czy może o tym, że w ciągu tych kilku dni naprawdę zaczęło jej zależeć na dobru Kłamcy? Kiedy jej serce wydało z siebie trzy lub cztery mocniejsze niż zwykle uderzenia, postanowiła, że nie będzie się nad tym teraz zastanawiać.
– Muszę lecieć – zakomunikowała Miley wstając z kanapy – Lux, ufam ci i wiesz o tym. Za to jemu nie ufam wcale. Uważaj na siebie. Nastaw się na to, że będę dzwonić. – Zamykając za sobą drzwi rzuciła jeszcze jedno spojrzenie w stronę boga, który uśmiechnął się szatańsko wprawiając brunetkę w jeszcze większe zmieszanie.
Wraz z chwilą wyjścia sąsiadki, zielony domek natychmiast opuściło napięcie. Być może zrobiło ono miejsce gwałtownemu zmęczeniu, które dopadło dziewczynę.
•~•
Są takie dni, w których powątpiewasz we wszystko co cię otacza. Otwierając po nocy senne oczy, nie dowierzasz w to, że to już poranek, pomimo wyraźnych promieni słonecznych majaczących za oknem. Następnie, pijąc kawę przyrządzoną tak jak zwykle, kwestionujesz jej smak, który przecież nie różni się niczym od wczorajszego. Nawet spotykając codziennie te same osoby, zastanawiasz się w głębi dlaczego w ogóle się z nimi zadajesz, skoro aktualnie doprowadzają cię do szału. Jedyne co w takich chwilach trzyma cię przy zdrowych zmysłach i z dala od samozwańczej hipokryzji, to zwykła ludzka wiara w to, że znajdziesz w sobie trochę siły, by znowu wznieść się ponad to – by doceniać, a nie kwestionować. By zauważać małe, a nie negować zbyt duże.
To był dla Lux zdecydowanie jeden z tych dni. Przez zmęczenie ogarniające ją na wszystkich płaszczyznach, ogólne poczucie bezsilności spowodowane konfrontacją z Miley, a następnie jeszcze telefonem od ojca, dziewczyna czuła się teraz fatalnie. Możliwe, że nawet dostała gorączki, co chętnie by sprawdziła, gdyby dała radę unieść rękę wyżej niż na wysokość żeber.
Leżąc już w swoim łóżku, które od wielu lat stanowiło jeden z jej mini azylów, nie ułatwiała sobie sprawy, zadręczając się myślami dotyczącymi głównie Lokiego. Była już na etapie dochodzenia do wniosku, że ogromna chęć pomocy wszystkiemu co się rusza i cierpi, wygnała z jej wnętrza zdrowy rozsądek i zdolność do racjonalnego postrzegania świata. Kim ona jest, by konkurować z góry określonym Chaosem w postaci jednego mężczyzny? Uznała w końcu, że od samego początku jest skazana na rychłą, bolesną porażkę, której przystawkę miała zaserwowaną dzisiejszego popołudnia. Przypomniała sobie ile bólu sprawiło jej przekonanie, że Loki uciekł. Trwała w nim może 20 minut, ale miała wrażenie, że tęsknoty z tamtej chwili nie pozbędzie się już nigdy. Bóg chaosu nie wpływał dobrze na jej ciało i duszę. Dziewczyna uświadomiła sobie, że od chwili kiedy go poznała, nie może w pełni zaznać beztroski.
CZYTASZ
Loki Laufeyson || MARVEL
Fanfiction" - Wiesz co było twoim największym, najbardziej niewybaczalnym kłamstwem Loki? - mówi ciepło jak zwykle, działając tym uspokajająco na boga kłamstw. Ten tylko zerka na nią niepewnie, obawiając się, że za chwilę usłyszy słowa raniące mocniej niż pam...